Po 4 latach wróciła legenda thrashu czyli Testament. Wydawać by się mogło, że najlepsze czasy mają za sobą, ale nowy krążek zdaje się potwierdzać, że w metalu zasada mówiąca iż muzyk jest jak widno - im starszy tym lepszy, jest trafna. Tak sobie pogrywają w utworze tytułowym - prawda, że ładnie buja?:) Przypomina mi także klasyk Pantery "This love".
Niedziela z założenia miała być bez podjazdów, o taki szybkie "Tour de Międzybrodzie" z powrotem na mecz Radwańskiej. Oczywiście jak to moje plany, nie wyszły, w sensie zdobyłem górkę, a nawet dwie, bo już w drodze powrotnej po zaliczeniu Przełęczy Targanickiej z racji sił, które ujść nie zdołały postanowiłem się wkulać na, i tu uwaga, będzie sensacyjnie - na Kocierz:)
Po drodze pod tą górkę wyminąłem dwójkę rowerzystów, którym wyraźnie ten chamski upał i dziwnie mocne podmuchy wiatru nie służyły. Jak wracałem, to jeszcze ich mijałem na podjeździe. No ale kurde, tu są góry, nie ma że boli :) Teraz oczywiście się rozpadało na dobre, krążą burze, więc udało się zrobić fajny trening w sprzyjających warunkach. Oby nikogo nie pokusiło jechać w góry, bo taką pogodę zapowiadali nie od dziś... No a wracając do igrzysk - niech chociaż siatkarze nie dadzą plamy...
@ Jeremiks: No nie może być inaczej, zarówno w kwestii muzycznej jak i uphillowej :) A co do bikemap to sugerowałem się błędem który mi wywalało, myślałem, że serwis padł a to błąd przeglądarki:)
@ Tlenek: wreszcie udało mi się oszukać pogodę i pojeździć co nieco:) A grzyby też są ok :) Zwłaszcza w jajecznicy :)
@ Marek: Nie no, to tak ironicznie napisałem :)
@ Mrozin: fajnie, że komuś chce się odpalać tego jutjuba :)
@ Piotr: no ja się w ogóle dziwię, jak oni na tych szosówkach sobie dają radę, nie tylko w deszczu! szacun!
@ Ela: hehe, prawda?:)
@ Funio: masz rację, tylko trochę w czasie się rozminęliśmy:) też mam czasem wrażenie, że wjeżdzam po tą czy inną górę, jakby innych przyjemniejszych rzeczy nie było do roboty, hehe. głupi czy jaki?:)
@ Este: dobry deal nie jest zły, ale to piwko to bym sobie życzył z dowozem do domu, hehe. Bo żadnego tam Radlera nie ścierpię :)
@ Uluru: siatkarze to sobie ostatnio ładnie przebimbali za Australijczykami, dobrze, że nie oglądałem, bo bym tylko nerwy stracił :)
I jak zwykle należą się gratulacje. Jak wychodziłem na rower o 14, to akurat zaczeło padać, i tak aż do teraz. Więc dzisiaj zero km, tylko wypad na grzyby :), pierwszy raz w tym roku.