Szosing krajoznawczy ;)
Niedziela, 12 lipca 2015
· Komentarze(4)
Kategoria >100, bike: Śmigant, Drogi, łańcuch: Ultegra 2, Sam, woj.małopolskie
Boziuuuu, jak to jest moc okrutna to ja nawet nie. Piekielnie fest gibki i tłusty jak łydka samego Lysyfera rock'n'roll, nad którym unosi się zapach infernalnej siarki! ;)
Niedziela bez planu i od rana człowiek rozleniwiony, niezdecydowany, drzemki włącza i ogólnie obraca się dupą do całego, może nawet i bożego, świata. A przecież za oknem nawet ciepło - nie są to co prawda takie jak ostatnio afrykańskie kanikuły, ale grzech narzekać. Obieram kierunek Świnna Poręba "a potem się zobaczy".
Podjazd do centrum Mucharza ;) © k4r3l
Od dawna intrygowała mnie droga wiodąca po drugiej stronie planowanego Jeziora Mucharskiego - dziś udało się na nią wjechać. Opcja rewelacyjna, może nie tak samo widokowo-oszałamiająca jak DK28, ale na niedzielną przejażdżkę przed kotletem i Familiadą w sam raz. Ruch znikomy, widać, że gdzieś jeszcze tej drogi nie odetkali - i faktycznie, przed Stryszowem trafiam na wyłączony z ruchu most. Ale rower to takie sprytne ustrojstwo, że się przeciśnie nawet między betonową barykadą ;)
Nieczynne mościwo ;) © k4r3l
Na łączniku Stryszów - Zembrzyce trafiam na serię znaków procentowych: najpierw 14tka w górę, później karkołomna 12tka w dół i poprawka o tym samym procentarzu w stylu znanym z Magurki - bardzo podobne serpentynki. Zjazd do Zembrzyc taki se, ale widok Tatr i Beskidu Makowsko-Żywieckiego z Marcówki napełnia oczi me łzami :D Piknie tam ;)
Nawierzchnia taka se, ale wreszcie jakiś zacny podjazd ;) © k4r3l
Od momentu wjechania do Suchej zaczynam przymulać - cholera wie dlaczego. Ale nie odpuszczam kilku górskich sztajf w tym Przełęczy Lipie od Błądzonek i podjazdu pod Lipówki od Lachowic, który ciągnie się niemiłosiernie po asfalcie przypominającym poligon doświadczalny separatystów-samobójców. Oba te wzniesienia jak sugerują ich nazwy pokonałem w lipnym stylu.
Takich serpentyn się nie spodziewałem! ;) © k4r3l
Trudy te rekompensuje kilkukilometrowy zjazd aż do samej Jeleśni. Przy czym muszę dodać, że byłoby niemalże idealnie, gdyby nie trzeszczący napęd? Suport? A może pedał jakiś? No pół trasy w tym hałasie doprowadziło mnie do szewskiej pasji - jakaś część mnie odpowiedzialna za serwis olewa kompletnie oba rowery od jakiegoś czasu - zupełnie jakbym po zużyciu miał je wywalić na śmietnik i udać się do sklepu po nową sztukę.
Widokówka z Marcówki ;) © k4r3l
Na koniec wtaczam się pod Przełęcz Kocierską zaliczając po drodze ożywcze spłukanie swoich chudych szczap i łba w pobliskiej rzeczce. Jak na niedzielę bez planu wyszło całkiem nieźle.
Bocian co się rowerzysty nie bał, bo głodny był ;) © k4r3l
Niedziela bez planu i od rana człowiek rozleniwiony, niezdecydowany, drzemki włącza i ogólnie obraca się dupą do całego, może nawet i bożego, świata. A przecież za oknem nawet ciepło - nie są to co prawda takie jak ostatnio afrykańskie kanikuły, ale grzech narzekać. Obieram kierunek Świnna Poręba "a potem się zobaczy".
Podjazd do centrum Mucharza ;) © k4r3l
Od dawna intrygowała mnie droga wiodąca po drugiej stronie planowanego Jeziora Mucharskiego - dziś udało się na nią wjechać. Opcja rewelacyjna, może nie tak samo widokowo-oszałamiająca jak DK28, ale na niedzielną przejażdżkę przed kotletem i Familiadą w sam raz. Ruch znikomy, widać, że gdzieś jeszcze tej drogi nie odetkali - i faktycznie, przed Stryszowem trafiam na wyłączony z ruchu most. Ale rower to takie sprytne ustrojstwo, że się przeciśnie nawet między betonową barykadą ;)
Nieczynne mościwo ;) © k4r3l
Na łączniku Stryszów - Zembrzyce trafiam na serię znaków procentowych: najpierw 14tka w górę, później karkołomna 12tka w dół i poprawka o tym samym procentarzu w stylu znanym z Magurki - bardzo podobne serpentynki. Zjazd do Zembrzyc taki se, ale widok Tatr i Beskidu Makowsko-Żywieckiego z Marcówki napełnia oczi me łzami :D Piknie tam ;)
Nawierzchnia taka se, ale wreszcie jakiś zacny podjazd ;) © k4r3l
Od momentu wjechania do Suchej zaczynam przymulać - cholera wie dlaczego. Ale nie odpuszczam kilku górskich sztajf w tym Przełęczy Lipie od Błądzonek i podjazdu pod Lipówki od Lachowic, który ciągnie się niemiłosiernie po asfalcie przypominającym poligon doświadczalny separatystów-samobójców. Oba te wzniesienia jak sugerują ich nazwy pokonałem w lipnym stylu.
Takich serpentyn się nie spodziewałem! ;) © k4r3l
Trudy te rekompensuje kilkukilometrowy zjazd aż do samej Jeleśni. Przy czym muszę dodać, że byłoby niemalże idealnie, gdyby nie trzeszczący napęd? Suport? A może pedał jakiś? No pół trasy w tym hałasie doprowadziło mnie do szewskiej pasji - jakaś część mnie odpowiedzialna za serwis olewa kompletnie oba rowery od jakiegoś czasu - zupełnie jakbym po zużyciu miał je wywalić na śmietnik i udać się do sklepu po nową sztukę.
Widokówka z Marcówki ;) © k4r3l
Na koniec wtaczam się pod Przełęcz Kocierską zaliczając po drodze ożywcze spłukanie swoich chudych szczap i łba w pobliskiej rzeczce. Jak na niedzielę bez planu wyszło całkiem nieźle.
Bocian co się rowerzysty nie bał, bo głodny był ;) © k4r3l