Dwa wpisy temu wspominąłem o pewnych rodzinnych rodzinnych koligacjach dwóch jegomości o nazwisku Patrick. Starszy z nich, Robert to aktor, młodszy, Richard, to wokalista. I to jaki wokalista! Zdziera zawodowo gardło w Filter - kapeli uprawiającej rocka industrialnego, czyli takiego z odrobiną elektroniki;) Najnowsza płyta w maju, a tymczasem do sieci trafiły dwa nowe numery. Do końca nie mogłem się zdecydować, który tu zamieścić, ale w końcu stanęło na "We Hate It When You Get What You Want" ;)
Dno i trzy metry mułu - tak można podsumować ostatnie 3 tygodnie. Nie działo się absolutnie nic rowerowego - widząc to co się dzieje za oknem kompletnie nie miałem ochoty się nigdzie ruszać. Już myślałem, że weekend będzie równie gówniany, bo pół piątku lało jak z cebra aż tu po południu przestało i nawet się przejaśniło. Długo się nie zastanawiałem, wsiadłem i pojechałem. Na Kocierz.
Tylko tyle dziś, jak na taki długi przestój to nawet ok. W połowie drogi na przełęcz drogi robią się mokre, na poboczu wciąż zalega masa śniegu. W drodze powrotnej minąłem się z dwójką rowerzystów także nie tylko ja poczułem głód :) Dobrze w końcu zostawić zimowe ciuchy w domu :)
Nowa Alicja jakoś specjalnie mnie nie wciągnęła, choć z ostatecznym werdyktem wstrzymam się do premiery albumu. Poprzedni był zaskakująco dobry, więc są szanse, że panowie i tego materiału nie położą ;)
Niedzielne przedpołudnie prezentowało się wyjątkowo parszywie. Z zapowiadanych 10 stopni zrobiły się tylko 4, na dodatek chmury nie wyglądały zachęcająco. Zaufałem prognozie meteo, założyłem sliki i pojechałem do... Suchej ;) Drogi o dziwo suche, ruch znikomy. W samej Suchej Beskidzkiej spokojnie choć zimno. Powłóczyłem się po rynku i zawitałem pod zamek.
Jako że niedziela trafiłem pod 'dom kościelny', w którym urzęduje sobie poseł PiSu, a obok jest jeszcze salon ślubny - niezły trójkąt ber.. beskidzki, hehe. Uciekłem stamtąd w kierunku Wadowic ruchliwą jak diabli dwudziestką ósemką. Już zapomniałem jak ta trasa potrafi zmęczyć, podjazdy dawały w kość - to jednak nie to samo, co spokojny uphill na Kocierz... Minęło mnie dwóch machających bikerów - szacun ;)
W Papalandzie nie byłem wieki, stąd naszła mnie refleksja, że JPDrugi się pewnie w grobie przewraca jak patrzy na ten zabetonowany i wybrukowany rynek - no ale interes musi się kręcić, gdzieś te tłumy przyjezdnych trzeba przecież ugościć. Najlepiej niech posadzą tyłki na betonie... Bez kombinowania ze szlakami rowerowymi wróciłem główną drogą do Andrychowa. Szaro i ponuro, ale z perspektywy siodełka jakby lepiej ;)
Dziś będzie utwór z albumu, który jak na razie znajduje się na najwyższym szczeblu w mojej prywatnej klasyfikacji polskich albumów roku 2013. Łódzki Tenebris powrócił po 4 latach w wielkim stylu! Progresywny materiał najwyższych (kosmicznych) lotów!
Czwartek wieczór i szybki szpil na Kocierz przed zapowiadaną kaszaną pogodową. Już wówczas zaczynało sobie mżyć, na drogach mokro, ale perspektywa beznadziejnego weekendu nie pozostawiała wyboru...
Chwilę przed wyjazdem zamontowałem nową kierę. Wysłużonego Ritcheya 560mm (5*) zamieniłem na okazyjnie wylicytowanego KCNC 600mm o kącie odchylenia 10*. Różnicy w ergonomii powalającej nie ma, za to zrobiło się więcej miejsca i można ustawić optymalnie klamki pod jeden, dwa palce. Rogi póki co zostają...
Dawno nie było klasyki. Meat Loaf jak na stare lata trzyma się świetnie, pomimo choroby ciągle koncertuje, wydaje nowe płyty (już niestety nie tak dobre jak wcześniejsze klasyki) a głos jego wydaje się być nadal mocny. Poniżej jeden z jego poruszających utworów z 'filmowym' teledyskiem, do jakich nas przez lata przyzwyczaił. Polecam pooglądać i posłuchać, bo utwór jest jednym słowem KA-PI-TAL-NY! Jako ciekawostkę podam, że w jednym z epizodów gra znany z ról w Terminatorze czy The X Files Robert Patrick - starszy brat wokalisty Filter, ale to już temat na osobną historię... ;)
Za oknem pogoda taka, że ruszać tyłka się odechciewa - słońca zero, ciepła zero, za to mamy resztki śniegu, chmury i wiatr. Żeby uniknąć zwłaszcza tego ostatniego powłóczyłem się dla odmiany po okolicznych wioskach, które leżą w dolinach osłonięte górami. Zawitałem do Zagórnika, potem trzasnąłem fajny podjazd przez Sułkowice-Bolęcinę a na końcu, po skrócie wiodącym bezdrożami wylądowałem pod "ski centrum" Czarny Groń w Rzykach Praciakach. Przy okazji liznąłem trochę 'terenu' gdzie powalczyłem o przyczepność na resztkach zlodowaciałego śniegu.
Trochę mnie zaczyna drażnić gps i jego durne odczyty - gdzie ja tam niby wjechałem na 670mnpm?! Wydaje się, że 500 to maks co wycisnąłem z tych kilku górek... To pewnie przez pogodę albo dlatego, że jeżdżę ze schowanym odbiornikiem w kieszeni...
Znowu będzie mocniejsze uderzenie, a co, niech psioczą ludziska, hehe. Szykuje się pierwsza od 1996 roku! studyjna płyta kultowej brytyjskiej kapeli Carcass (czyt.padlina;). Z tej okazji warto sobie przypomnieć w jakim stylu zakończyli wówczas karierę. Na "Swansong" poszli w zgniłego, nieco niechlujnego rocka zabarwionego metalem - ciekawa próba, choć daleka od typowego stylu Carcass...
Sobotni standard uphillowy, żeby trochę podpompować łydę, hehe. Momentami słońce ładnie grzało, na Kocierzu ostatki sezonu narciarskiego i kilkoro dosłownie zapalonych narciarzy. Ilość wręcz niewspółmierna do parkujących pod knajpą samochodów... Zarówno Przełęcz Kocierska i Targanicka z obu stron, co by było ciekawiej i intensywniej. Wciąż ślisko na drodze, co chwile widać ślady opon niebezpiecznie zbliżające się do barierek, powyłamywane słupki i tego typu rzeczy. W ubiegłym tygodniu mistrzem okazał się jednak ten typ: http://bit.ly/13xddnE - gratuluję wyobraźni...
Serial "Californication" może śmieszyć, może gorszyć, ale może też zaskakiwać. Głównie muzycznie. Tak też i stało się w końcówce ostatniego odcinka, kiedy to w nietypowej aranżacji poleciał pewien znany utwór jeszcze bardziej znanego zespołu, który już wkrótce zagra dwa koncerty w Polsce. No po prostu mistrz i miękkie kolana! Szkoda, że to takie krótkie...
Fajny dzień na jazdę, szkoda tylko, że w robocie trzeba siedzieć, kiedy za oknem pierwsze słońce od paru tygodniu. Szybka rundka na Kocierz (z jednej i drugiej strony;) i nigdzie dalej - rano i wieczorem wciąż jest na minusie, czyli mówiąc wprost: dalej pizga! :) Miejscami ślisko...
Tommy Say No pochodzą z Bielska-Białej i właśnie wydali najnowszą płytę! Promuje ją singiel "Cops" czyli o psach będzie, dwunożnych, hehe. Jak ktoś lubi nowoczesne, energetyczne granie z pogranicza metalu i hard core'a to z pewnością nie przejdzie obok tej nutki obojętnie ;)
Krótki wyjazd między Kowalczyk a Radwańską ;) Tradycyjny atak na Kocierz z jednej i drugiej strony. Co ciekawe, droga od ośrodka w kierunku Żywca w o wiele gorszym stanie. Widoczność maksymalnie na 50 metrów, pod samym ośrodkiem może na 20...
Na Targanicką już się nie dostałem, a to dlatego, że tamtejsza droga przy tej minimalnej odwilży przypominała poligon. Na przód założyłem ostatnio wyjątkowo wysłużonego Racing Ralpha, także nie było sensu pchać się w taką breję z takim laczkiem. Przedni błotnik był dziś konieczny, bez niego byłbym zabłocony po 10 minutach. Ps. to pierwszy trip z 1000m przewyższeń w tym roku :)
Duet z Brighton nie zawodzi! To co prawda kawałek z wydanej w ubiegłym roku płyty "In Time To Voices" ale ma nową, profesjonalną oprawę wideo i choćby dlatego warto go sobie przypomnieć. W tzw. międzyczasie pojawiła się z nowa EPka z kilkoma premierowymi kawałkami, niestety dostanie ich płyt w Polsce graniczy z cudem, a szkoda...
Rozprawiwszy się z PITem pojechałem z zamysłem pokrążenia po okolicy. Po 20tej to już nie za dużo można zobaczyć, więc jakoś nie było parcia na dłuższą traskę. Zresztą to trening więc na dobrą sprawę powinien widzieć tylko przednie koło, hehe. Pokusiłem się na Przełęcz Targanicką a tam droga biała i lód pod ciekną warstwą śniegu, także w dwóch najbardziej stromych miejscach musiałem skapitulować z powodu fatalnej trakcji. Marny dystans ale chociaż kilka cennych metrów w pionie udało się zdobyć ;)
Nie lubię polityczno-ideologicznego bełkotu, ale dzisiejszy dzień obfitował w dość zaskakujące njusy. Co ciekawe, abdykację papieża przyćmiła wg mnie informacja o tym jakoby brzozę, tak TĄ brzozę, ścięto nie na wysokości 720cm a 666cm. Przypadek?:) No to na rozluźnienie piosenka oazowa ;)
Pierwszy wyjazd w 2013 roku - taki symboliczny, testowy. Sprzęt się nie rozleciał, a więc wszystko raczej dobrze poskręcałem;) Amor mimo -7 stopni pracuje bajecznie. Hamulce jeszcze bez mocy, bo póki co na klockach oryginalnych, ale nie widzę sensu zmieniać. Oponka Mountain King II wżyna się w śnieg fachowo, ale trochę się zdziwiłem kiedy zaczęło mi rzucać przodem - powietrze gdzieś znalazło ujście, chyba wentyl uszkodzony. Pomogło podpompowanie, ale po tym zajściu odpuściłem dalszą jazdę. Do wyregulowania jak zwykle biegi - w miejscu zmieniały się perfekcyjnie, ale już pod działaniem siły łańcuch przeskakiwał na kasecie... Poza tym piękna, delikatnie mroźna zima. Wieczorny klimat na leśnych singielkach nie do opisania. Jutro jak dobrze pójdzie powtórka, może ciut konkretniejsza ;)
Pekla - litewski zespół grający heavy metal, który oni sami określają mianem speed'n'roll. Od pierwszych taktów albumu zatytułowanego "Degsit!" (niestety nie wiem co oznacza ten termin) oniemiałem z zachwytu. Bo wiecie, śledzę trochę to co się dzieje na polskiej scenie i otwarcie powiem, że z młodych kapel żadna nie ma startu do Litwinów. A to wokal z fatalnym akcentem, a to kiepskie opanowanie instrumentów i toporne aranże. Tutaj tego nie ma, jest za to masa odjechanej rytmicznie i aranżacyjnie muzyki. Album zaczyna się kawałkiem "Nauja jega", co oznacza "Nową siłę". Dla fanów Accept, Judas Priest i...Motorhead!
Jak ostatki to ostatki. Obiecuję, że to będzie mój ostatni NIEROWEROWY wpis. Zostajemy jeszcze na moment w warsztacie. Wszystko już poskładane do kupy. Wczoraj jeszcze zawitałem do serwisu celem nabicia sterów i przycięcia rury sterowej. Dziś zakończyłem montaż całości. Rogi wróciły od lakiernika, czyli z piwnicy, hehe. To taka wisienka na torcie. Dwie warstwy czarnego podkładu, logówka bikestats a następnie kilka, może kilkanaście warstw przezroczystego akrylu w sprayu dla utwardzenia, zabezpieczania przed uszkodzeniami i połysku :) Całość na poniższych obrazkach a szczegóły konfiguracji na 2013 rok w profilu roweru.
Jeszcze w ramach warsztatowego bonusu porównanie "balonowatości" opon o rozmiarze 2.2''. Jak widać rozmiar rozmiarowi nierówny. Przy tym samym ciśnieniu, czyli ok. 3.5 bara poczciwa Kenda Karma jest szersza o ok. 0.5cm od nowiutkiego Mountain Kinga II. W ogóle te Continentale są strasznie ciasne i naciągnąć je na rafkę to nie lada sztuka.