Amerykanie to bardzo kreatywny naród a ich słowotwórcze zwyczaje nie przestają mnie zaskakiwać. Przykładowo takie określenie jak 'eargasm' - genialne w swojej prostocie, prawda? Na próżno szukać odpowiednika w języku polskim. No bo chyba nie powiecie mi, że "uchorgazm" brzmi równie dobrze, hehe. Nie brzmi. A dlaczego piszę te słowa w kontekście poniższej wstawki z YT? A no dlatego, gdyż nowy utwór z drugiej płyty Ampacity takie doznania właśnie zapewnia. Płyta powinna się ukazać jeszcze w tym miesiącu.
Niemożliwe! Położyli nową nawierzchnię na drodze prowadzącej od Międzybrodzia na Przegibek! Każdy kto tamtędy jeździł z pewnością nieźle klął na zjeździe. Zwłaszcza po ciemku. Jadąc na przełęcz odniosłem dziwne wrażenie, że podjazd się... wypłaszczył :) Ale to podejrzewam spowodowane jest poszerzeniem drogi o żwirowe pobocze. Tak czy inaczej jedzie się o wiele lepiej, tylko trzeba uważać na wirażach, bo wspomniany żwirek lubi zalegać w tych miejscach... Powrót już po ćmoku. Chyba pora ze sobą zabierać ochraniacze na buty, bo o tej porze zaczyna być już niekomfortowo.<br><br> ps. nie kupujcie nigdy piwa 'Chojrak' (Browary Łódzkie). Ja się skusiłem w ramach eksperymentów i te całe 2 złote 9 groszy okazały się najgorzej wydanymi pieniędzmi w historii moich piwnych zakupów :D
Daniel raczył u siebie wspomnieć moją skromną osobę ze względu na upodobania muzyczne - no cóż, gdyby każdy słuchał tego samego, albo, o zgrozo, istniał tylko jeden gatunek (np. muzyka klasyczna) to świat byłby zwyczajnie nudny. Dlatego cieszmy się tą klęską urodzaju, bo to dar jest niezwykły ;) A jako, że sezon na grzybki trwa w najlepsza taka pieśń z płyty "Diabeł" Non Opus Dei ;)
Gdzie robić przerzut ludności jak nie w górach - wszak do granicy ze Słowacją nie ma przecież daleko. Nie spotkałem tam jednak żadnych uchodźców próbujących szturmem przejąć nasz kraj, za to jestem (nie)święcie przekonany, że kilkoro rodaków spotkanych na szlaku mogło mieć ukryte skłonności ksenofobiczne, rasistowskie czy inne np. jełopskie. Podejrzewam, że takie osoby znalazły by się też w gronie pielgrzymów wracających z niedzielnej mszy na Groniu JPII. Zresztą to może być Twój sąsiad, Twoja koleżanka, pani z lokalnego sklepiku... Przemawiają za tym statystyki i ta fala, nie tyle panicznego lęku przed "obcymi", co racjonalnie niewytłumaczalnej nienawiści w nich skierowanych. To jest ten czas kiedy
homo sapiens zaczyna przypominać na powrót homo erectusa.
Dziś nie można było tego nazwać nawet szybką przejażdżką. A w połowie to mnie się już całkowicie odechciało. Nie wiem czy to przez brak słońca a może z powodu wyrastających jak grzyby po deszczu plakatów wyborczych z obleśnymi, wąsatymi gębami próbującymi dostać się do koryta? Tak czy siak jeździło się dziś do dupy.
Nic specjalnego, po prostu szybkie wyjście na rower. Ten szybszy :) To już ostatnie podrygi lata, ale mam nadzieję, że jesień będzie dla nas - rowerzystów łaskawa.
Skoro taki Gustav może sobie wrzucić za jednym zamachem 1200km (<--- obczajcie to!) to moje dwa łączone wpisy z dystansów znanych szerzej jako cienkie nikomu krzywdy wyrządzić nie powinny :)
Zdjęć mało, jest za to kolejna filmowa superprodukcja, której akcja rozgrywa się w mrocznej scenerii beskidzkich lasów :D To już efekt sobotniego wyjazdu na spontanie, który zakończył się zerwanym łańcuchem kilkaset metrów przed domem (niewyregulowana przerzutka + tanie shimano ;) Endżoj ;)
Występ badź co bądź black metalowego hordu Odraza zarejestrowany w krakowskim muzeum historycznym mieszczącym się w Fabryce 'Emalia' Oskara Schindlera. Wydarzenie absolutnie bez precedensu!
Dziś odrobinę eksploracyjnie oraz filmowo, czego efekty niebawem (jak uzbiera się jeszcze trochę materiału, bo brakło baterii, żeby dokręcić kilka kluczowych sekwencji;). Tym razem trasy wokół Leskowca (kilka skałek i dawno nie jeżdżonych szlaków) oraz wizyta w Jaszczurowej skąd wracałem się wariantem bezszlakowym, który choć ciężki to nie obfitował we fragmenty chodzone (raptem raz czy dwa po kilkanaście metrów). Życzyłbym sobie jak najwięcej poniedziałków w takim "biurze" ;)
Wyjazd z cyklu "za ciosem". Dziś wcześniej, żeby nacieszyć się ciepłem generowanym przez słońce. Pierwszy raz na szosie pojechałem na Nowy Świat, taka okoliczna franca w rejonie Międzybrodzia Bialskiego. Pamiętam, że kiedy ostatnio tam jechaliśmy z Tomkiem na góralach to 'tropiliśmy węża' ;) Tym razem na szosie z kasetą 25, więc spodziewałem się podobnego, jak nie gorszego scenariusza ;) To były bardzo ciężkie dwa kilometry. Dobrze, że na górze czeka w nagrodę widoczek (zdjęcie lewym górnym rogu) ;)
Żeby nie spocząć na laurach pojechałem jeszcze Kocierz również stromą ul.Widokową (klasyczna droga jest do końca września rozkopana i nieprzejezdna) a po drodze wpadły jeszcze takie smaczki jak podjazd przez Oczków oraz dwie sąsiadujące ze sobą ulice w Kocierzu Moszczanickim: Zielona i Górska. Ta pierwsza to klimatyczny podjazd wąską nitką asfaltowo-płytową w lesie (zdjęcie nr 3 oraz panoramiczne) , natomiast Górska (środkowa fotka w górnym rzędzie) to odsłonięta sztajfa z jednym takim momentem gdzie skapitulowałem i musiałem wprowadzać. Gdybyście tam kiedyś wjeżdżali uważajcie na dwa luźno biegające owczarki - wyglądały łagodnie (stary szczekał, młodszy tylko biegał), ale na koniec ten dorosły skoczył do klamry w bucie i lekko ją szarpnął, także nigdy nic nie wiadomo ;) Najważniejsze to zachować spokój ;)
Akurat słucham. Dobre, bo polskie. I słowiańskie ;)
Po emocjach związanych z mistrzostwami świata mtb i kolejnym górskim etapem na hiszpańskiej Vuelcie pora była ruszyć 4 litery. Niestety, zachmurzenie i późna pora nie pozwoliła na wiele, więc tym razem skromne 1,5h. Drogi w remontach, więc kluczę po wioskach nieznanymi nitkami - niektóre są w naprawdę opłakanym stanie: kocie łby na kocich łbach, łata na łacie ;). Wracając z Wadowic wymija mnie na centymetry autobus. Doganiam typa, który utknął na światłach (hehe), ładuję mu się przed przednią szybę i robię wykład na temat "1,5m w praktyce". Zielone, ruszamy, jadę ciut dalej od pobocza, gość wyprzedza mnie ponownie, tym razem z przepisowym (no powiedzmy ;) odstępem - posyłam mu OKejkę w boczne lusterko. Kto jak kto, ale zawodowi kierowcy powinni respektować przepisy i dawać innym przykład - dziś odświeżyłem jednemu kodeks ;) Powrót o 19:30 - prawie ciemno... brrr.
ps. dziś wpadł jeden KOM i dwa miejsca na podium ;)
Kolejni Polacy robiący za sprawą swoich dźwięków szum na całym świecie. Mgła!
Wieczorna szosa z myślą o ataku na kilka KOMów. Na jednym z segmentów spotykam rowerującą kuzynkę i jej koleżankę - akurat rozgadujemy się metr przed końcem segmentu :DDDD Czas do poprawy ;) A dziś było tak (niestety weekend zapowiadają pod znakiem deszczu:/):
Raz na rok się zdarza. Jesz konkretne śniadanie, pakujesz plecak a wszystko to z myślą o 50, może 60 km górskiej wyrypy. Wracasz po godzinie :D Nie szło kompletnie. Lamiłem na najdrobniejszych technicznych elementach, nie czułem 'flow', nie było przyjemności z pokonywania korzonków i innych naturalnych przeszkód. Na dodatek stery upomniały się o serwis - nie lubię jak mi coś strzela, tyka, cyka i ogólnie grozi odpadnięciem ;) Może jutro spróbuję raz jeszcze ;)