Wpisy archiwalne w kategorii

bike: Śmigant

Dystans całkowity:11157.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:465:39
Średnia prędkość:23.19 km/h
Maksymalna prędkość:82.10 km/h
Suma podjazdów:179666 m
Liczba aktywności:137
Średnio na aktywność:81.44 km i 3h 28m
Więcej statystyk

Okolica przed zachodem ;)

Wtorek, 23 czerwca 2015 · Komentarze(3)
Nie mogę przestać słuchać tej płyty :) Takich perełek jest tam więcej! Kręci się przy tym wyśmienicie! Ałtstending! ;) To pisałem ja - ponoć metaloffiec :D



Wyjazd bez większej historii, będą więc cyferki ;) Przepalenie nogi pod Kocierz (x 2) oraz na sprincie powrotnym (4km zjazdu z przełęczy + 5,5km lekko obniżającej się drogi ze średnią ponad 46km/h - osobisty rekord avg na tym odcinku to prawie 48;). Na koniec spokojny rozjazd z kilkoma drobniejszymi hopkami zwieńczony bardzo fajnym zachodem słońca ;) A pomyśleć, że kiedy wyjeżdżałem zbierało się na deszcz... :D

Kolejny raz ciemne chmury nade mną ;)
Kolejny raz ciemne chmury nade mną ;) © k4r3l

W dolinie słońce - jadę tam! ;)
W dolinie słońce - jadę tam! ;) © k4r3l

Totalny czill :)
Totalny czill :) © k4r3l

Lato? Taaa... :)

Niedziela, 21 czerwca 2015 · Komentarze(3)
Tytuł płyty dokładnie odzwierciedla dzisiejszą sytuację pogodową :) Poza tym to kawał bardzo dobrej jakości hałasu znanego bliżej jako muzyka rockowa ;)


Pierwszy dzień lata - k..wa, ja dziękuję za takie lato... Nie dość, że pizga (no bo nikt mi nie wmówi, że w porywach 15 stopnie to letnia temperaturyka!), to od rana zdążyło już popadać dwukrotnie. Po tym drugim razie nie wytrzymałem i się zebrałem - gdzieś tam nawet przebłyskiwało słońce. Nieco inaczej sytuacja wyglądała na podjeździe - wiedziałem, że suchy na pewno nie będę. Uciekłem z przełęczy w kierunku Żywca w momencie kiedy zaczynało padać. Po paru km musiałem zawrócić, bo nad Jeziorem Żywieckim zaczynało się również niezdrowo kotłować. Dopadło mnie i przez parę km jechałem w lekkim bo lekkim, ale zawsze: deszczu.

Czarno to widzę :)
Czarno to widzę :) © k4r3l
No i popadało ;)
No i popadało ;) © k4r3l

Na powrocie pogadałem chwilę z gościem z Żywca, który pierwszy raz kręcił w tym roku na Kocierz. Miał błotniki, więc na pewno wrócił bardziej suchy niż ja. Na zjeździe po pierwszych dwóch wirażach miałem basem w butach. Żeby je dosuszyć pojechałem jeszcze na )( Targanicką i przez Wielką Puszczę i Porąbkę wróciłem w eleganckim słoneczku do domu. Mam nadzieję, że limit opadów został na najbliższych co najmniej 10 weekendów wyczerpany :)))

A potem zrobiło się tak... :)
A potem zrobiło się tak... :) © k4r3l
I tak ;)
I tak ;) © k4r3l

Środa minie, tydzień zginie ;)

Środa, 17 czerwca 2015 · Komentarze(3)
Towarzysz dzisiejszej podróży - Modestep, czyli odpoczynek od ciężkich brzmień 'in progress'. Nie sądziłem, że to napisze, ale to świetna płyta!



Środa pod znakiem dnia wolnego, ale nie przesiedzianego. Chociaż ciężko było się zebrać, bo wokół krążyły ciemne chmury, z których lada moment mogło lunąć. Szczęście w nieszczęściu wiało i mimo, że czasem był to wiatr z rodzaju tych upierdliwych, to jednak robotę zrobił i chmurska przegonił.
Z podjazdu na Żar ;)
Z podjazdu na Żar ;) © k4r3l
Żar z trochę innej perspektywy ;)
Żar z trochę innej perspektywy ;) © k4r3l

Żar na luzie, ciut mocniejsze depnięcie pod Rychwałdzką, dalej eksploracja żywieckich przysiółków. M.in. Przyłękowa, gdzie chciało mnie pacnąć wyjeżdżające z podporządkowanej "cinkłeczento" a zza niego dziewczynka pod prąd - miała szczęście, bo zamiast mnie mogłoby to być jakieś auto. Udało się wyhamować...
Łowcy procentów ;)
Łowcy procentów ;) © k4r3l
Coś ostatnio dużo tych przełajów ;)
Coś ostatnio dużo tych przełajów ;) © k4r3l

Ukryty za gałęziami znak zwiastujący 14% podjazd (pod Łyskę) nie pozostawiał wątpliwości - trzeba to sprawdzić. Początkowo droga prowadzi asfaltem, jednak później zamienia się w duże płyty, po to by w końcówce poczęstować nas brukiem, starym asfaltem i... piachem. Ale warto było się wspiąć, chociażby po ten widoczek spod Łyski na Babią. Powrót przez Kocierz bez historii. Takie środy lubię :)
Babia z ostatnihc metrów, po których dało się jechać ;)
Babia z ostatnich metrów, po których dało się jechać ;) © k4r3l

Jurajsko-szosońsko

Niedziela, 14 czerwca 2015 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Ostatnio słuchane - Naumachia (Polska). "Analogowy" kawałek na cyfrowej płycie ;)


Nawet nie dziwiłem się tym mijanym po drodze grupkom kolarzy, którzy obrali kierunek przeciwny do naszego - góry przyciągają, ale nawet takim "góralom" jak my zdarza się czasem odstępstwo od reguły. Szybki przelot do Babic i meeting z Tomkiem przy podzamkowym skansenie - dziś tylko on był dysponowany, a szkoda, bo liczyliśmy na większą grupkę jaworznickich reprezentantów ;)

Wypas ;)
Wypas ;) © k4r3l
Dziś było dużo dobrej jakości asfaltów ;)
Dziś było dużo dobrej jakości asfaltów ;) © k4r3l

Ale zdarzały się i takie obrazki ;)
Ale zdarzały się i takie obrazki ;) © k4r3l

Tutaj myślenie nawigacyjne kompletnie mi się wyłączyło - oddałem się rowerowaniu ustalając swoją lokalizację dopiero przy bardziej charakterystycznych miejscach. A tych dziś nie brakowało, o czym nasz przewodnik zawsze w kilku, niekoniecznie nadających się do publikacji, słowach informował ;)
Pustynia Błędowska jest OK :)
Pustynia Błędowska jest OK :) © k4r3l
Znowu zamek, znowu ruina - wiało nudą ;)
Znowu zamek, znowu ruina - wiało nudą ;) © k4r3l

Jurajskie miejscówki są bardzo urokliwe - kątem oka zerkaliśmy także w las, gdzie wiły się zachęcająco wyglądające single, ale dziś miała być tylko szosa. No właśnie, miała... Odcinki przełajowe czy jak ten wybitnie górski (od zamku w Pieskowej Skale) dały się we znaki 25mm continentalom nabitym do 6.5 bara ;)

Skała :)
Skała :) © k4r3l
Rowerowo i zamkowo ;)
Rowerowo i zamkowo ;) © k4r3l

Ruiny jak to ruiny - robią wrażenie, choć nie wszędzie da się dotrzeć na szosie, niekiedy było koniecznie prowadzenie, innym razem odpuszczaliśmy, ale Kuba dzielnie na góralu wjeżdżał wszędzie (m.in. Smoleń(sk) czy ostatni na trasie Tenczynek) - szacun!

Przełaje ;)
Przełaje ;) © k4r3l
Szosa MTB - prawie jak w Beskidach ;)
Szosa MTB - prawie jak w Beskidach ;) © k4r3l

Świetne wrażenie robiła także Pustynia Błędowska, chociaż tamtejszy krajobraz coraz bardziej zielony. Majaczące na horyzoncie zabudowania np. Dąbrowy Górniczej prezentowały się zacnie. To również był ciekawy punkt trasy a zwłaszcza informacja naszego przewodnika (tak na marginesie strasznie wulgarny typ, nie polecam;) o tym, że można tam zrobić niezłe rowerowe safari. Słowem: jeździłbym ;)

Bruki też były ;)
Bruki też były ;) © k4r3l
Zamek Tenczn :)
Zamek Tenczn :) © k4r3l

Rozdzieliliśmy się tradycyjnie w Babicach i pomknęliśmy z Kubą na Wadowice. Tam krótki i ostatni już popas we Frydrychowicach. Nie smakowało już nic - pepsi be, banany bez smaku, jabłka ohydne, ice-tea po minucie zamieniająca się w ciepły rosół ;) A jeść i pić trzeba! ;) W Andrychowie podejmuję decyzję - robię atak na życiówkę. Poprzedni rekord to pamiętna wyprawa do Zakopca z zacną ekipą sprzed dwóch lat - najwyższy czas to poprawić. Zwłaszcza, że szosa zobowiązuje ;) Zegnam się z Kubą i jadę po kilka dodatkowych km'ów.

Nocna Targanica - ktoś naprawił znak ;)
Nocna Targanica - ktoś naprawił znak ;) © k4r3l

W Roczynach kurs na Porąbkę, lecę przez Kobiernicę na zaporę. Tam pierwsze krople deszczu i błyski w oddali. A tu jeszcze trzeba wrócić przez... Wielką (i mroczną o tej porze;) Puszczę, na końcu której czeka... Przełęcz Targanicka. Świetny wypad krajoznawczy, dzięki za towarzystwo i przewodnictwo, życiówka pobita, a na 300 jeszcze przyjdzie czas, ale bez napinki - ultrasem nie jestem ;)

Pętelka z Tool'em ;)

Środa, 10 czerwca 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Ukrainsko-rosyjska kolaboracja (duet) , czyli porozumienie ponad podziałami w postaci projektu Dan Deagh Wealcan. Dla fanów eksperymentalnego rocka.


Jak już się wyjść z Krzychem na rower to zawsze się kończy tak samo - przegadane :D No ale raz na ruski (tfu, tfu;) rok człowiek widzi typa, to tak musi być ;) Pętelka na totalnym lajcie, bez żadnych ataków na KOMy :D

ps.3 tysie pykły, a tu jak na złość odcisk na stopie i problemy z paznokciem (standard) - może do nd się poprawi :) Kuracja piwna mode: ON :)

Łysa Hora (CZ) z bandą :)

Czwartek, 4 czerwca 2015 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Odpowiedni podkład, czyli czeskie Třináct Stoleti :)



Łysa Hora - jeden z planów na ten rok został zrealizowany szybciej niż się spodziewałem, może dlatego, że na spontanie? Obyło się bez tworzenia szumnych wydarzeń na fb czy forum - kilka zjebek i mocnych słów przez sms i o 11 na cieszyńkim rynku pojawiło się... 11 kolorzy! Szok i niedowierzanie ;) Daniel pięknie nas poprowadził do celu.
Panie Gustav, na plaże to inny direkt :D
Panie Gustav, na plaże to inny direkt :D © k4r3l
Daniel-przewodnik i orędownik ;)
Daniel-przewodnik i orędownik ;) © k4r3l
Niech Was nie zmyli ten szelmowski śmiech - idzie mi w pier..olić ;)
Niech Was nie zmyli ten szelmowski uśmiech - idzie mi w pier..olić ;) © k4r3l

Trafiło się kilka fajnych i widokowych skrótów. Praktycznie cały czas na horyzoncie majaczył nam nasz cel - charakterystyczna wieża na wysokości 1323m. Do Krasnej dojechaliśmy z kilkoma przystankami na ogarnięcie grupy, w tym jednym na zakupy, gdzie dowiedzieliśmy się, że woda niegazowana to neperliwa :D

Cel namierzony :)
Cel namierzony :) © k4r3l
Corozki bliżej ;)
Corozki bliżej ;) © k4r3l
Prawie jak w dolince kocierskiej, a to przecież Krasna ;)
Prawie jak w dolince kocierskiej, a to przecież Krasna ;) © k4r3l

Sam podjazd re-we-lac-ja! Gdyby nie miejscami dziurawa nawierzchnia byłoby idealnie, ale to przeszkadzało głównie na zjazdach. Niestety gps nie policzył mi segmentu uphill'owego błądząc gdzieś poza podjazdem właściwym przez co jest pretekst, żeby tam wrócić raz jeszcze. Dojechałem dłuższą chwilę po Danielu, który zmieścił się w niecałych 40 minutach i załapałem się na "szerokie pudło" na czwartym miejscu :)
Początek podjazdu i zbieranie sił :)
Początek podjazdu i zbieranie sił :) © k4r3l
Łydy pieko, a to dopiero początek :)
Łydy pieko, a to dopiero początek :) © k4r3l
Lama ciśnie z blatu :D
Lama ciśnie z blatu :D © k4r3l

Na szczycie chwila dla reportera, pogaduszki z Polakiem, który wjechał tu rowerem... elektrycznym :) oraz popas w tamtejszym schronisku (spagety + mały Radegast). Ciekawostka kulinarna: spaghetti w wydaniu czeskim to makaron z dużą ilością sera i... keczupem :) Obyło się bez okupowania toi-toia :)
Tak wygląda ostatni wiraż przed szczytem :)
Tak wygląda ostatni wiraż przed szczytem :) © k4r3l
Można i tak, silniczek Yamahy i średnia pod górę 14km/h :D
Można i tak, silniczek Yamahy i średnia pod górę 14km/h :D © k4r3l
Charakterystyczny obelisk na szczycie, widoczki średnie :)
Charakterystyczny obelisk na szczycie, widoczki średnie :) © k4r3l
Dokumentacja musi być :)
Dokumentacja musi być :) © k4r3l

Droga powrotna to walka z wiatrem, do Cieszyna grupka zdążyła się konkretnie porwać, ale fajnie bo czekali na spóźnialskich, czyli przykładowo mnie :) W Cieszynie pożegania czas i każdy rusza w swoją stronę. Diabelski plan zakładał Salmopol, ale z racji późnej pory i konieczności dłuższego popasu odpadał. Koniec końców jechaliśmy wcale też nie krótko przez Goleszów, Górki i Jaworze. W Bielsku postanowiłem zrekomepensować sobie brak Białego Krzyża Przegibkiem i na totalną dobitkę - Przełęczą Targanicką.
Spagety po czesku :)
Spagety po czesku :) © k4r3l
Oscypek na Przegibku :)
Oscypek na Przegibku :) © k4r3l

Łysa Hora odhaczona, kolejne zakręcone osoby poznane, tegoroczny rekord trasy ustanowiony. Takie Bosze Body to ja rozumiem - dzień święty święcić :)

Kocierz x 2

Wtorek, 2 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Standardowy kierunek po pracy. Szybki, wyjazd bez zbędnych przygotowań, chociaż z obawami czy nie rozpęta się jakaś burza... Ostatecznie pokropiło tylko na granicy Sułkowic z Targanicami, a nóżka podawała na drugim podjeździe i udało się uzyskać całkiem dobry czas.

Szybki Kocierz :)
Szybki Kocierz :) © k4r3l

Matyska - góra wiatrów ;)

Sobota, 30 maja 2015 · Komentarze(2)
Chyba już wrzucałem Coffinfish, ale właśnie ukazała się debiutancka płytka tego krakowskiego zespołu i nie sposób o tym wydarzeniu nie wspomnieć. "I Am Providence" to bardzo przyjemne, bujające, choć wciąż mocne granie. Dla odmiany w wersji live, bo całkiem fajnie tu wszystko słychać.


Wiecie od czego jest wiatr? Oprócz oczywiście wiania w mordę? Także od krzyżowania planów ;) Te były ambitne - potwórka Tour de Pilsko sprzed dwóch lat. Jednak wizja walki z żywiołem przez 200km przegrała z rezerwowymn pomysłem zdobycia Matyski - nie było mnie tam jeszcze. Górka znana jest z kontrowersyjnej drogi krzyżowej, na stacjach której stoją rzeźby pełne nieścisłości i miejscami dwuznacznej symboliki. Toczą się dyskusje co też artysta miał na myśli, czy nie zakpił z tradycji chrześcijańskich, etc. Jakoś na miejscu nie wzięło mnie na podobne refleksje - może to też z powodu tego wiatru? Hu nołs :)
Na zaporze w Porąbce - są fale, jest wiatr ;)
Na zaporze w Porąbce - są fale, jest wiatr ;) © k4r3l
Na zjeździe z Przegibka ;)
Na zjeździe z Przegibka ;) © k4r3l
Beskid Żywiecki ;)
Beskid Żywiecki ;) © k4r3l
Nie dość, że się błyszczy, to jeszcze jest podświetlany ;)
Nie dość, że się błyszczy, to jeszcze jest podświetlany ;) © k4r3l
Ups, czarno to widzę ;)
Ups, czarno to widzę ;) © k4r3l
Klasyczny schron :D
Klasyczny schron :D © k4r3l

Powrót tradycyjnie drogą na Żywiec gdzie łapie się na KOMa (ex equo kilka takich samych czasów) o jakże wymownej nazwie "Za wonią Browaru - Sprint" - grunt to dobra motywacja, hehe. Powrót przez Kocierz zakłócony przelotnym opadem przeczekanym pod wiatą przystanku wraz rowerową parką wracającą właśnie z Przełęczy Kocierskiej. Burza poszła w stronę Madohory, jednak zrobiło się tak parno, że na podjeździe pod przełęcz zwyczajnie się zagotowałem i mnie odcięło. Organizm widać nieprzyzwyczajony do takich wysokich temperatur majowo-czerwcowych :D

A po deszczu wychodzi słońce ;)

Czwartek, 28 maja 2015 · Komentarze(1)
Wczoraj miała miejsce premiera "Kung Fury" - 3 miliony wyświetleń w ciągu doby - to mówi samo za siebie. No i ta Barbarianna... ;) Więc dziś zamiast muzyczki cały, 30minutowy film ;) Idealny odmóżdżacz na piątek, hehe.

Nareszcie! Po fatalnym tygodniu wreszcie pierwszy słoneczny, choć jeszcze chłodny dzień. Damian zarzucił pomysłem popracowego szosowania, więc tuż po finishu 18 etapu Giro obraliśmy kierunek na Przełęcz Kocierską (oprócz nas ten sam pomysł wdrożyło kilku innych smiałków). Na drogach nawet spokojnie, tempo nie za szybki, bo nie licząc kilku sprintów, większość przegadane :)

Dolinka kocierska jest ok :)
Dolinka kocierska jest ok :) © k4r3l
Hmmm, ale chyba nie ladacznice? :)
Hmmm, ale chyba nie ladacznice? :) © k4r3l
Regeneracja :D
Regeneracja :D © k4r3l

Po koncercie, w deszczu ;)

Niedziela, 24 maja 2015 · Komentarze(3)
Idiotycznych pomysłów ciąg dalszy. Tym razem wymyśliłem sobie 5h przed startem koncertu, że jednak na ten koncert się wybiorę :D Ustaliłem tylko czy będzie okazja do skitrania roweru na czas koncertu (dzięki Kuba za użyczenie piwnicy). W jedną stronę PKP co by na koncercie wyglądać jak człowiek kultury (tym razem nie fizycznej;) a z powrotem już mnie było wsio-ryba. A więc w deszczu i w kilku warstwach na sobie, w tym kurtce robiącej za miniówę chroniącą dupę :D

Nie ma lekko ;)
Nie ma lekko ;) © k4r3l
Było warto, jak cholera!
Było warto, jak cholera! © k4r3l

Sam koncert mega-pyszny, kto tam z Gdyni czy Olsztyna niech wbija za tydzień na dwa ostatnie koncerty trasy. A rozpoczęli go tak jak na zamieszczonym poniżej wideo sprzed miesiąca.