Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:11463.42 km (w terenie 3837.70 km; 33.48%)
Czas w ruchu:804:06
Średnia prędkość:13.67 km/h
Maksymalna prędkość:71.50 km/h
Suma podjazdów:258184 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:163 (84 %)
Suma kalorii:69886 kcal
Liczba aktywności:220
Średnio na aktywność:52.11 km i 3h 47m
Więcej statystyk

Enduro Trails w roli kibica ;)

Sobota, 2 maja 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Stara szwajcarska thrashowa kapela. Pasuje do głównego punktu programu tego wpisu, czyli zawodów enduro ;)

Pogoda nie zachęcała, ale nastawienie było mocne od rana - jedziemy kibicować na Magurkę, czyli przyglądnąć się dwóm odcinkom specjalnym 3ciej edycji Enduro Trails. Na start drugiego OSu docieramy sekundy przed startem naszego kumpla Maćka (KRT) - jedno mrugnięcie oka i tyle go widzieli :) Po wcześniejszych opadach ścieżki były nieco trudniejsze, ale też bez tragedii. Warun na Lysej był kiepski: zimno, wilgoć, mgła - nie dało się tam długo stać, zwłaszcza, że zawodnicy nie palili się wcale do startu :)

Żółty szlak na Magurkę z Międzybrodzia :)
Żółty szlak na Magurkę z Międzybrodzia :) © k4r3l
Po opadach ;)
Po opadach ;) © k4r3l
Maciej w akcji ;)
Maciej w akcji ;) © k4r3l

Na OS nr 3 dojechał Maciek i udało się chwilę pogadać. Tu także czekało kilkunastu zawodników mimo to najszybsi już polecieli w dół. Na koniec kiełbacha i piwko na Błoniach i jak się to wszystko poukładało powrót przez Przegibek. Pogoda okazała się łaskawa - z każdą godziną było coraz lepiej i po porannych opadach nie było po południu już śladu. Także zupełnie niezmarnowana sobota ;)

Piotr Brzózka z JBG-2 na 3osie :)
Piotr Brzózka z JBG-2 na 3osie :) © k4r3l
Klimatyczny środek 3osu :)
Klimatyczny środek 3osu :) © k4r3l

Leskowiec bez spiny ;)

Niedziela, 26 kwietnia 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Lubię wracać do Psa Jedzącego Psa, bo to takie niezobowiązujące, przyjemne dźwięki. Ostatnio chyba nawet grali w Krakowie, ale ja już ich widziałem kilka lat temu we Wrocławiu na Green Feście. Trzeba im przyznać, że widzą jak rozkręcić imprezę ;)


W akompaniamencie dzwoniącej tarczy ;) Pojechałem na Leskowiec spotkać się z grupką jadącą od Łysiny. Czekając na nich pogadałem z jednym endurakiem, a kiedy pojechał to chwilę później zaroiło się na szczycie od rowerzystów: dwójka wjechała od Krzeszowa, jakaś parka od Śleszowic, potem 6 "naszych" - normalnie szał :)

Się komyś nie spodobały deski
Się komuś nie spodobały deski :/ © k4r3l
Ekipa delektujaca się widoczkami ;)
Ekipa delektujaca się widoczkami ;) © k4r3l

Zjechaliśmy świetnym czerwonym do Krzeszowa i tam się rozstaliśmy, bo ja nie przewidziałem prowiantu na dłuższego tripa a poza tym po wczorajszych 160 km na szosie nie chciałem przedobrzyć. Wróciłem przez Śleszowice (szlakami: żółtym, czarnym, niebieskim) na Jaworzynę i później przez Gancarz do domu. Reszta rowerowej hordy pojechała zmierzyć się z Jałowcem. Na niego jeszcze przyjdzie pora ;)
Grzegorz ciśnie ;)
Grzegorz ciśnie ;) © k4r3l
Maro goni :)
Maro goni :) © k4r3l
Ekipa w komplecie :)
Ekipa w komplecie :) © k4r3l
Powrót przez Gancarz :)
Powrót przez Gancarz :) © k4r3l

Leskowiec przed zachodem ;)

Wtorek, 21 kwietnia 2015 · Komentarze(4)
Przypadkiem wróciłem do tej płyty no i wychodzi na to, że Kari zawsze spoko ;) Dodatkowo coś tam chyba działają dziewczyny razem z Anneke i Liv (czołówka rocka gotyckiego lat 90tych) pod szyldem Syreny, ale jakoś nie mogę się przekonać...

Zaraz po wyjeździe okazuje się, że noga kompletnie nie podaje, na szczęście chwilę po wjeździe w teren wracam do gry ;) Serduszkowym na Leskowiec, tam świetny spektakl świetlny - Babia Góra w promieniach zachodzącego słońca i kompletne pustki - to lubię. Dalej zjazd czarnym i chwila na rozkminę - powyżej zauważam sieć ścieżek. I tak spędzam tam ok. pół godziny sprzątając je z gałęzi i próbując wytyczyć fajny objazd zalegającego na szlaku głazu. Nie do końca się udaje, bo na koniec czeka mnie i tak ścianka, którą musiałem sprowadzić ;) Bez saperki nie podchodź ;) Raz jeszcze fragment serduszkowym i kierunek Gancarz. Wreszcie sucho, chociaż ślady po ciężkim sprzęcie (na szlaku turystycznym kurwa jego mać!) nadal psują wrażenie. W końcówce (na szutrze) coś atakuje szprychę w efekcie wracam z konkretnym biciem koła....
Odrobina słońca i od razu lepiej ;)
Odrobina słońca i od razu lepiej ;) © k4r3l
Singiel pod Jaworzyną (dobry na podjazd, jeszcze lepszy na zjazd:)
Singiel pod Jaworzyną (dobry na podjazd, jeszcze lepszy na zjazd:) © k4r3l
Czarny szlak do Rzyk :)
Czarny szlak do Rzyk :) © k4r3l
Zachód na szlaku ;)
Zachód na szlaku ;) © k4r3l

Leskowiec MTB

Czwartek, 16 kwietnia 2015 · Komentarze(7)
Właśnie sobie uświadomiłem, że nigdy nie słyszałem oryginału. Natomiast ta wersja Szwedów jest cholernie chwytliwa ;)

Bez szału dziś, chociaż było mocne ciśnięcie na podjazdach no i trzeba było wykorzystać łaskawą aurę przed zbliżającym się załamaniem pogodowym. Tak więc na Leskowiec drogą towarową, potem zjazd singlem pod Jaworzyną (nazywaną od 2004 roku Groniem JPII - ech ta Chrystianizacja ziem polskich:)))) i konkretną rąbanką korzenno-kamienistą na czarnym szlaku. Damian jak zwykle uciekał mi na zjazdach znacząco - no cóż, na kilku podjazdach nadrabiałem :) Na koniec jeszcze musiałem się wrócić znaczny odcinek (ale przynajmniej terenowy) w poszukiwaniu kurtki, która wypadła mi z kieszonki podczas zjazdu. Zguba się znalazła, a powtórzony odcinek poszedł w nóżki elegancko ;)

Widokowo szału nie ma, ale przynajmniej nie pada ;)
Widokowo szału nie ma, ale przynajmniej nie pada ;) © k4r3l

Babia jakaś taka niewyraźna ;)
Babia jakaś taka niewyraźna ;) © k4r3l

MTB ( okolice Kocierza)

Poniedziałek, 6 kwietnia 2015 · Komentarze(5)
Coś się zaczyna, coś się kończy. Nadszedł kres dla bielskiej punkowo-hardcore'owej kapeli Eye For An Eye - to chyba dobry moment, żeby w końcu nabyć ich ostatni materiał na CD. To smutne wydarzenie poprzedził jednak dość zabawny epizod, w którym jakaś grupka nacjonalistycznych dzieciaków użyła ich wersji coveru Warzone dla wzmocnienia przekazu swojej chorej ideologii. Beka z typów :D No i na pożegnanie jeden z ich najlepszych utworów korespondujący niejako z tym, co robimy na dwóch kółkach. Pasja.


Niedzielna depresja wynikająca z fatalnej pogody a tym samym braku rowerowania (i po części piwa, które postanowiło się skończyć;) sięgała zenitu, a poniedziałek wcale nie zapowiadał się lepszy. Z inicjatywą wyszedł jednak Damian, a wiadomo, że to zawsze większa motywacja jak się ma jakieś towarzystwo na odpowiednim poziomie ;) Trasę zaproponowałem ja, żeby nie męczyć kolejny raz okolic Leskowca pojechaliśmy w stronę Złotej Górki (ok.700m n.p.m.).

Taki warun, o. :)
Taki warun, o. :) © k4r3l
Zaciesz :)
Zaciesz :) © k4r3l

Dużo błota, ale od pewnej wysokości zaczął przeważać śnieg, raz zmrożony, innym razem kopny, który wymiksowany z błotem przybierał konsystencję kleju. W pewnym momencie z powodu zaciągającego łańcucha byłem wyłączony z młynka (strasznie irytująca rzecz kiedy jesteś w środku wymagającego podjazdu).

Czasami trzeba przybutować - w lecie się to podjeżdża ;)
Czasami trzeba przybutować - w lecie się to podjeżdża ;) © k4r3l
Singiele na mikrostoku narciarskim ;)
Singielek na mikrostoku narciarskim ;) © k4r3l

Na sam koniec zaliczyliśmy Przełęcz Kocierską, z której zjechaliśmy po swoich śladach, czyli fenomenalnym jak zawsze zielonym. Tym razem fun był większy - jazda w takich warunkach to świetny trening równowagi i opanowania koła ;) 3h jazdy, ponad 1h doprowadzania siebie, ciuchów i roweru do ładu - ale warto było, hehe.
Chyba przesadziłem z tymi oponami 2.4 ;)
Chyba przesadziłem z tymi oponami 2.4 ;) © k4r3l
Powrót ze śniegiem na giembie ;)
Powrót ze śniegiem na giembie ;) © k4r3l

Zima w Beskidzie Małym ;)

Wtorek, 6 stycznia 2015 · Komentarze(2)
Kolejny rodzynek w cieście, czyli fragment soundtracku do Breaking Bad. Kawałek "Windy" z 1967 roku autorstwa The Association.


Jeżeli chodzi o trasę to bez szału - stare śmieci można powiedzieć. Natomiast to co się działo podczas niej, to inna inszość ;) W zasadzie dystans ów byłby przez jakiegoś surowego admina zbanowany, gdyż-ponieważ większość czasu spędziłem nie na a obok roweru ;) Tak nam tego śniegu naj... nasypało ;)
No to jadziem... znaczy idziem ;)
No to jadziem... znaczy idziem ;) © k4r3l
Panoramka z Leskowca na stronę północną ;)
Panoramka z Leskowca na stronę północną ;) © k4r3l

Ugadałem się podczas tego spaceru jak przekupka na targowisku. A czego to się człowiek nie nasłuchał? Najpierw byli turyści pod wiatą na Leskowcu (a to, że synowa z synem na rowerach jeżdżą, ale nigdy w zimie! a to, że w tydzień temu na Potrójnej było słychać grzmoty - normalnie pudelek.pl). Później już po drodze natknąłem się na Adama, z którym jechałem KORNO dwa lata temu. Rozpoznał mnie (no bo kto o tej porze może w tej okolicy jeździć), ja już jego (bez kasku) to nie bardzo ;)
Narciarz w zimie! Byłem w szoku ;)
Narciarz w zimie! Byłem w szoku ;) © k4r3l
Na czerwonym szlaku ;)
Na czerwonym szlaku ;) © k4r3l

Na szlaku było stosunkowo pusto, sporadycznie wychodzili zza krzaka jacyś delikwenci. Oczywiście ja sobie również dreptałem, bo o jeździe można było zapomnieć. Grząski śnieg umożliwiał tylko zjazdy, a i te były dość karkołomne, hehe.
Chwila poza szlakiem ;)
Chwila poza szlakiem ;) © k4r3l
Na Potrójnej również biało ;)
Na Potrójnej również biało ;) © k4r3l

Dodatkową atrakcją były widoki - tego dnia panowała zima praktycznie idealna, a w lesie to już w ogóle inny świat. Polecam sprawdzenie przy najbliższej nadarzającej się okazji, bo chyba nie wszędzie dotarło białe. ps. póki co przyszła odwilż i cały ten piękny śnieg szlag trafił :/

K.O.N.I.E.C.

Środa, 31 grudnia 2014 · Komentarze(4)
Lecim raz jeszcze z tematem z Breaking Bad ;) Jest na tym OST kilka takich perełek ;)


Poszedłem, a raczej pojechałem za ciosem ;) Zimowa Potrójna w takich warunkach to czysta przyjemność. Pod Czarnym Groniem kolejka - narciarze czekają na busa. Na drodze w kierunku Potrójnej mija mnie skoda trąbiąc z daleka, za chwilę zjeżdża na wstecznym i znowu próbuje. Przejeżdżam obok niej a gość dalej trąbi - to chyba próba nawiązania dialogu, ale sorry, do pewnego poziomu nie będę się zniżał.
Można jechać ;)
Można jechać ;) © k4r3l
Dobry wju na Tatry ;)
Dobry wju na Tatry ;) © k4r3l

Na szczycie wieje mocny wiatr - zapowiedź odwilży :/ Szkoda, krótko nacieszyliśmy się zimą. Może chociaż w górach będą temperatury minusowe. Na pocieszenie zacny widok na Tatry ;) Szlak w kierunku Przełęczy Kocierskiej dziwnie przejezdny - chyba jakiś ciągnik zagarnął większość puchu i można kręcić bez przeszkód.
Czerwony zaskakująco przejezdny!
Czerwony zaskakująco przejezdny! © k4r3l
A na zielonym jak zwykle bajkowo :)
A na zielonym jak zwykle bajkowo :) © k4r3l

Na Kocierskiej pogadanka z dwoma rowerzystami z A-chowa (jeden objechał w tym roku Polskę w pojedynkę!), którzy co roku świętują w ten sposób koniec roku. Zjeżdżam zielonym, gdzie mijam kolejnego rowerzystę - co to się porobiło to ja nawet nie! ;) I w ten sposób ten taki sobie rok dobiegł końca. Ciekawe czym nas zaskoczy jego następca? ;)

Do siego i rowerowego!

Jak przygotować rower na zimę - poradnik w trzech punktach :)

Wtorek, 30 grudnia 2014 · Komentarze(3)
Nie oglądam maniakalnie seriali, ale ten (a zwłaszcza jego końcówka, wszystkie te twisty) zryła mi beret! Nie było tu też jakiejś spektakularnej ścieżki dźwiękowej, ale kilka numerów zapadło mi w pamięć. Przy takich dźwiękach zakończył się ostatni odcinek.

Kończ waść, wstydu oszczędź. Doszedłem do wniosku, że najlepiej wychodzi mi ostatnio NIC i jazda na rowerze. Żeby zakończyć ten rok jakoś sensownie wybrałem tą drugą opcję ;) Odmrożony palec doszedł do siebie po dwóch dniach a jako, że miałem wolne to tym razem nie było zmiłuj - spd wymieniłem na toporne platformy, buty letnie na porządne trekkingi. Czyli taki jakby powrót do korzeni:) Poniżej oprócz kilku zimowych fotek kilka wskazówek z cyklu "jak przygotować rower na zimę" - Ameryki nie odkrywam, ale może kilka tip'ów się komuś przyda.
So much cocaine! :D
So much cocaine! :D © k4r3l

1. Pedały. Jeżeli ktoś użytkuje zimowe buty SPD to może ten punkt pominąć. Kto się przesiadł na tradycyjne obuwie może czytać dalej :) Zwykłe platformy sprawdzają się bardzo dobrze. Polecam aluminiowe, bo wiadomo jak jest z wytrzymałością plastiku. Dodatkowo niskie temperatury nie pomagają.
Buty & pedały ;)
Buty & pedały ;) © k4r3l

2. Osłonka na korbę. Przeprosiłem się z tym odpustowym kawałkiem plastiku. Niby zupełnie obciachowa rzecz, ale przydatna. Zwłaszcza kiedy jeździmy w szerokich spodniach narciarskich. W tym wariancie dodatkowo polecam popularne w trekkingu stuptuty. Cudowny wynalazek, który poza tym, że zapobiegnie przedostawaniu się do buta śniegu to ograniczy szerokość nogawek oraz zabezpieczy nas dodatkowo przed zimnem.
Osłonka rzecz święta ;)
Osłonka rzecz święta ;) © k4r3l

3. Hamulce. Najważniejsze to to, żeby były sprawne! A więc odpowietrzamy/wymieniamy olej, żeby nie spotkała nas przykra niespodzianka. Ja się załamałem tym co zastałem w zbiorniczku tylnego hamulca - płynem tego nazwać nie można było. Między tłoczki dostaje się śnieg, więc patent z zaklejaniem zacisków taśmą bywa bardzo pomocny. W lecie można w ten sposób chronić się przed błotem :) W zimie dodatkowym plusem jest to, że nic nam się nie przegrzeje :)
Hamulce - sprawne!
Hamulce - sprawne! © k4r3l

To tak w skrócie. Kwestia ubioru jest bardzo indywidualna, więc nie ma co się nad nią rozwodzić. A na koniec kilka zimowych pejzaży! Pięknie przyprószyło Beskidy!

Główny szlak przetarty ;)
Główny szlak przetarty ;) © k4r3l
Na szczycie takie cuda ;)
Na szczycie takie cuda ;) © k4r3l

Bikezasping, czyli ekstremalna Barania Góra ;)

Sobota, 27 grudnia 2014 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Jeden z "moich" głosów Trójkowego TOPu Wszechczasów, na który można głosować do godz.12 30 grudnia. Emisja jak zawsze 1go stycznia. W ten dzień nie warto odchodzić od radioodbiorników. No chyba, że za potrzebą ;)

Plan zdobycia Baraniej Góry zrodził się w głowie Kuby. Przystałem na propozycję, choć przyznaję - miałem 5 minut zwątpienia ;) Ostatecznie wyszedł z tego szalony trip. Najpierw 45km dojazdówki przy -9,-10 stopniach do Węgierskiej Górki, gdzie czekał już na nas Marek - jak się później okazało - postać kluczowa w całej historii :) 
Zima zaskoczyła drogowców ;)
Zima zaskoczyła drogowców ;) © k4r3l

Czerwony szlak na Glinne był przejezdny połowicznie. Na pewnej wysokości byliśmy dodatkowo dopingowani przez słońce, którego ciężko było uświadczyć w zamglonych, szarych dolinach. Od mniej więcej 1000m n.p.m. zaczęła się mozolna walka ze śniegiem, którego w tej okolicy dosypało więcej, niż się spodziewaliśmy :) 
Gdzieś na początku czerwonego ;)
Gdzieś na początku czerwonego ;) © k4r3l
Póki co kręcimy ile się da ;)
Póki co kręcimy ile się da ;) © k4r3l

Jazda zamieniła się w spacer u boku roweru, ale póki było ciepło i nic nie zdołało jeszcze nam przemoknąć (wszyscy mieliśmy spd, my z Kubą wersję z ochraniaczami, Marek system woreczków wewnątrz buta - chyba jednak skuteczniejszy;) jechało się i prowadziło na zmianę w wybornych nastrojach.
Są też widoki!
Są też widoki! © k4r3l
Jazda w toku ;)
Jazda w toku ;) © k4r3l

Najwięcej frajdy dostarczały oczywiście zjazdy. Świeży puch gwarantował nie tylko dobry humor, ale także miejscami mocne emocje ;) Na Magurce Wiślańskiej morale zaczęły sukcesywnie spadać. Przebycie kilkunastu kilometrów zajęło nam znacznie więcej czasu niż ktokolwiek z nas był przewidział.
To co najlepsze tego dnia ;)
To co najlepsze tego dnia ;) © k4r3l
Gęba się cieszy ;)
Gęba się cieszy ;) © k4r3l

Do celu nie zostało jednak już daleko, aczkolwiek słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Dodatkowo kiedy weszliśmy w cień Baraniej Góry zrobiło się szaro i jakby... mniej optymistycznie. Ostatni morderczy wypych, krótki popas na szczycie i szpula w dół. No właśnie, nawet zjazdy nie były łatwe po tej stronie.
Świeży śnieżnobiały puch!
Świeży śnieżnobiały puch! © k4r3l
Kuba zjeżdzą na tle Skrzycznego ;)
Kuba zjeżdza na tle Skrzycznego ;) © k4r3l

Z czarnego zrezygnowaliśmy, bo był ledwo wydeptany i wybraliśmy wariant czerwony do schroniska na Przysłopie. Tam pogadaliśmy chwilę z opuszczającymi miejscówkę turystami i mikołajem, który poczęstował nas cukierkiem. Dalsza przeprawa nie należała już do najprzyjemniejszych. Nastał zmrok, a nam zostało kilka asflatowych podjazdów i zjazdów (m.in pod Stecówkę i Ochodzitą). Na jednym ze zjazdów wyglebiłem dość mocno, ale nie na tyle mocno, żeby sobie coś zrobić - widziałem tylko przelatujący nade mną rower ;)
Jedni prowadzą, inni próbują jechać ;)
Jedni prowadzą, inni próbują jechać ;) © k4r3l
Dużo biołego ;)
Dużo biołego ;) © k4r3l

Przysłowie mówi, że przyjaciół poznaje się w biedzie i takim właśnie osobnikiem okazał się Marek, który zamiast powrotu do Cieszyna zaoferował się, że zawiezie nas do domu. I chwała mu za to i stokrotne dzięki, bo gdyby nie on to pewnie odmrozilibyśmy sobie to i owo w drodze powrotnej czy nawet na PKP, gdzie mieliśmy i tak kawałek drogi.
U celu! :)
U celu! :) © k4r3l

Hardcore'owy trip, na kŧórym po raz kolejny okazało się, że to nie kondycja czy mięśnie jadą/idą a głowa! Co prawda my rozumy zostawiliśmy tego dnia w domu, ale siłą woli dopchaliśmy rowery do celu. Barania Góra zimą zdobyta! Straty? Złamany błotnik, obite kolano i lekko odmrożony duży palec w stopie ;) Czy było warto? Hell yeah! :) Dzięki chłopaki!

Błoto w Beskidzie ;)

Niedziela, 7 grudnia 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Pięknie Rosjanie zagrali - kolejny materiał na kasecie, więc jak ktoś jest jednak estetą może sobie posłuchać nieszumiącego materiału na bandcampie ;)


Po zeszłotygodniowym śniegu zostały tylko przybrudzone białe placki. I masa błocka. Takiej pogody zdecydowanie nie lubię mimo to fajnie było pokręcić po Beskidzie w zacnym towarzystwie: Pawła, Maćka i Kuby. Z Leskowca w stronę Potrójnej na lajcie. Przed czarnym Groniem dogania nas Jakubiszon i już w komplecie jadziemy się grzać do Chatki na Potrójnej. Ja zamoczyłem buta na 20km i musiałem szybko znaleźć źródło ciepła - tamtejszy kominek uratował mi tego dnia tyłek!
W rezerwacie Madohora ;)
W rezerwacie Madohora ;) © k4r3l
Na Przełęczy Kocierskiej zacny warun ;)
Na Przełęczy Kocierskiej zacny warun ;) © k4r3l
W oddali pasmo Łysiny - kolejny cel ;)
W oddali pasmo Łysiny - kolejny cel ;) © k4r3l

Dalej na Kocierz a następnie zielonym na Łysinę - kiedyś w końcu trzeba zrobić podjazd szlakiem, którego do tej pory unikałem jak ognia. Stromy i tylko miejscami niepodjeżdżalny (tu z pomocą przyszła droga leśników) - szybko jednak pozwolił zmienić pasmo. Na Ścieszków Groniu coraz chłodniej o pora coraz późniejsza. Rozjeżdżamy się i z Kubą atakujemy raz jeszcze Potrójną. Na podjeździe szlag mnie trafia z powodu zaciągającego łańcucha - błoto jest dosłownie wszędzie. Zjazd czarnym szlakiem i gibki asfaltowy desant we mgle. Jeszcze tylko szybkie mycie wodą ze studni i konserwacja łańcucha, co by nie był na drugi dzień złoty :) Git wypad, ale zdecydowanie wolę śnieg!
I już na górze ;)
I już na górze ;) © k4r3l
Podjazdy z bananem na gębie ;)
Podjazdy z bananem na gębie ;) © k4r3l