Wpisy archiwalne w kategorii

Drogi

Dystans całkowity:19506.39 km (w terenie 272.70 km; 1.40%)
Czas w ruchu:894:16
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:284759 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:101555 kcal
Liczba aktywności:325
Średnio na aktywność:60.02 km i 2h 46m
Więcej statystyk

A miało być lajtowo ;)

Niedziela, 29 lipca 2012 · Komentarze(11)
Po 4 latach wróciła legenda thrashu czyli Testament. Wydawać by się mogło, że najlepsze czasy mają za sobą, ale nowy krążek zdaje się potwierdzać, że w metalu zasada mówiąca iż muzyk jest jak widno - im starszy tym lepszy, jest trafna. Tak sobie pogrywają w utworze tytułowym - prawda, że ładnie buja?:) Przypomina mi także klasyk Pantery "This love".


Niedziela z założenia miała być bez podjazdów, o taki szybkie "Tour de Międzybrodzie" z powrotem na mecz Radwańskiej. Oczywiście jak to moje plany, nie wyszły, w sensie zdobyłem górkę, a nawet dwie, bo już w drodze powrotnej po zaliczeniu Przełęczy Targanickiej z racji sił, które ujść nie zdołały postanowiłem się wkulać na, i tu uwaga, będzie sensacyjnie - na Kocierz:)
Kokpit na Kocierzu ;) © k4r3l

Po drodze pod tą górkę wyminąłem dwójkę rowerzystów, którym wyraźnie ten chamski upał i dziwnie mocne podmuchy wiatru nie służyły. Jak wracałem, to jeszcze ich mijałem na podjeździe. No ale kurde, tu są góry, nie ma że boli :) Teraz oczywiście się rozpadało na dobre, krążą burze, więc udało się zrobić fajny trening w sprzyjających warunkach. Oby nikogo nie pokusiło jechać w góry, bo taką pogodę zapowiadali nie od dziś... No a wracając do igrzysk - niech chociaż siatkarze nie dadzą plamy...

HZ: 15% - 0:19:41
FZ: 27% - 0:35:56
PZ: 53% - 1:11:08


Zwyczajna sobota.

Sobota, 28 lipca 2012 · Komentarze(2)
Mark Tremonti, dobry przecież gitarzysta, wydał solową płytę i w sumie ta sobie myślę, że równie dobrze mógłby tego nie robić, bo nie ma tam nic czego byśmy wcześniej nie słyszeli na albumach Creed czy Alter Bridge. Może trochę mocniejsze brzmienie i szybsze kawałki no i od biedy można posłuchać. Z kronikarskiego obowiązku fakt ów odnotowuję...


Sobota wieczorem, taki tam standard - a jakże, na Kocierz. Ciężko mi się ostatnio cokolwiek wymyśla, w sensie planuje...
Zakaz jazdy po stadionie... © k4r3l

A powyższe foto obrazuje absurdalny zakaz jaki widnieje na bramie naszego stadionu miejskiego. Tyczy się oczywiście całego terenu wokół płyty, ale i tak ktoś musiał być naprawdę upierdliwy, żeby ten znak powiesić. Zwłaszcza, że nie widzę sensu wjeżdżania tam czymkolwiek (no, może walcem lub spychaczem). Kiedyś tam były kosze, słupki do siatkówki i generalnie kwitnęło sportowe życie, a teraz nie dzieje się tam praktycznie nic (bramy są zamknięte) oprócz kilku meczów / zadym* (*niepotrzebne skreślić) w miesiącu:)

.

Wtorek, 24 lipca 2012 · Komentarze(3)
Co wam powiem, to wam powiem, ale Wam powiem:) Gównianie się jeździ kiedy człowiek bije się z własnymi myślami. Dziś (tj. we wtorek;) jeden z takich właśnie wyjazdów. Życie.

Ten podjazd wyciśnie z Was krew, pot i łzy :) © k4r3l


Fotka archiwalna, czyli jeden z najtrudniejszych fragmentów uphillowych w Beskidzie Małym - tzw. trzeci podjazd kocierski :) Chyba jedyny w okolicy, na którym kręcę z młynka...



No i odpowiedni podkład :)

HZ: 33% - 0:29:21
FZ: 28% - 0:24:54
PZ: 15% - 0:13:55


Poniedziałkowy szpil :)

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · Komentarze(4)
Chyba lepszej rock'n'rollowej płyty w tym roku nie będzie! Turbonegro!!!



Cel podobny jak w niedzielę, tyle tylko, że tym razem z racji innych priorytetów i ograniczonego czasu odpuściłem jezioro i uphill przez Kocierz. Powrót po zmroku, na szczęście wieczór był ciepły... Fotka z niedzieli, dziś nie było a) czasu, b) weny c) światła :)

Czasami warto zjechać z głównej drogi;) © k4r3l


HZ: 23% - 0:44:51
FZ: 18% - 0:35:19
PZ: 40% - 1:17:22


Niedzielnie, nadjeziornie ;)

Niedziela, 22 lipca 2012 · Komentarze(2)
Ulver to zespół, na przykładzie którego można tłumaczyć pojęcie ewolucji. Droga jaką przebyli w skrócie wyglądała tak: od pogańskich black metalowych dźwięków poprzez elektronikę na psychodelicznym rocku (jak na razie) skończywszy. Tegoroczny album jest zbiorem coverów utworów powstałych dawno temu, bo jeszcze w latach 60! Trzeba przyznać, że Norwegowie kapitalnie odnaleźli się w tej stylistyce.


Nad Żywieckie i z powrotem (w dobrym tempie). Tym razem bez loggera, stąd bzdety typu 3700m przewyższeń w googlach. Tak naprawdę było lekko ponad 1km:) Nawet pulsometru zwariował pokazując 147% max.

Na jeziorze tłoczno :) © k4r3l


HZ: 23% - 0:44:51
FZ: 18% - 0:35:19
PZ: 40% - 1:17:22


Saturday unplugged :)

Sobota, 21 lipca 2012 · Komentarze(1)
Dostałem ostatnio płytkę od The Colonists. Znalazłem też klip (nawet motyw rowerowy się pojawia:) do jednego z utworów. Jak dla mnie za dużo wideoklipów kręcą a za mało się na muzyce skupiają przez co trochę chłopakom do Foo Fighters czy innych Pearl Jamów brakuje. Ale kilka ciekawych riffów spłodzili....


Sobota była paskudnie szara i w ogóle total beznadzieja. Jakieś 10 stopni na termometrze, a wydawało mi się, że jak patrzyłem ostatnim razem w kalendarz był lipiec.... Wyjazd po godzinie 18, bo akurat wtedy pojawiło się słońce (kiepski żart), które pomimo eksplozji na nim zachodzących nie grzało wcale... Tym razem dwa razy odcinało mi prąd i gdyby nie banan i baton, to bym zawracał raz-dwa. Dzięki temu mogłem jechać na pół gwizdka - dobre i to...

HZ: 19% - 0:16:35
FZ: 24% - 0:21:13
PZ: 44% - 0:38:21


Frajdei rajd;)

Piątek, 20 lipca 2012 · Komentarze(6)
To jest piękneeeee :)


Piątkowe popołudnie zaskoczyło przyjemną temperaturą i co najważniejsze, przestało wiać. Wyjechałem z zamiarem zrobienia standardowej rundki jednak w trakcie postanowiłem ją nieco przedłużyć i zaliczyć jeszcze jeden dodatkowy podjazd w okolicach Kozubnika.

Na Beskidku, czyli uphill, ma się rozumieć :) © k4r3l


Na podjeździe pod Kocierz wyminąłem jednego szosowca,. Prawdopodobnie był to poznany z dwa lata temu bajker, który wówczas narzekał na brak odpowiedniego przełożenia. Cóż, dzisiaj również walczył ostro:) Z kolei od drugiej strony podjeżdżała dziewczyna z chłopakiem na szosach, przez chwilę za nimi jechałem, ale tempo mieli jakieś takie turystyczno-romantyczno-filozoficzne:) Nie pozostawili mi innego wyjścia, musiałem ich objechać;)

Co mi w tym miejscu przypomina gościa, o którym, z braku laku, nie wspomniałem podczas ostatniego wypadu. Młodzik jakiś, wyjechawszy zapewne tuż po relacji z Tour de France spinał się ostro, żeby nie dać mi dojechać na przełęcz i na ostatniej prostej przed Kocierzem wyprzedził mnie ze stójki z zaciśniętymi zębami. Szkoda tylko, że na szczycie nie było ani premii górskiej, ani szampana, że o hostessach nawet nie wspomnę, hehe.

HZ: 16% - 0:23:36
FZ: 14% - 0:20:34
PZ: 56% - 1:21:03


Sobotni Kocierz ;)

Sobota, 7 lipca 2012 · Komentarze(8)

Ten kawałek Alice in Chains idealnie wpasował się w scenę z "Californication" :) Zresztą zobaczcie sami :)


Sobota wieczór. Już po Wimbledonie i po burzy z gradobiciem jaka przeszła nad moją okolicą. Browary w lodówce i trochę czasu do półfinałowego meczu Final Six. To chyba dobry czas na rower, a już na pewno na Kocierz. Na podjeździe, serpentynkę niżej, dostrzegam szosowca, co oczywiście mnie odpowiednio dopinguje. Szybki zjazd i powrót, tym razem podjechaniem pod ośrodek. A tam, jak to w weekend, tabuny ludzi i ze dwie pary nowożeńców trzaskających foty na pace hummera w towarzystwie białego lamborghini. Czego to ludzie nie wymyślą :)
Uniwersalny:) © k4r3l

A to takie zdjęcie -ciekawostka. Maszyna kolegi z pracy, czyli full z kasetą szosową/trekingową:) To się nazywa rower wszechstronny:)

HZ: 20% - 0:16:23
FZ: 17% - 0:13:49
PZ: 46% - 0:37:08


Treningowy klasyk

Piątek, 6 lipca 2012 · Komentarze(2)
Turbonegro is in da haus! Nowy album już od jakiegoś czasu jest na rynku. Jakby ktoś nie znał, to taka norweska odpowiedź na Motorhead :) A więc masa rock'n'rolla i jak zwykle pojechane teksty.


Po ostatnim wypadzie skurcze nachodziły mnie jeszcze przez kilka dni :) Znaczy dobry był on, ten wyjazd :) Dziś punktualnie o 20 pojechałem podciągnąć trochę w górę, czyli na Kocierz (z dwóch stron). Wcześniej, korzystając z wolnej chwili sporządziłem izotonik "home edition", jednak coś popieprzyłem proporcje. W sumie to przesoliłem, a nie przepieprzyłem. Pić się tego nie dało, więc można powiedzieć, że zaoszczędziłem:) A tak naprawdę pozostanę przy Oshee (na połowę z mineralną). Tylko co ja zrobię z tymi pozostałymi 2 litrami domowego specyfiku?:) Trzeba będzie trochę rozcieńczyć i jakoś to wchłonąć...

Wbrew pozorom to standard w kocierskiej okolicy:) © k4r3l


HZ: 25% - 0:21:07
FZ: 30% - 0:25:43
PZ: 22% - 0:18:13


Piekielne Krowiarki ;)

Niedziela, 1 lipca 2012 · Komentarze(20)
Dziś song słoneczny, pozytywny, taki tribjut dla cudownych dla rock'n'rolla lat 70tych (Kiss i te klimaty:) Poza tym kojarzy mi się z perypetiami Hank'a Moody'ego z "Californication".


Czyste szaleństwo. Tak w skrócie można nazwać ten trip. Pomimo 35*C nikt nie oponował - także we trójkę razem z Dominikiem i Darkiem wyruszyliśmy o 8 rano z Żywca zdobywać Krowiarki. Ja godzinę wcześniej, bo musiałem tam dojechać, oczywiście przez Kocierz, hehe. W Żywcu pomyliłem uliczkę i wylądowałem na jednej z tych jednokierunkowych usłanych kostką o skoku co najmniej 20mm - nic przyjemnego, hehe. Ale na ulicach wyjątkowy spokój, więc przerzuciłem się na chodnik:)
W drodze do Żywca :) © k4r3l

Chłopaki dojechali punktualnie i rozpoczęliśmy z wysokiego "C". Droga przez Gilowice i Ślemień minęła bardzo szybko :) W sumie zapamiętałem z niej tylko postój na światłach koło kościoła :) Dalej zaczęło się improwizowanie, czyli jazda wg tego, co pamiętałem z ostatniego wypadu. Wtedy miałem mapę, teraz niestety nie. Jak się okazało w kilku momentach musiałem ostro wytężać pamięć, ale głownie jechaliśmy na azymut przez wioski, w których czas jakby zatrzymał się w miejscu. Dużo podjazdów i zjazdów, także nogi cały czas się hartowały.
Darek i Dominik przed skrętem na Zawoję :) © k4r3l

Po zakupach w ostro klimatyzowanym markecie nadszedł czas na Przełęcz Przysłop. Dla chłopaków to był pierwszy poważniejszy sprawdzian tego dnia, który zdali bez zająknięcia;) Jazda przez Zawoję (najdłuższa wieś w Polsce) wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Na dodatek nie wiadomo skąd zaczęło wiać, oczywiście w twarz:/ Wymęczeni dotarliśmy do Mosornego, który można uznać za początek właściwego podjazdu pod Krowiarki. I we trzech jechaliśmy sobie razem ustępując tylko nadjeżdżającym pojazdom.
Ekipa na Krowiarkach (od L: ja, gość z Łodzi, Domink i Darek:) © k4r3l

Na przełęczy wyjątkowo mało ludzi. Pamiętam z ostatniego razu długo ciągnące się samochody zaparkowane po obu stronach drogi, tak dzisiaj było ich zaledwie kilka. Raz minęła nas tylko wycieczka słowackich turystów pytających się czy zabieramy rowery na Babią. W nawiązaniu do ostatniego wyczynu Wilka, mówię, że z rowerem to tylko na Rysy, hehe. Na szczycie pogadaliśmy chwilę z bajkerem z Lodzi (przyjechał do rodziny z Zawoi). Stwierdził, że ten podjazd, który właśnie zrobiliśmy jest znacznie cięższy od tego z Zubrzycy. Po wspólnej fotce pora było wracać, w tym momencie miałem na liczniku 100km, przede mną jeszcze 2/3 tego i dwie przełęcze po drodze :)
Co za ulga :) © k4r3l

Przysłop poszedł nawet ok, dalej postanowiliśmy wracać główną droga, bo chłopaki miały ograniczenia czasowe. Ostrzegałem ich przed tą drogą, ale w sumie nie mieliśmy dużego wyboru. Początek ok, do momentu kiedy zaczęły się fałdy. Jazda w pełnym słońcu z kilkoma taki podjazdami totalnie mnie wycieńczyła. Także w momencie kiedy każdy z nas pojechał w swoją stronę (chłopaki na Ślemień, ja do Lękawicy) zacząłem robić coraz częstsze postoje. Ten dłuższy zrobiłem nad potokiem kocierskim przy wodospadzie. Przegonił mnie dopiero płynący w moją stronę 1,5 metrowy wąż. Jak się okazało, to był niegroźny zaskroniec, który wydawał się bardziej wystraszony niż ja (w sumie do tej pory nie wiem czy żmije pływają, pewnie jak muszą, to pływają, hehe).

HZ: 22% - 1:32:03
FZ: 18% - 1:16:26
PZ: 54% - 3:46:38


Dalsza droga to już podjazd pod Kocierz, uwaga, z postojami, hehe. Jeden niewymuszony, na zmoczenie buffa, który dzisiaj działał wyjątkowo dobrze utrzymując kark i głowę w odpowiedniej temperaturze, drugi już mniej przyjemny, spowodowany złapaniem gumy:/ Serwis na poboczu w towarzystwie gryzących owadów i przejeżdżających samochodów zajął mi z 20 minut:) Ale przynajmniej przetestowałem pompkę. Intensywność pompowania takim gówienkiem zbliżona jest do częstotliwości uderzeń skrzydeł kolibra, ale jakoś poszło:) To był jeden z gorszych fragmentów na trasie, na szczęście już niedaleko domu:)



Dzięki chłopaki za wspólną jazdę i wzajemną motywację. Do następnego!

ps. gdzieś po drodze zgubiłem 4kg :) Nie żebym potrzebował, ale jakby ktoś widział proszę o kontakt :))