Grey Season mieli patent, żeby mnie zatrzymać przy swoich dźwiękach. Patent dość ryzykowny, bowiem postanowili połączyć współczesność z klasyką, a warto zaznaczyć, że niejeden już próbował i się na tych eksperymentach przejechał. Im się jednak udało!
Szybka przełęcz Kocierska. Po drodze mijam sporo kolarzy zjeżdżających/podjeżdżających, w tym Damiana, którego musiałem krzykiem obudzić, bo wyglądał jakby drzemał na podjeździe ;) Na zjeździe powrotnym wyprzedziłem na jednej z serpentyn zachowawczo zjeżdżającego kolarza, potem już się nie śpieszyłem i siedział mi na kole do samego Andrychowa ;)
Boziuuuu, jak to jest moc okrutna to ja nawet nie. Piekielnie fest gibki i tłusty jak łydka samego Lysyfera rock'n'roll, nad którym unosi się zapach infernalnej siarki! ;)
Ten zespół ma u mnie dozgonne propsy, za to co do tej pory nagrał. Świetny mariaż nowoczesności z hardrockowym old schoolem w stylu Sabbs czy Zepplin.
Dla urozmaicenia szybki wypad w teren. Szosa może i dominuje w tym roku, ale dobrej jazdy w terenie oraz pacierza nie odmawiam ;) Na Leskowcu cisza, spokój i... Tatry ;)
Płyta Zachlapanego Szczypiora (hue hue) zrobiła mi dzień. Dawno się tak nie uśmiałem. Nie mogłem znaleźć wersji studyjnej, ale ten koncertowy wykon jest całkiem OK.
Death metalowa wersja tego musicalowego klasyka zrobiła mi dzień ;)))
Niedziela to apogeum upałów, ale w końcu jest lato! Dopiero narzekaliśmy, że zimno, albo że śniegu nie ma ;) Cóż taka kolej rzeczy i natura Polaka, że ponarzekać musi ;) Dziś po sesji TV najpierw RedbullTV a później w Eurosporcie zaczęło mnie sumienie gryźć, że weekend przesiedziany. Także bez większych kombinacji szybki objazd najbliższych przełęczy. Przejazd przez Wielką Puszczę bardzo przyjemny. Na koniec pobijam swój czas na powrocie z Kocierza do Andrychowa - średnia wyniosła równiutkie 50km/h.
W końcu koszulka tinkoff-saxo zobowiązuje :DDDD
Wtorkowy, wieczorny wypad n Kocierską - totalnie na lajcie, bez spiny, co zresztą widać po braku pucharków na stravie ;) Półrocze zamknięte godnie - rekordowy czerwiec (wiem, wiem, co to dla was takie marne 1285km ultrasi :) dobrze rokuje na najbliższe tygodnie. Zobaczymy co czas pokaże - oby zdrowie i pogoda pozwoliły się wyszaleć ;)
Dziś w ramach kącika muzycznego nie będzie tradycyjnych dźwięków (tak, znowu w trasie słuchałem Modestep!;) ale będzie taki oto song. Można sobie dopisywać czy to do biegania, czy to do jeżdżenia na rowerze jakieś wielkie filozofie, lecz prawda jest bardziej oczywista, pod czym się obiema ręcami podpisuję ;)
Sobota pod znakiem szosingu. Czyli powtórka z Tour de Pilsko sprzed 2 lat. Wtedy z ekipą, tym razem solo. Też spoko, zwłaszcza jak dobra nuta w słuchawce ;) W Żywcu postraszyło deszczem, podobnie było w Ujsołach, ale ogólnie ciepło i przyjemnie - od szpiegów, którzy wybrali się w teren dostałem cynk, że tam z kolei warun jest delikatnie nieznośny, bo parny ;)
Trasa po słowackiej stronie to pamięciówka wzrokowa, czego efektem było pomylenie skrętu i nadprogramowy przełaj po polnej drodze ;) Z obserwacji wynika, że życie naszych południowych sąsiadów w przygranicznym Novocie to czysta sielanka (zwożenie siana, koszenie trawy itp.) - ruch na drogach znikomy, ale niestety alsfalty gorsze niż u nas ;)
Droga przez Orawską Polhorę to porażka - remontują ją kolejny rok, ruch wahadłowy - strasznie się dłużył ten odcinek.Od granicy już znaną opcją przez Przełęcz U Poloka do Żywca i kierunek Przełęcz Kocierska z wariantem obok sanktuarium w Rychwałdku.
Kto kojarzy z jakiej powieści Kinga pochodzi Kapitan Trips i kim, a raczej czym un jest? ;)
100% XC, czyli ostre podjazdy i techniczne zjazdy (również single) dające też sporo funu. Dla odważnych są też konkretne skocznie czy też dropy, ponieważ końcówka trasy przechodzi przez "plac zabaw" dirt'owców. Następnym razem muszę zabrać małą piłkę do drewna, żeby udrożnić jeden bardzo fajny przejazd ;) Przydałoby się też wykopać kilka przyziemnych pieńków albo je chociaż jakoś oznaczyć, żeby były widoczne - szkoda by było coś na nich urwać ;) Póki co wytyczona pętla ma niespełna 3km, do pełni szczęścia brakuje jeszcze ok. 1 km, ale da się to zrobić, tak, żeby trasa się nie krzyżowała ;)
Nie mogę przestać słuchać tej płyty :) Takich perełek jest tam więcej! Kręci się przy tym wyśmienicie! Ałtstending! ;) To pisałem ja - ponoć metaloffiec :D
Wyjazd bez większej historii, będą więc cyferki ;) Przepalenie nogi pod Kocierz (x 2) oraz na sprincie powrotnym (4km zjazdu z przełęczy + 5,5km lekko obniżającej się drogi ze średnią ponad 46km/h - osobisty rekord avg na tym odcinku to prawie 48;). Na koniec spokojny rozjazd z kilkoma drobniejszymi hopkami zwieńczony bardzo fajnym zachodem słońca ;) A pomyśleć, że kiedy wyjeżdżałem zbierało się na deszcz... :D
W periodyku zwanym Noise Magazine album Tau Cross został uznany płytą numeru. Jako że to czasopismo tworzą zacne persony postanowiłem sprawdzić, co tez ów Tau Cross pogrywa. Jak na moje ucho to połączenie punk'n'rolla ze stoner rockiem. Bardzo zresztą udane!