Wpisy archiwalne w kategorii

Drogi

Dystans całkowity:19506.39 km (w terenie 272.70 km; 1.40%)
Czas w ruchu:894:16
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:284759 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:101555 kcal
Liczba aktywności:325
Średnio na aktywność:60.02 km i 2h 46m
Więcej statystyk

Szosing krajoznawczy ;)

Niedziela, 12 lipca 2015 · Komentarze(4)
Boziuuuu, jak to jest moc okrutna to ja nawet nie. Piekielnie fest gibki i tłusty jak łydka samego Lysyfera rock'n'roll, nad którym unosi się zapach infernalnej siarki! ;)


Niedziela bez planu i od rana człowiek rozleniwiony, niezdecydowany, drzemki włącza i ogólnie obraca się dupą do całego, może nawet i bożego, świata. A przecież za oknem nawet ciepło - nie są to co prawda takie jak ostatnio afrykańskie kanikuły, ale grzech narzekać. Obieram kierunek Świnna Poręba "a potem się zobaczy".
Podjazd do centrum Mucharza ;)
Podjazd do centrum Mucharza ;) © k4r3l

Od dawna intrygowała mnie droga wiodąca po drugiej stronie planowanego Jeziora Mucharskiego - dziś udało się na nią wjechać. Opcja rewelacyjna, może nie tak samo widokowo-oszałamiająca jak DK28, ale na niedzielną przejażdżkę przed kotletem i Familiadą w sam raz. Ruch znikomy, widać, że gdzieś jeszcze tej drogi nie odetkali - i faktycznie, przed Stryszowem trafiam na wyłączony z ruchu most. Ale rower to takie sprytne ustrojstwo, że się przeciśnie nawet między betonową barykadą ;)
Nieczynne mościwo ;)
Nieczynne mościwo ;) © k4r3l

Na łączniku Stryszów - Zembrzyce trafiam na serię znaków procentowych: najpierw 14tka w górę, później karkołomna 12tka w dół i poprawka o tym samym procentarzu w stylu znanym z Magurki - bardzo podobne serpentynki. Zjazd do Zembrzyc taki se, ale widok Tatr i Beskidu Makowsko-Żywieckiego z Marcówki napełnia oczi me łzami :D Piknie tam ;)
Nawierzchnia taka se, ale wreszcie jakiś zacny podjazd ;)
Nawierzchnia taka se, ale wreszcie jakiś zacny podjazd ;) © k4r3l

Od momentu wjechania do Suchej zaczynam przymulać - cholera wie dlaczego. Ale nie odpuszczam kilku górskich sztajf w tym Przełęczy Lipie od Błądzonek i podjazdu pod Lipówki od Lachowic, który ciągnie się niemiłosiernie po asfalcie przypominającym poligon doświadczalny separatystów-samobójców. Oba te wzniesienia jak sugerują ich nazwy pokonałem w lipnym stylu.
Takich serpentyn się nie spodziewałem! ;)
Takich serpentyn się nie spodziewałem! ;) © k4r3l

Trudy te rekompensuje kilkukilometrowy zjazd aż do samej Jeleśni. Przy czym muszę dodać, że byłoby niemalże idealnie, gdyby nie trzeszczący napęd? Suport? A może pedał jakiś? No pół trasy w tym hałasie doprowadziło mnie do szewskiej pasji - jakaś część mnie odpowiedzialna za serwis olewa kompletnie oba rowery od jakiegoś czasu - zupełnie jakbym po zużyciu miał je wywalić na śmietnik i udać się do sklepu po nową sztukę.
Widokówka z Marcówki ;)
Widokówka z Marcówki ;) © k4r3l

Na koniec wtaczam się pod Przełęcz Kocierską zaliczając po drodze ożywcze spłukanie swoich chudych szczap i łba w pobliskiej rzeczce. Jak na niedzielę bez planu wyszło całkiem nieźle.
Bocian co się rowerzysty nie bał, bo głodny był ;)
Bocian co się rowerzysty nie bał, bo głodny był ;) © k4r3l

Power: OFF ;)

Piątek, 10 lipca 2015 · Komentarze(0)
Płyta Zachlapanego Szczypiora (hue hue) zrobiła mi dzień. Dawno się tak nie uśmiałem. Nie mogłem znaleźć wersji studyjnej, ale ten koncertowy wykon jest całkiem OK.


Wczorajsze cztery dyszki kompletnie bez przekonania, bez mocy, bez frajdy, czyli kupa. No ale trzeba się było ruszyć, żeby po huraganowym początku lipca nie osiąść na laurach. Trasa to niemalże powtórka z niedzieli z tym, że odpuściłem drugi raz Kocierz i fragment na mieście z powodu zapadającego już zmierzchu. A wszystko przez to, że się wybierałem na ten rower jak sójka za morze ;)
Spokojne Jezioro Czanieckie ;)
Spokojne Jezioro Czanieckie ;) © k4r3l

Niedziela z hopkami ;)

Niedziela, 5 lipca 2015 · Komentarze(7)
Death metalowa wersja tego musicalowego klasyka zrobiła mi dzień ;)))


Niedziela to apogeum upałów, ale w końcu jest lato! Dopiero narzekaliśmy, że zimno, albo że śniegu nie ma ;) Cóż taka kolej rzeczy i natura Polaka, że ponarzekać musi ;) Dziś po sesji TV najpierw RedbullTV a później w Eurosporcie zaczęło mnie sumienie gryźć, że weekend przesiedziany. Także bez większych kombinacji szybki objazd najbliższych przełęczy. Przejazd przez Wielką Puszczę bardzo przyjemny. Na koniec pobijam swój czas na powrocie z Kocierza do Andrychowa - średnia wyniosła równiutkie 50km/h. W końcu koszulka tinkoff-saxo zobowiązuje :DDDD

Kolarski kolaż :)
Kolarski kolaż :) © k4r3l

Do Okocimia w wiadomym celu ;)

Piątek, 3 lipca 2015 · Komentarze(11)
Head Control System, czyli zespół (projekt?) jednej płyty - "Murder Nature". Dla fanów Tool, Katatonia czy Faith No More ;)



Trasa wymyślona i zaplanowana przez Kubę. Wolne w piątek i hajda na trasę. Nie obyło się bez kilku wpadek logistycznych, jak np. kilometrowy odcinek przełajowy między polami (ale za to widokowy;). W Brzesku niestety nie ma knajpy przy browarze, ale niedaleko jest restauracja Pawilon (klimaty PSS Społem, wystrój rodem z prl, tv ustawione na PoloTV, radio łapie tylko rozgłośnię z Torunia, ale bardzo miła obsługa;), gdzie w cieniu drzew można się było napić chłodnego Okocimia i zjeść dobry, niedrogi obiad. W drodze powrotnej Kubę dopadł kryzys i ratował się paroma krótkimi drzemkami na przystankach. Ja z kolei nie wziąłem lampki (poranna myśl: "nie biorę, bo przecież najpóźniej na 22 będę w domu"). W progu domu zameldowałem się o 00:36 :DDD Całą drogę w ciemnościach udało się jechać bezpiecznie dzięki halogenowi Kuby. A końcówkę od Międzybrodzia przejechałem z odpaloną diodą w telefonie ;) Temperatury wahały się między 14 a 30 stopni, po drodze nie brakowało górek (praktycznie co chwila znak sygnalizujący większy podjazd). Asfalty od naprawdę dziurawych po niemalże pokryte jedwabiem :))), po których jechało się kompletnie bez wysiłku. To była rzeźnia!

ps. Życiówka pobita po raz kolejny w tym roku. Ciągle bez 300 :DDDD

Poranne widoczki ;)
Poranne widoczki ;) © k4r3l

Lanckorona zawsze spoko ;)
Lanckorona zawsze spoko ;) © k4r3l

Dobczyce - piękny zalew, ale NIE dla rowerów na koronie zapory :/
Dobczyce - piękny zalew, ale NIE dla rowerów na koronie zapory :/ © k4r3l

Cel osiągnięty - Browar Okocim ;)
Cel osiągnięty - Browar Okocim ;) © k4r3l

Browar w Brzesku, ale w sąsiedztwie Okocimia ;)
Browar w Brzesku, ale w sąsiedztwie Okocimia ;) © k4r3l

Widok z koryta... rzeki ;)
Widok z koryta... rzeki ;) © k4r3l

Pachamy, pchamy, czyli miejscowość rodzinna Rafała Majki ;)
Pchamy, pchamy, czyli miejscowość rodzinna Rafała Majki ;) © k4r3l

Taką szosą to ja mogę zjeżdżać ;)
Taką szosą to ja mogę zjeżdżać ;) © k4r3l

Nie chciała siedzieć w foteliku :)))
Nie chciała siedzieć w foteliku :))) © k4r3l

Półrocze ;)

Wtorek, 30 czerwca 2015 · Komentarze(4)
Wtorkowy, wieczorny wypad n Kocierską - totalnie na lajcie, bez spiny, co zresztą widać po braku pucharków na stravie ;) Półrocze zamknięte godnie - rekordowy czerwiec (wiem, wiem, co to dla was takie marne 1285km ultrasi :) dobrze rokuje na najbliższe tygodnie. Zobaczymy co czas pokaże - oby zdrowie i pogoda pozwoliły się wyszaleć ;)

Już w tą sobotę przejadę tędy zawodnicy Pętli Beskidzkiej ;)
Już w tą sobotę przejadą tędy zawodnicy Pętli Beskidzkiej ;) © k4r3l
Wrocomy co chwila ;)
Wrocomy co chwila ;) © k4r3l

Tour de Pilsko 2015 ;)

Sobota, 27 czerwca 2015 · Komentarze(9)
Dziś w ramach kącika muzycznego nie będzie tradycyjnych dźwięków (tak, znowu w trasie słuchałem Modestep!;) ale będzie taki oto song. Można sobie dopisywać czy to do biegania, czy to do jeżdżenia na rowerze jakieś wielkie filozofie, lecz prawda jest bardziej oczywista, pod czym się obiema ręcami podpisuję ;)


Sobota pod znakiem szosingu. Czyli powtórka z Tour de Pilsko sprzed 2 lat. Wtedy z ekipą, tym razem solo. Też spoko, zwłaszcza jak dobra nuta w słuchawce ;) W Żywcu postraszyło deszczem, podobnie było w Ujsołach, ale ogólnie ciepło i przyjemnie - od szpiegów, którzy wybrali się w teren dostałem cynk, że tam z kolei warun jest delikatnie nieznośny, bo parny ;)

Ponuro, ale stabilnie ;)
Ponuro, ale stabilnie ;) © k4r3l
Lekka mżawka na podjeżdzie ;)
Lekka mżawka na podjeżdzie ;) © k4r3l

Trasa po słowackiej stronie to pamięciówka wzrokowa, czego efektem było pomylenie skrętu i nadprogramowy przełaj po polnej drodze ;) Z obserwacji wynika, że życie naszych południowych sąsiadów w przygranicznym Novocie to czysta sielanka (zwożenie siana, koszenie trawy itp.) - ruch na drogach znikomy, ale niestety alsfalty gorsze niż u nas ;)

Bad turn ;)
Wrong turn ;) © k4r3l
Droga właściwa ;)
Droga właściwa ;) © k4r3l
Namestów ;)
Namestów ;) © k4r3l

Droga przez Orawską Polhorę to porażka - remontują ją kolejny rok, ruch wahadłowy - strasznie się dłużył ten odcinek.Od granicy już znaną opcją przez Przełęcz U Poloka do Żywca i kierunek Przełęcz Kocierska z wariantem obok sanktuarium w Rychwałdku.

Oravska Polhora rozkopana :/
Oravska Polhora rozkopana :/ © k4r3l
Procenty przed Żywcem ;)
Procenty przed Żywcem ;) © k4r3l

Okolica przed zachodem ;)

Wtorek, 23 czerwca 2015 · Komentarze(3)
Nie mogę przestać słuchać tej płyty :) Takich perełek jest tam więcej! Kręci się przy tym wyśmienicie! Ałtstending! ;) To pisałem ja - ponoć metaloffiec :D



Wyjazd bez większej historii, będą więc cyferki ;) Przepalenie nogi pod Kocierz (x 2) oraz na sprincie powrotnym (4km zjazdu z przełęczy + 5,5km lekko obniżającej się drogi ze średnią ponad 46km/h - osobisty rekord avg na tym odcinku to prawie 48;). Na koniec spokojny rozjazd z kilkoma drobniejszymi hopkami zwieńczony bardzo fajnym zachodem słońca ;) A pomyśleć, że kiedy wyjeżdżałem zbierało się na deszcz... :D

Kolejny raz ciemne chmury nade mną ;)
Kolejny raz ciemne chmury nade mną ;) © k4r3l

W dolinie słońce - jadę tam! ;)
W dolinie słońce - jadę tam! ;) © k4r3l

Totalny czill :)
Totalny czill :) © k4r3l

Środa minie, tydzień zginie ;)

Środa, 17 czerwca 2015 · Komentarze(3)
Towarzysz dzisiejszej podróży - Modestep, czyli odpoczynek od ciężkich brzmień 'in progress'. Nie sądziłem, że to napisze, ale to świetna płyta!



Środa pod znakiem dnia wolnego, ale nie przesiedzianego. Chociaż ciężko było się zebrać, bo wokół krążyły ciemne chmury, z których lada moment mogło lunąć. Szczęście w nieszczęściu wiało i mimo, że czasem był to wiatr z rodzaju tych upierdliwych, to jednak robotę zrobił i chmurska przegonił.
Z podjazdu na Żar ;)
Z podjazdu na Żar ;) © k4r3l
Żar z trochę innej perspektywy ;)
Żar z trochę innej perspektywy ;) © k4r3l

Żar na luzie, ciut mocniejsze depnięcie pod Rychwałdzką, dalej eksploracja żywieckich przysiółków. M.in. Przyłękowa, gdzie chciało mnie pacnąć wyjeżdżające z podporządkowanej "cinkłeczento" a zza niego dziewczynka pod prąd - miała szczęście, bo zamiast mnie mogłoby to być jakieś auto. Udało się wyhamować...
Łowcy procentów ;)
Łowcy procentów ;) © k4r3l
Coś ostatnio dużo tych przełajów ;)
Coś ostatnio dużo tych przełajów ;) © k4r3l

Ukryty za gałęziami znak zwiastujący 14% podjazd (pod Łyskę) nie pozostawiał wątpliwości - trzeba to sprawdzić. Początkowo droga prowadzi asfaltem, jednak później zamienia się w duże płyty, po to by w końcówce poczęstować nas brukiem, starym asfaltem i... piachem. Ale warto było się wspiąć, chociażby po ten widoczek spod Łyski na Babią. Powrót przez Kocierz bez historii. Takie środy lubię :)
Babia z ostatnihc metrów, po których dało się jechać ;)
Babia z ostatnich metrów, po których dało się jechać ;) © k4r3l

Jurajsko-szosońsko

Niedziela, 14 czerwca 2015 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Ostatnio słuchane - Naumachia (Polska). "Analogowy" kawałek na cyfrowej płycie ;)


Nawet nie dziwiłem się tym mijanym po drodze grupkom kolarzy, którzy obrali kierunek przeciwny do naszego - góry przyciągają, ale nawet takim "góralom" jak my zdarza się czasem odstępstwo od reguły. Szybki przelot do Babic i meeting z Tomkiem przy podzamkowym skansenie - dziś tylko on był dysponowany, a szkoda, bo liczyliśmy na większą grupkę jaworznickich reprezentantów ;)

Wypas ;)
Wypas ;) © k4r3l
Dziś było dużo dobrej jakości asfaltów ;)
Dziś było dużo dobrej jakości asfaltów ;) © k4r3l

Ale zdarzały się i takie obrazki ;)
Ale zdarzały się i takie obrazki ;) © k4r3l

Tutaj myślenie nawigacyjne kompletnie mi się wyłączyło - oddałem się rowerowaniu ustalając swoją lokalizację dopiero przy bardziej charakterystycznych miejscach. A tych dziś nie brakowało, o czym nasz przewodnik zawsze w kilku, niekoniecznie nadających się do publikacji, słowach informował ;)
Pustynia Błędowska jest OK :)
Pustynia Błędowska jest OK :) © k4r3l
Znowu zamek, znowu ruina - wiało nudą ;)
Znowu zamek, znowu ruina - wiało nudą ;) © k4r3l

Jurajskie miejscówki są bardzo urokliwe - kątem oka zerkaliśmy także w las, gdzie wiły się zachęcająco wyglądające single, ale dziś miała być tylko szosa. No właśnie, miała... Odcinki przełajowe czy jak ten wybitnie górski (od zamku w Pieskowej Skale) dały się we znaki 25mm continentalom nabitym do 6.5 bara ;)

Skała :)
Skała :) © k4r3l
Rowerowo i zamkowo ;)
Rowerowo i zamkowo ;) © k4r3l

Ruiny jak to ruiny - robią wrażenie, choć nie wszędzie da się dotrzeć na szosie, niekiedy było koniecznie prowadzenie, innym razem odpuszczaliśmy, ale Kuba dzielnie na góralu wjeżdżał wszędzie (m.in. Smoleń(sk) czy ostatni na trasie Tenczynek) - szacun!

Przełaje ;)
Przełaje ;) © k4r3l
Szosa MTB - prawie jak w Beskidach ;)
Szosa MTB - prawie jak w Beskidach ;) © k4r3l

Świetne wrażenie robiła także Pustynia Błędowska, chociaż tamtejszy krajobraz coraz bardziej zielony. Majaczące na horyzoncie zabudowania np. Dąbrowy Górniczej prezentowały się zacnie. To również był ciekawy punkt trasy a zwłaszcza informacja naszego przewodnika (tak na marginesie strasznie wulgarny typ, nie polecam;) o tym, że można tam zrobić niezłe rowerowe safari. Słowem: jeździłbym ;)

Bruki też były ;)
Bruki też były ;) © k4r3l
Zamek Tenczn :)
Zamek Tenczn :) © k4r3l

Rozdzieliliśmy się tradycyjnie w Babicach i pomknęliśmy z Kubą na Wadowice. Tam krótki i ostatni już popas we Frydrychowicach. Nie smakowało już nic - pepsi be, banany bez smaku, jabłka ohydne, ice-tea po minucie zamieniająca się w ciepły rosół ;) A jeść i pić trzeba! ;) W Andrychowie podejmuję decyzję - robię atak na życiówkę. Poprzedni rekord to pamiętna wyprawa do Zakopca z zacną ekipą sprzed dwóch lat - najwyższy czas to poprawić. Zwłaszcza, że szosa zobowiązuje ;) Zegnam się z Kubą i jadę po kilka dodatkowych km'ów.

Nocna Targanica - ktoś naprawił znak ;)
Nocna Targanica - ktoś naprawił znak ;) © k4r3l

W Roczynach kurs na Porąbkę, lecę przez Kobiernicę na zaporę. Tam pierwsze krople deszczu i błyski w oddali. A tu jeszcze trzeba wrócić przez... Wielką (i mroczną o tej porze;) Puszczę, na końcu której czeka... Przełęcz Targanicka. Świetny wypad krajoznawczy, dzięki za towarzystwo i przewodnictwo, życiówka pobita, a na 300 jeszcze przyjdzie czas, ale bez napinki - ultrasem nie jestem ;)

Łysa Hora (CZ) z bandą :)

Czwartek, 4 czerwca 2015 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Odpowiedni podkład, czyli czeskie Třináct Stoleti :)



Łysa Hora - jeden z planów na ten rok został zrealizowany szybciej niż się spodziewałem, może dlatego, że na spontanie? Obyło się bez tworzenia szumnych wydarzeń na fb czy forum - kilka zjebek i mocnych słów przez sms i o 11 na cieszyńkim rynku pojawiło się... 11 kolorzy! Szok i niedowierzanie ;) Daniel pięknie nas poprowadził do celu.
Panie Gustav, na plaże to inny direkt :D
Panie Gustav, na plaże to inny direkt :D © k4r3l
Daniel-przewodnik i orędownik ;)
Daniel-przewodnik i orędownik ;) © k4r3l
Niech Was nie zmyli ten szelmowski śmiech - idzie mi w pier..olić ;)
Niech Was nie zmyli ten szelmowski uśmiech - idzie mi w pier..olić ;) © k4r3l

Trafiło się kilka fajnych i widokowych skrótów. Praktycznie cały czas na horyzoncie majaczył nam nasz cel - charakterystyczna wieża na wysokości 1323m. Do Krasnej dojechaliśmy z kilkoma przystankami na ogarnięcie grupy, w tym jednym na zakupy, gdzie dowiedzieliśmy się, że woda niegazowana to neperliwa :D

Cel namierzony :)
Cel namierzony :) © k4r3l
Corozki bliżej ;)
Corozki bliżej ;) © k4r3l
Prawie jak w dolince kocierskiej, a to przecież Krasna ;)
Prawie jak w dolince kocierskiej, a to przecież Krasna ;) © k4r3l

Sam podjazd re-we-lac-ja! Gdyby nie miejscami dziurawa nawierzchnia byłoby idealnie, ale to przeszkadzało głównie na zjazdach. Niestety gps nie policzył mi segmentu uphill'owego błądząc gdzieś poza podjazdem właściwym przez co jest pretekst, żeby tam wrócić raz jeszcze. Dojechałem dłuższą chwilę po Danielu, który zmieścił się w niecałych 40 minutach i załapałem się na "szerokie pudło" na czwartym miejscu :)
Początek podjazdu i zbieranie sił :)
Początek podjazdu i zbieranie sił :) © k4r3l
Łydy pieko, a to dopiero początek :)
Łydy pieko, a to dopiero początek :) © k4r3l
Lama ciśnie z blatu :D
Lama ciśnie z blatu :D © k4r3l

Na szczycie chwila dla reportera, pogaduszki z Polakiem, który wjechał tu rowerem... elektrycznym :) oraz popas w tamtejszym schronisku (spagety + mały Radegast). Ciekawostka kulinarna: spaghetti w wydaniu czeskim to makaron z dużą ilością sera i... keczupem :) Obyło się bez okupowania toi-toia :)
Tak wygląda ostatni wiraż przed szczytem :)
Tak wygląda ostatni wiraż przed szczytem :) © k4r3l
Można i tak, silniczek Yamahy i średnia pod górę 14km/h :D
Można i tak, silniczek Yamahy i średnia pod górę 14km/h :D © k4r3l
Charakterystyczny obelisk na szczycie, widoczki średnie :)
Charakterystyczny obelisk na szczycie, widoczki średnie :) © k4r3l
Dokumentacja musi być :)
Dokumentacja musi być :) © k4r3l

Droga powrotna to walka z wiatrem, do Cieszyna grupka zdążyła się konkretnie porwać, ale fajnie bo czekali na spóźnialskich, czyli przykładowo mnie :) W Cieszynie pożegania czas i każdy rusza w swoją stronę. Diabelski plan zakładał Salmopol, ale z racji późnej pory i konieczności dłuższego popasu odpadał. Koniec końców jechaliśmy wcale też nie krótko przez Goleszów, Górki i Jaworze. W Bielsku postanowiłem zrekomepensować sobie brak Białego Krzyża Przegibkiem i na totalną dobitkę - Przełęczą Targanicką.
Spagety po czesku :)
Spagety po czesku :) © k4r3l
Oscypek na Przegibku :)
Oscypek na Przegibku :) © k4r3l

Łysa Hora odhaczona, kolejne zakręcone osoby poznane, tegoroczny rekord trasy ustanowiony. Takie Bosze Body to ja rozumiem - dzień święty święcić :)