Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:6243.61 km (w terenie 681.00 km; 10.91%)
Czas w ruchu:309:01
Średnia prędkość:19.75 km/h
Maksymalna prędkość:75.20 km/h
Suma podjazdów:107279 m
Maks. tętno maksymalne:198 (102 %)
Maks. tętno średnie:155 (79 %)
Suma kalorii:31082 kcal
Liczba aktywności:50
Średnio na aktywność:124.87 km i 6h 18m
Więcej statystyk

Piekielny Beskid Śląski ;)

Niedziela, 30 sierpnia 2015 · Komentarze(8)
Kategoria >100, bike: Ciorny
Uczestnicy
Właśnie tego potrzebował Judasz - księdza! :P :D


Absolutny klasyk jeżeli chodzi o Beskidy koniecznie od przejechania przynajmniej raz w roku! Razem z Markiem chętnym na górską poniewierkę po tygodniu w, co tu kryć, płaskim jak naleśnik Opolu zaplanowaliśmy konkretną wyrypę. Po drodze takie smaczki jak Karkoszczonka, Salmopol, Malinów (zjazd z niego ge-nial-ny!), morderczy podjazd pod Malinowską Skałę, dalej patelnia w drodze na Skrzyczne.

Tresna w porannej mgle ;)
Tresna w porannej mgle ;) © k4r3l
Gomole na Karkoszczonce ;)
Gomole na Karkoszczonce ;) © k4r3l
Marek robi dym na zjeździe z Malinowa ;)
Marek robi dym na zjeździe z Malinowa ;) © k4r3l
Zwiecha na Malinowskiej ;)
Zwiecha na Malinowskiej ;) © k4r3l

Tu spotykamy ex-bikestatowiczkę Mambę, która razem z Arturem podobnie zresztą jak my, planuje zjechać do Buczkowic wymagającymi szlakami ęduro. Lamię na nich jak zawsze, raz nawet łapię bliski kontakt z matką ziemią, ale ogólnie jest fun! Nie jedziemy długo razem. Kiedy snejka łapie Marek, mówimy im, żeby jechali, bo nie ma sensu, żeby przez nas tracili czas, kiedy my mamy zaplanowaną całodniową wyrypę. To był dobry wybór, bo 15 minut później dętkę dobijam ja. I to z przodu. Pozazdrościłem Dorocie jej magicznego ciśnienia 0.8 bar! i przeholowałem z popuszczaniem wiatru ;) Fajnie było spotkać znaną blogerkę na szlaku, która nie jest szafiarką :D Pozdrówki ;)

Patelnia w stronę Skrzycznego ;)
Patelnia w stronę Skrzycznego ;) © k4r3l
Wszędzie dobrze, ale w cieniu najlepiej ;)
Wszędzie dobrze, ale w cieniu najlepiej ;) © k4r3l
Niespodziewane spotkanie na szlaku ;)
Niespodziewane spotkanie na szlaku ;) © k4r3l

W Szczyrku przerwa w Biedrze na zapasy (żymły, woda i takie tam;) Okazuje się, że moja połatana butaprenem dętka nie wytrzymuje temperatury. Dzięki Markowi mogę jechać dalej, chociaż gdybym wiedział co nas czeka, to pewnie bym zawrócił :) Podjazd na Klimczok niebieskim a później zielonym szlakiem do było coś niewyobrażalnego w tym upale. Od tego momentu zaczęły mnie łapać skurcze czego efektem było prowadzenie nawet na płaskich odcinkach, ale przynajmniej trawers na zielonym obfitował w epickie widoczki, więc nie narzekałem. Zjazd do Bielska tym razem osławionym w środkowisku Dziabarem - no jest co zjeżdżać - tylu agrawek dawno nie jechałem. Część sprwoadzałem, ale już byłem tak przegrzany, że nie chciałem ryzykować gleby, nawet mając na względzie, że tam szpital niedaleko ;)

Markowy snejk ;)
Markowy snejk ;) © k4r3l
Zielony trwers Klimczoka ;)
Zielony trwers Klimczoka ;) © k4r3l
Bielsko-Biała ;)
Bielsko-Biała ;) © k4r3l

Po hamburgerze, lodziku i pepsi na Dębowcu kończymy wspólną jazdę - Marek jedzie na kawę do Marzen a ja cisnę na hałs. Oczywiście przez Przegibek i Targanicką - górskie, ale najspokojniejsze warianty biorąc pod uwagę ruch na drogach. Ostatnią przełęcz już robię z buta - skurcze są tak mocne, że nie pomaga nawet typowo górskie mielenie 22x34 ;) Byłem bardziej po tej trasie zmięty niż zeszłotygodniowych 400! Wściekły upał i mega sztywne podjazdy zrobiły swoje. Wypiłem chyba ponad 5 litrów różnych napojów (1l pepsi, 1.4l izo domowe, 1.5l 4move, 1l wody zwykłe i smakowe) a mimo to nie uniknąłem skurczy. Pomagało też polewanie się wodą z bidonu - bez tego resztki tego co nazywają mózgiem miałbym ugotowane!

Tour de Beskid Mały ;)

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Jakby się komuś nie chciało czytać to zapraszam na skrót filmowy - relacja tekstowa standardowo poniżej ;) Kolory są wyblakłe ponieważ z racji zmieniającej się na trasie pogody musiałem ujednolicić jakoś obraz ;)

Szosowo z Konradem na test jego nowej maszyny - piękne lekkie i zgrabne cudeńko marki, do której mam sentyment, kellys. Dołączył oczywiście Kuba i pomimo niepewnej pogody pojechaliśmy. Najpierw na wschód.

Jazda drogą równoległą do krajowej 28ki to czysta przyjemność ;)
Jazda drogą równoległą do krajowej 28ki to czysta przyjemność ;) © k4r3l

W Suchej Beskidzkiej czekał nas przymusowy pit-stop w barze gdzie mieli milion wariacji na temat kebabów i frytek. Można sobie zamówić np. kebaba wegetariańskiego (:D) albo bułkę z frtykami ;) Po godzinie przestało padać, ale nie wyszliśmy nawet poza parasolki a rozpadało się ponownie, więc zjechaliśmy pod daszek salonu kosmetycznego u Dorci i Krysi (niestety nieczynny;)

Najbardziej stromy framgent podjechany ;)
Najbardziej stromy framgent podjechany ;) © k4r3l

Jako że pierwsza część trasy była względnie płaska to tez dalszy etap obfitował już tylko w podjazdy. Najpierw mały pagórek tuż za Suchą Beskidzką, następnie Przełęcz Ślemieńska i Rychwałdzka. Żeby zamknąć pętlę musieliśmy jeszcze zajechać do Bielska i stamtąd już głównymi drogami do domu. Git wypad ;)

Przystanek w centrum Ślemienia ;)
Przystanek w centrum Ślemienia ;) © k4r3l


height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/370846510/embed/7d5c7a20065fafcdb4f8a6c43f2e4b9c5e67f747">

Beskid Żywiecki: Jałowcowa patelnia ;)

Sobota, 18 lipca 2015 · Komentarze(5)
Ni mom pomysłu na muzyczkę, więc wrzucam kawałek z płyty, na którą czekam - ma dopłynąć z Kanady za kilka tygodni ;) Z góry uprzedzam, że jest i głośno, i chaotycznie. Ale jak ktoś kiedyś powiedział: w tym szaleństwie jest metoda ;)



Plan zakładał poranny start z Jeleśni, a więc na dzień dobry trzydzieści kilka km z dwoma "fajnymi" podjazdami: Kocierz i Rychwałdek. Na wjeździe do Jeleśni mija mnie kolarskie grupetto i ktoś krzyczy: 'cześć Karel!' - to Kamil (znajomy z Trophy ) jedzie z ekipą, jak się później okazało do Zakopanego ;)

Pierwszy podjazd od Krzyżówek ;)
Pierwszy podjazd od Krzyżówek ;) © k4r3l

W Jeleśni pod karczmą stara i sprawdzona ekipa: Marzena, Grzesiek, Marek, Paweł i Rafał. Grzegorz poprowadził nas w teren morderczym podjazdem z przedkorbielowskich Krzyżówek w kierunku Przełęczy Głuchaczki.

Mędralowa wita słońcem ;)
Mędralowa wita słońcem ;) © k4r3l

W terenie to już była czysta pamięciówka, co zaowocowało kilkoma wybornymi singlami, których próżno szukać na mapie! Mędralową tym razem zdobyliśmy od słowackiej strony po długim, ale przyjemnym podjeździe.

Na dalszym planie Jałowiec ;)
Na dalszym planie Jałowiec ;) © k4r3l

Apogeum dopiero miało nadejść - cała trasa z )( Klekociny (na której uzupełniam w tamtejszym schronisku zapasy wody) aż na sam Jalowiec to nieustanny podjazd z jednym tylko, na dodatek krótkim fragmentem zjazdowym.

Podjazd pod Jałowiec - czyli krzyż na drogę ;)
Podjazd pod Jałowiec - czyli krzyż na drogę ;) © k4r3l

W schronisku Opaczne mega-lipa, nie ma piwa!, Marzena dostaje zjebkę od właścicielki za korzystanie z wody lejącej się do basenu a na dodatek nadciąga, jak zwykle w tym rejonie, burza.

Trochę się zmęczyliśmy ;)
Trochę się zmęczyliśmy ;) © k4r3l

Niepocieszeni uciekamy w kierunku cywilizacji, po drodze dopada nas lekki deszczyk, ale już na dole humory się poprawiają - tak działa widok parasolek Żywca ;)

Schronisko Opaczne z widokiem na Babią i Policę ;)
Schronisko Opaczne z widokiem na Babią i Policę ;) © k4r3l

Po napitku ekipa ciśnie do samochodów, a ja sobie funduję dziewiczą przeprawę niebieskim szlakiem z Huciska, przez Gachowiznę, Ślemień a potem kolejnym podjazdem-mordercą z Koconia do Przełęczy Anula. Ze stówką w nogach i po 3 tysiącach przewyższeń mogłem uznać dzień za owocnie spędzony ;) Nie ma, że boli ;) Mądrości z lasu :)))))
Mądrości z lasu :))))) © k4r3l

Szosing krajoznawczy ;)

Niedziela, 12 lipca 2015 · Komentarze(4)
Boziuuuu, jak to jest moc okrutna to ja nawet nie. Piekielnie fest gibki i tłusty jak łydka samego Lysyfera rock'n'roll, nad którym unosi się zapach infernalnej siarki! ;)


Niedziela bez planu i od rana człowiek rozleniwiony, niezdecydowany, drzemki włącza i ogólnie obraca się dupą do całego, może nawet i bożego, świata. A przecież za oknem nawet ciepło - nie są to co prawda takie jak ostatnio afrykańskie kanikuły, ale grzech narzekać. Obieram kierunek Świnna Poręba "a potem się zobaczy".
Podjazd do centrum Mucharza ;)
Podjazd do centrum Mucharza ;) © k4r3l

Od dawna intrygowała mnie droga wiodąca po drugiej stronie planowanego Jeziora Mucharskiego - dziś udało się na nią wjechać. Opcja rewelacyjna, może nie tak samo widokowo-oszałamiająca jak DK28, ale na niedzielną przejażdżkę przed kotletem i Familiadą w sam raz. Ruch znikomy, widać, że gdzieś jeszcze tej drogi nie odetkali - i faktycznie, przed Stryszowem trafiam na wyłączony z ruchu most. Ale rower to takie sprytne ustrojstwo, że się przeciśnie nawet między betonową barykadą ;)
Nieczynne mościwo ;)
Nieczynne mościwo ;) © k4r3l

Na łączniku Stryszów - Zembrzyce trafiam na serię znaków procentowych: najpierw 14tka w górę, później karkołomna 12tka w dół i poprawka o tym samym procentarzu w stylu znanym z Magurki - bardzo podobne serpentynki. Zjazd do Zembrzyc taki se, ale widok Tatr i Beskidu Makowsko-Żywieckiego z Marcówki napełnia oczi me łzami :D Piknie tam ;)
Nawierzchnia taka se, ale wreszcie jakiś zacny podjazd ;)
Nawierzchnia taka se, ale wreszcie jakiś zacny podjazd ;) © k4r3l

Od momentu wjechania do Suchej zaczynam przymulać - cholera wie dlaczego. Ale nie odpuszczam kilku górskich sztajf w tym Przełęczy Lipie od Błądzonek i podjazdu pod Lipówki od Lachowic, który ciągnie się niemiłosiernie po asfalcie przypominającym poligon doświadczalny separatystów-samobójców. Oba te wzniesienia jak sugerują ich nazwy pokonałem w lipnym stylu.
Takich serpentyn się nie spodziewałem! ;)
Takich serpentyn się nie spodziewałem! ;) © k4r3l

Trudy te rekompensuje kilkukilometrowy zjazd aż do samej Jeleśni. Przy czym muszę dodać, że byłoby niemalże idealnie, gdyby nie trzeszczący napęd? Suport? A może pedał jakiś? No pół trasy w tym hałasie doprowadziło mnie do szewskiej pasji - jakaś część mnie odpowiedzialna za serwis olewa kompletnie oba rowery od jakiegoś czasu - zupełnie jakbym po zużyciu miał je wywalić na śmietnik i udać się do sklepu po nową sztukę.
Widokówka z Marcówki ;)
Widokówka z Marcówki ;) © k4r3l

Na koniec wtaczam się pod Przełęcz Kocierską zaliczając po drodze ożywcze spłukanie swoich chudych szczap i łba w pobliskiej rzeczce. Jak na niedzielę bez planu wyszło całkiem nieźle.
Bocian co się rowerzysty nie bał, bo głodny był ;)
Bocian co się rowerzysty nie bał, bo głodny był ;) © k4r3l

Środa minie, tydzień zginie ;)

Środa, 17 czerwca 2015 · Komentarze(3)
Towarzysz dzisiejszej podróży - Modestep, czyli odpoczynek od ciężkich brzmień 'in progress'. Nie sądziłem, że to napisze, ale to świetna płyta!



Środa pod znakiem dnia wolnego, ale nie przesiedzianego. Chociaż ciężko było się zebrać, bo wokół krążyły ciemne chmury, z których lada moment mogło lunąć. Szczęście w nieszczęściu wiało i mimo, że czasem był to wiatr z rodzaju tych upierdliwych, to jednak robotę zrobił i chmurska przegonił.
Z podjazdu na Żar ;)
Z podjazdu na Żar ;) © k4r3l
Żar z trochę innej perspektywy ;)
Żar z trochę innej perspektywy ;) © k4r3l

Żar na luzie, ciut mocniejsze depnięcie pod Rychwałdzką, dalej eksploracja żywieckich przysiółków. M.in. Przyłękowa, gdzie chciało mnie pacnąć wyjeżdżające z podporządkowanej "cinkłeczento" a zza niego dziewczynka pod prąd - miała szczęście, bo zamiast mnie mogłoby to być jakieś auto. Udało się wyhamować...
Łowcy procentów ;)
Łowcy procentów ;) © k4r3l
Coś ostatnio dużo tych przełajów ;)
Coś ostatnio dużo tych przełajów ;) © k4r3l

Ukryty za gałęziami znak zwiastujący 14% podjazd (pod Łyskę) nie pozostawiał wątpliwości - trzeba to sprawdzić. Początkowo droga prowadzi asfaltem, jednak później zamienia się w duże płyty, po to by w końcówce poczęstować nas brukiem, starym asfaltem i... piachem. Ale warto było się wspiąć, chociażby po ten widoczek spod Łyski na Babią. Powrót przez Kocierz bez historii. Takie środy lubię :)
Babia z ostatnihc metrów, po których dało się jechać ;)
Babia z ostatnich metrów, po których dało się jechać ;) © k4r3l

Beskidy szosowo & klasycznie ;)

Niedziela, 3 maja 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Ależ świetny, ciężki, powolny kolos od Paradise Lost. Tego się po nich nie spodziewałem. Nowa płyta powinna być mocnym strzałem.


Mieliśmy jechać z Maksem w B.Żywiecki, ale Dawid uświadomił nam, że jest tam jeszcze kupa śniegu. Stanęło więc na klasyku szosowym, czyli Pętli Beskidzkiej. Do naszej dwójki dołączyli Marek, Paweł i Tomek (bbRiderz) i w tym składzie ruszyliśmy ujarzmiać beskidzkie podjazdy: Salmopol, Zameczek, Stecówkę, Ochodzitą (łącznie z fragmentem po płytach, a jak!).

W drodze na Stecówkę - full lampa :3
W drodze na Stecówkę - full lampa :3 © k4r3l
Tomek pokazuje nasz następny cel - Ochodzitą :)
Tomek pokazuje nasz następny cel - Ochodzitą :) © k4r3l

Pogoda wyśmienita, tylko rano na dojeździe do Buczkowic wypizgało mi solidnie. Chłopaki narzucili dość mocne tempo od samego początku, udało się "odgryźć" dopiero pod Zameczkiem, hehe. Spotkaliśmy tam Andrzeja z Ustronia, który objeżdżał lokalne trailsy na enduraku (pozdro!).
Tak się wjeżdża na Ochodzitą - nie ma, że boli :D
Tak się wjeżdża na Ochodzitą - nie ma, że boli :D © k4r3l
Wkomponowaliśmy się w otoczenie - jak nie czarne owce to barany :D
Wkomponowaliśmy się w otoczenie - jak nie czarne owce to barany :D © k4r3l

Ta część Beskidów w wersji szosowej jest rewelacyjna - widokowo, podjazdowo nie ma sobie równych. Jest to dość wymagająca trasa o czym przekonałem się pod ostatnim podjazdem pod Kocierz, gdzie opadłem z sił a zapasy płynów i jadła wyczerpały się. To chyba cena za wcześniejsze sprinty i ucieczki pod górę ;) ps. fotki moje, Piasqa i Marka.
Powrót wzdłuż obwodnicy :)
Powrót wzdłuż obwodnicy :) © k4r3l

Pieko łydy, czyli szosa w B.Żywieckim ;)

Niedziela, 19 kwietnia 2015 · Komentarze(9)
Tytułowa ewakuacja w wersji rowerowej :)


Sobota kompletnie nie wypaliła rowerowo - można było jednak nadrobić zaległości książkowe. Niedzieli już nie odpuściłem. Kolejny raz wybrałem się krajową 28ką z Wadowic do Suchej Beskidzkiej i co Wam to powiem, to Wam powiem, ale są na tej trasie momenty kiedy aż chciało się drzeć giembę na cały regulator: jak tu jest zajebiście! A będzie jeszcze piękniej, za rok okolica nabierze zupełnie nowego wyglądu a powstające Jezioro Mucharskie będzie świetną atrakcją dla wszystkich: turystów, rowerzystów czy nawet bezrefleksyjnych samochodziaży :) A praca wre, nawet wczoraj ciężki sprzęt był w użyciu, a wiadomo przecież, że w niedzielę to i grzech precelka sobie kupić w dyskoncie ;)

Teren przyszłego Jeziora Mucharskiego! :)
Teren przyszłego Jeziora Mucharskiego! :) © k4r3l
Przysiółek Koszarawa-Bystra :)
Przysiółek Koszarawa-Bystra :) © k4r3l

Dalsza droga to rewers trasy pokonywanej w ub. roku z Jakubiszonem i Gustavem - czyli Lachowice, Koszarawa, Przyborów. Muszę przyznać, że w tę stronę jest pod co pedałować. W Koszarawie skusiłem się na przysiółek Bystra i był to strzał w dziesiątkę mimo, że droga wywiodła mnie w teren, do zielonego szlaku na Przełęczy Klekociny. Ale sam podjazd był tego warty - wg altimetru momentami ponad 14% świetnej wąskiej i krętej drogi w lesie. Na górze stacja Zygmuntówka - nie skorzystałem, ale podejrzewam, że można się tam zaopatrzyć w jakieś ciepłe jadło i sama przełęcz, przez którą w ub. roku przejeżdżaliśmy, ale terenowo jadąc z Mędralowej na Jałowiec.
Świetny podjazd!
Świetny podjazd! © k4r3l


Zygmuntówka poniżej Przełęczy Klekociny :)
Zygmuntówka poniżej Przełęczy Klekociny :) © k4r3l

Na sam koniec moim łupem padła graniczna Przełęcz Glinne - wreszcie z nową nawierzchnią. I mimo, że lepiej się zjeżdżało to przenikliwe zimno odbierało większość tej przyjemności. Od Jeleśni sprint, bo miałem na kole przez chwilę jakiegoś górala - a co się będzie woził za darmoszkę, hehe. Z Żywca już bez większych górek, tylko przez Międzybrodzie bak tu hom. Tego mi było trzeba - niedziela przekręcona z nawiązką.

Na koniec jeszcze jedną nogą na Słowacji ;)
Na koniec jeszcze jedną nogą na Słowacji ;) © k4r3l

Z braku laku - Krakoof ;)

Niedziela, 15 marca 2015 · Komentarze(9)
Uczestnicy
Cudnej urody pieśń rodem z Kanady! Sajdprodżekt muzyków Fuck The Facts, więc trochę goryczki być musi ;)


Pochorobowo do Krakowa wg planu Kuby. Miał do nas dołączyć również Funio, ale się nie zgraliśmy czasowo. Z ciakwostek warto odnotować przeprawę promem na Wiśle w Czernichowie oraz kilka odcinków, które można spokojnie zakwalifikować pod przełaje. W Krakowie skorzystaliśmy ze świetnej ścieżki asfaltowej poprowadzonej po wiślanym wale - sporo na niej biegaczy, rowerzystów, rolkarzy i zwykłych spacerowiczów. Na rynku jak zawsze tłumnie i gwarno, dominował lans, obce narzecza i awangarda tekstylno-odzieżowa - słowem: marność :D

Taka sytuacja ;)
Taka sytuacja ;) © k4r3l
Fajna ścieżka rekreacyjna ;)
Fajna ścieżka rekreacyjna ;) © k4r3l

Powrót (kierunek Skawina) z kilkoma skrótami, które nie do końca skrótami się okazywały. Ostatecznie, żeby nie przedłużać, wróciliśmy korzystając z 28ki i 52ki. Momentami mocno zawiewało ze wschodu, ale w drodze powrotnej oznaczało to, że jechaliśmy z wiatrem. Git wypad, forma po chorobie nawet jakaś jest. Szkoda tylko ostatniego straconego weekendu - no ale jak się nie chce brać antybiotyku, to trzeba trochę dłużej pocierpieć ;)

Wiadomo ;)
Wiadomo ;) © k4r3l
Wiadomo 2 ;)
Wiadomo 2 ;) © k4r3l

Route 2,932,564 - powered by www.bikemap.net

Szosa do Suchej ;)

Niedziela, 1 marca 2015 · Komentarze(10)
Dziś nie będzie muzyki, chociaż jest jej (tej świetnej, np. Black Sabbath, The Ramones, Guns'n'Roses etc.) w tym filmie mnóstwo. Jedna godzina przelatuje jak z bicza trzasnął, ale w sumie nie ma się co dziwić - w końcu patrzymy na skrajną nieodpowiedzialność, rowerowych anarchistów manifestujących swoją wolność, gdzie obowiązuje tylko jedna zasada: żadnych zasad ;) Pamiętajcie: nie róbcie tego u siebie w mieście ;)

Niedziela to standardowy czas ładowania akumulatorów albo rzucania na tacę - co kto lubi :) Oczywiście o ile pogoda jest łaskawa. Dziś była, ale znowu wieszczą jakiś nawrót zimy - ku..wicy idzie dostać, a pod koniec tygodnia "roboczego" to nawet i w depresję łatwo popaść ;) Dlatego niedzielę należy bezwględnie wykorzystać, żeby zrobić sobie dobrze. Nie, masturbation day już był, o rower się rozchodzi ;)

Początek niezbyt obicujący, ale na horyzoncie przebija się słońce ;)
Początek niezbyt obiecujący, ale na horyzoncie przebija się słońce ;) © k4r3l
Na rynku w Suchej ;)
Na rynku w Suchej ;) © k4r3l

Ale jakie dobrze, jak po powrocie człowiek siedzi z pieczącymi z bólu udami/łydkami? No cóż, masochiści już tak mają i Wy dobrze o tym wiecie ;) Dziś klasyczna szosowa pętla z wizytą w Suchej "Bez Kicka" oraz objazd terenów zalewowych. Nie mogę się doczekać kiedy w końcu powstanie nowa niebieska plama na mapie okolicy, czyli Jezioro Mucharskie. Tak sobie nawet pomyślałem, że Czesiek Lang mógłby poprowadzić tamtędy jeden z etapów TdP - byłoby pięknie i ciekawie! Takie, dajmy na to, 120km z "papieskiego miasta" (wiadomo, kremóweczki - legalny doping na starcie;) przez Suchą, Zawoję (obowiązkowo premia górska na Krowiarkach;) i aż do Zakopanego ;)

Nowi wiadukt kolejowy nad terenami zalewowymi ;)
Nowy i czynny wiadukt kolejowy nad terenami zalewowymi (stary wysadzili wpizdu;) © k4r3l
Zapora, która ocaliła Kraków ;)
Zapora, która już kilka razy ocaliła Kraków ;) © k4r3l

No i kolejne plusy szosy - podczas gdy góral rozgrzebany (czeka go przede wszystkim wymiana łancucha, kasety, środkowej zębatki, linek, pancerzy) można nadal cieszyć się jazdą. Planuję jeszcze nabić standardowe łożyska do misek Shimano - zobaczymy czy plan wypali). Bo jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać? ;)

Route 2,915,696 - powered by www.bikemap.net

Szczyrk żąda dostępu do morza ;)

Poniedziałek, 23 lutego 2015 · Komentarze(8)
TA informacja mnie rozbawiła do łez, stąd też nie może być w tym miejscu innego kawałka niż numer norweskiego Immortal, a wcześniej krótki poradnik jak wymawia się imię tego pieska ;)

Ok, już dobra, nie bijcie - raz na ruski rok człowiek pojechał na równiny i od razu taka bura :) Odbiłem sobie w poniedziałek. Miała być Równica, ale późno trochę wyjechałem, więc ostatecznym celem okazała się Przełęcz Salmopolska. Cały śnieg z okolicznych gór spływa główną arterią Szczyrku, to też zanim rozpoczął się podjazd byłem już nieźle brudny i mokry. Sam podjazd bardzo ok, chociaż początek przy zbójnikach dał mi popalić (zębatka 25 na początku sezonu to trochę mało:). Później było już lepiej.
Skrzyczne dzisiaj przyjazne ;)
Skrzyczne dzisiaj przyjazne ;) © k4r3l
Cel już na horyzoncie ;)
Cel już na horyzoncie ;) © k4r3l

Na szczycie pół godzinne wygrzewanko w promieniach słońca przy temperaturze pewnie kilkunastu stopni. Zgadałem się ze starszym jegomościem z Bielska - wypytał mnie o rower, bo jak się okazało też jeździ i zaraz po nartach miał w planach krótką rundę. Sympatyczny i pozytywny człowiek. Powrót przez Szczyrk - coraz więcej wody - ochraniacze ratowały mi buty, ale tyłek już był przemoczony. W Rybarzowicach szybka wbitka na ul.Żywiecką - fajnie się teraz tam jeździ, bo lwia część ruchu przeniosła się na nową obwodnicę.
Voila ;)
Voila ;) © k4r3l

Jeszcze tylko krótki popas w Straconce i atak na Przegibek. Co ciekawe spotkałem po latach kumpla, dokładnie w tym samym miejscu, w którym widzieliśmy się ostatnio i obaj się z tego uśmialiśmy wspominając stare dzieje. Takie poniedziałki lubię :)

ps. i przysłowie na dziś: Maciej lody wróżą długie chłody, a gdy płynie struga, to zima niedługa. I tego się trzymajmy :D

Route 2,911,414 - powered by www.bikemap.net