Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:11463.42 km (w terenie 3837.70 km; 33.48%)
Czas w ruchu:804:06
Średnia prędkość:13.67 km/h
Maksymalna prędkość:71.50 km/h
Suma podjazdów:258184 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:163 (84 %)
Suma kalorii:69886 kcal
Liczba aktywności:220
Średnio na aktywność:52.11 km i 3h 47m
Więcej statystyk

Beskid Mały z reprezentantem Cieszyna ;)

Niedziela, 12 października 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Thaw czyli po naszemu Odwilż - te sosnowieckie diobły wystąpiły na tegorocznym OFF Festivalu (tak, tym organizowanym przez Rojka) ;) A płyta już kręci się od kilku dni w moim odtwarzaczu. Ciężkie klimaty na ciężkie dni :)

Nie mógł w  kwietniu, przyjechał w październiku :) Marek nie mógł się pogodzić z faktem, ze ominął go Leskowiec i korzystając, kto wie, może z ostatniego tak ciepłego, ba, wręcz letniego weekendu jesiennego wpadł w okolicę. Dołączyłem do niego gdzieś między Leskowcem a Łamaną Skałą i dalej pokręciliśmy razem. Pod Groniem JPII - tłumy. Jakiś dzień papieski, msza, dodatkowo rajd - istne zatrzęsienie ludzi - nie tego w górach szukam.  Niestety zjazd singlem bez odpowiedniego flow - podchodzący do góry turyści skutecznie uniemożliwiają zabawę. Pod Gancarzem pech - pana w przednim kole Marka. Jego dętka okazuje się dziurawa, z mojej schodzi po jakimś czasie powietrze (stara łatka zaczęła puszczać). Siłą rzeczy lądujemy na "domowym serwisie" i po kilku nieudanych próbach klejenia (dziur było sztuk 3!) zakładamy inną rezerwę z moich zasobów. Wypad kończymy mocnym akcentem: podjazd pod Wesołą i dalej przez Trzonkę do Porąbki, gdzie się rozjeżdżamy. Czekajcie tylko na wpis Marka - statystyki zwalają z nóg! U mnie wyszedł raczej standard ;) A mimo to mnie odcięło w W.Puszczy, hehe.

Konie pod Groniem (nie czuje, że rymuje) ;)
Konie pod Groniem (nie czuje, że rymuje) ;) © k4r3l
Marek na ul.Wesołej ;)
Marek na ul.Wesołej ;) © k4r3l
Popas w jesiennej Wielkiej Puszczy ;)
Popas w jesiennej Wielkiej Puszczy ;) © k4r3l

Sobota na dziko ;)

Sobota, 11 października 2014 · Komentarze(2)
Taką sobie sprawiłem kasetę za kilka dolarów kanadyjskich ;)


Jakoś niespecjalnie mi się chciało, a więc i bez konkretnego pomysłu. Trochę chaszczingu, trochę sprawdzonych ścieżek. Byle tylko ruszyć tyłek. Świetny wariant podjazdowy, głównie w terenie, do żółtego szlaku pod Złotą Górkę, niestety nie za bardzo wiedziałem jak stamtąd dalej jechać - rzecz do sprawdzenia kolejnym razem. Pogoniło mnie dziś kilka luźno biegających psów. Jeden był bardzo agresywny, biegnąc obok mnie doskakiwał dotykając pyskiem kostki jednocześnie warcząc. Na szczęście miał kaganiec... Mimo to bałem się, że wpadnie mi pod koło. To w końcu tylko pies niewychowany przez swoich właścicieli.
Widokówka z Beskidów ;)
Widokówka z Beskidów ;) © k4r3l
Śladem jakiegoś biegu ;)
Śladem jakiegoś biegu ;) © k4r3l

Wieczorna runda

Czwartek, 9 października 2014 · Komentarze(2)
Nowe AC/DC - no cóż, chyba nikt nie spodziewał się po nich muzyki innej niż właśnie taka ;) Na religii ponoć uczą, że ich nazwa oznacza AntiChrist / DevilsChild. Także teges, jeżeli Wasze dzieci tego słuchają, to wiedzcie, że coś się dzieje ;)

Wieczorna rundka - tyle czasu starczyło po centrowaniu koła. W lesie ciemności egipskie - lampka ratowała z opresji ;)

Powrót już po zmroku ;)
Powrót już po zmroku ;) © k4r3l

Niedziela z Rowerową Norką ;)

Niedziela, 5 października 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Wpadłem w sidła tej płyty.

Jak w temacie. Dołączyłem do Moniki i Tomka na objeździe trasy 'enduro' tegorocznego Beskidzkiego Kosmicznego Rajdu na Orientację. Tempo mieliśmy rekreacyjne, nikt nie psioczył na spacerki z rowerami pod górę. Generalnie #takimamyklimat ;)
Mgły nad miastem ;)
Mgły nad miastem ;) © k4r3l
Nooo tak sobie będą spacerować na tegorocznym Korno ;)
Nooo tak sobie będą spacerować na tegorocznym Korno ;) © k4r3l
Pierwszy raz tędy jechałem ;)
Pierwszy raz tędy jechałem ;) © k4r3l

Sobotni czil :)

Sobota, 4 października 2014 · Komentarze(0)
Czekam sobie na listonosza z tą płytą ;)

Bez pomysłu na trasę. Powrót w teren i Leskowiec we mgle ;)

Dobry klimacior ;)
Dobry klimacior ;) © k4r3l
Zjazd czarnym zawsze spoko ;)
Zjazd czarnym zawsze spoko ;) © k4r3l

Beskid Żywiecki pełen niespodzianek ;)

Niedziela, 14 września 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Jednak radio to wciąż misja - kapela "wyłapana" podczas trójkowej audycji Tomka Żądy "Przed godziną zero".


Zainspirowany jedną z ostatnich wycieczek Mariusza oraz faktem, że i za nami chodził niebieski szlak z Hali Lipowskiej do Złatnej (wcześniej polecany również przez Tomka "Ktone") pojechaliśmy w tamtym kierunku asfaltami. Po 50km wjechaliśmy w pierwszy teren i podjazdem-killerem zaatakowaliśmy Rysiankę, na szczycie której znajdowała się meta uphillu biegowego. Tam pogadaliśmy chwilę z Kamilą z Eko-Idea, która z racji niedawnej kontuzji przybiegła przed zawodnikami treningowo, pocykać fotki. Pierwszy zawodnik osiągnął linię mety (dystans wynosił 5km 300m) po 34 minutach z okładem - szacun!

Początek podjazdu z Sopotni Wielkiej ;)
Początek podjazdu z Sopotni Wielkiej ;) © k4r3l
Taki widoczki na szuterku ;)
Taki widoczki na szuterku ;) © k4r3l

Ostatnim razem gdy odwiedzaliśmy schronisko na Lipowskiej spotkaliśmy się z ostrzeżeniami iż ów szlak (tzw. nowy szlak do Złatnej Huty) jest nieprzejezdny z powodu licznych wiatrołomów. Nie chcąc ryzykować przenoszenia rowerów nad powalonymi drzewami zrezygnowaliśmy. Jak się okazuje niepotrzebnie, bo rejon zniszczeń to tylko fragment szerokiej stokówki - szlak właściwy, czyli kilkukilometrowy singiel, jest nietknięty.

Majestat Rysianki i tajemnicza chmura ;)
Majestat Rysianki i tajemnicza chmura ;) © k4r3l
Dopingujemy finisherów biegowego uphillu ;)
Dopingujemy finisherów biegowego uphillu ;) © k4r3l

Mało tego, to jeden z bardziej dzikich szlaków w okolicy. Na całym odcinku spodkaliśmy raptem trzech turystów i dwa psy ;) Na szlaku można wyróżnić kilka sekcji. Początkowo korzenno-kamienista od razu rzuca nas na głęboką wodę o czym przekonuję się na własnej skórze o mało co nie zaliczając otb. Cóż, wcześniejsze piwko na Rysiance raczej nie pomagało. Dalej jest wspomniana stroma ścianka z wycinką. Następnie zaczyna się leśny wyścielony ściółką singiel poprzetykany zatopionymi w podłożu korzeniami i kamieniami. Jest świeżo po opadach, więc poziom trudności jest odpowiedni wysoki. Zanim ów odcinek przejdzie w singiel pomiędzy wysokimi trawami i kapitalną panoramą do przejechania jest kilka 180 stopniowych zakrętów a na nich nie pierwszej już jakości mostki - jedne przejeżdżamy bez problemu na innych nie ryzykujemy.

Niebieski - na lewo korzonki, na prawo kamienie ;)
Niebieski - na lewo korzonki, na prawo kamienie ;) © k4r3l
Widokowe single! :)
Widokowe single! :) © k4r3l
Wśród wysokich traw ;)
Wśród wysokich traw ;) © k4r3l
Wijąca się nitka trawesującego singla ;)
Wijąca się nitka trawersującego singla ;) © k4r3l

Końcówkę szlaku gubimy wyjeżdżając koło jakichś zabudowań na asfaltową ścieżkę. Ze Złatnej kierujemy się w kierunku Hali Boraczej - tu czeka nas podjazd najpierw cholernie stromą nitką asfaltu a następnie dość wymagający szlak żółty, na którym w odróżnieniu od Kuby muszę prowadzić. Jeszcze krótki zjazd czarnym, potem końcówka zielonego i upragniona drożdżówka i kawa w schronisku :) Czas goni, więc wybieramy najszybszą opcję - czarny do Żabnicy i dalej asfalty. Ale w Węgierskiej Górce dopada nas ulewa - no cóż, krążyło i krążyło, aż w końcu lunęło. Kiedy deszcze słabnie odrobinę postanawiamy jechać. Niestety do Żywca dojeżdżamy z kilkoma wymuszonymi przystankami na... przystankach ;)

Hala Redykalna we mgle ;)
Hala Redykalna we mgle ;) © k4r3l
Srogi klimat na zielonym przed Halą Boraczą ;)
Srogi klimat na zielonym przed Halą Boraczą ;) © k4r3l

Dalsza droga o dziwo już na sucho, chociaż w butach wesoło chlupocze woda. Na koniec zostawiliśmy sobie Przełęcz Kocierską, co by trochę tej wody odparowało na podjeździe. Dzień udany, jakbym miał sugerować się prognozami pewnie bym przesiedział niedzielę w domu, a tak to myk i stodwajścia przejechane ;) Szkoda tylko, że raptem 27km to teren...

Ulewa w Węgierskiej Górce ;)
Ulewa w Węgierskiej Górce ;) © k4r3l
Dolinka kocierska po deszczu ;)
Dolinka kocierska po deszczu ;) © k4r3l

Beskid Mały dawno niewidziany :)

Niedziela, 7 września 2014 · Komentarze(2)
Świnie ponad perły ;)


Ekipa była umówiona w Wiśle o 8 rano - z braku możliwości logistycznych oraz bardzie chyba z powodu lenia odpuściłem rajzę szlakiem maratonu z Istebnej. Zamiast tego zafundowałem sobie samotny objazd Beskidu Małego. Wyjazd bez szału i niespodzianek - ot kilka górek do zaliczenia, kilka naprawdę zacnych podjazdów, fajne zjazdowo szlaki i dosłownie kilka fragmentów, na których trzeba było sprowadzać.

Odpoczynek po pierwszym konkretnym podjeździe ;)
Odpoczynek po pierwszym konkretnym podjeździe ;) © k4r3l
Pod Magurką ;)
Pod Magurką ;) © k4r3l

W Porąbce spotkałem Maksa z dwiema koleżankami :), który dzień wcześniej wygrał wilkowickiego ogórka w uphillu na Magurkę (widzicie jak się mistrzom powodzi, hehe). Ogórek ogórkiem, ale jak będziecie mieli okazję to spróbujcie się z jego czasem 23:10! Z Międzybrodzia tym razem ja zaatakowałem Magurkę - dla odmiany żółtym szlakiem. Okropnie ciężki podjazd, wynagrodzony w końcówce widokowym singlem. Dalej Czupel i rozmowa na szczycie najwyższej góry BM z biegaczem - biegi górskie to dla mnie level hard ;) Zjazd klasycznym wariantem: czerwony-żółty-zielony. I tu pierwszy z dwóch wkurwów tego dnia - krosowcy! Nie wierzę, żeby nie dało się tego opanować w taki dzień jak niedziela w okolicy popularnych szczytów - ale oczywiście nie było nikogo, kto mógłby ich przyłapać na gorącym uczynku.
Prawie jak Norwegia ;)
Prawie jak Norwegia ;) © k4r3l
Dziś dużo terenu i takich zjazdów :)
Dziś dużo terenu i takich zjazdów :) © k4r3l

Szybka przebitka asfaltowa pod Żar i zielony w stronę Przełęczy Isepnickiej. Wcześniej ożywczy postój nad potokiem - można było zmyć z siebie syf pozjazdowy i podładować aku przed kolejnym uphillem. Uphillem, który mnie zwyczajnie pokonał - co chwila przystanki, sił coraz mniej a na dodatek ręce mi opadły jak zobaczyłem kolejny plac budowy z ciężkim sprzętem na szlaku turystycznym... Ale jakoś wyjechałem/wyszedłem pod górkę skąd już droga była znacznie przystępniejsza, no i przede wszystkim widokowa.
Jeszcze dało się zamoczyć nogi ;)
Jeszcze dało się zamoczyć nogi ;) © k4r3l
Ostatnie spojrzenie na Żar ;)
Ostatnie spojrzenie na Żar ;) © k4r3l

Trochę pokląłem na rąbankę beskidzką na czerwonym szlaku, ale kiedy już dokulałem się do Kocierza nerwy puściły i można było się zrelaksować na zjeździe. Na zielonym trwają prace zwózkowe, więc skoki przez drzewa included. Mam nadzieję, że nie rozpieprzą całego tego szlaku, bo to był jeden z lepszych fragmentów zjazdowych w okolicy. Asfaltowa końcówka pozwoliła jeszcze nieco depnąć na pedały. Mocny dzień naszpikowany megapodjazdami i ciekawymi zjazdami. Pjur emtebe ;)

Nóżka podaje MTB ;)

Sobota, 6 września 2014 · Komentarze(2)
Rosyjski GRAI! Tak mi graj :D


Jak w tytule - nóżka podawała aż miło. To chyba efekt wcześniejszej relacji z Mistrzostw Świata XCE ;) Sporo podjazdów, w tym jeden dość konkretny (ok. 500m / 5km) na szczyt Leskowca. Tam by nie zostać zjedzonym przez muchi zjeżdżam w dół i dalej w stronę Gancarza - ludzie uciekają w popłochu, a przecież ja nie wariat, kiedy trzeba zwolnić zwalniam :)

Singielek z Gancarza ;)
Singielek z Gancarza ;) © k4r3l
... i oczom ich ukazał się las... krzyży :DDDDD
... i oczom ich ukazał się las... krzyży :DDDDD © k4r3l

Za Gancarzem próba tajemniczego singielka - jak się okazuje jest do dróżka wychodzona przez tambylców z wioski Kaczyną zwanej - spotykam tam babcinkę na tej dróżce, która przeciera "szlak" przed jutrzejszą pielgrzymką pod krzyż, a jakże ;) Dalej już zielonym do samego Andrychowa. Na końcu o włos unikam rozkwaszenia się na drzewie - uff :D
Końcówka rajzy ;)
Końcówka rajzy ;) © k4r3l

Wielka Racza na koniec wakacji ;)

Niedziela, 31 sierpnia 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Z sentymentu. Nowy album ma swoje momenty, ale co kto lubi :)

Wyrypa na koniec wakacji być musiała to też z ekipą bielską i cieszyńską wybraliśmy się ponownie w Beskid Żywiecki. Ten rok jest rekordowy pod tym względem, no ale cóż - tamtejsze singielki, korzonki i piękne hale kuszą nieprzerwanie. Niektórzy z nas zrobili tego dnia ponad 100km, autor, z racji lenia, tylko 40 (ale w tych górach to wystarczający dystans żeby się zmęczyć i nacieszyć jazdą).

Wysiadka i od razu na szlaku ;)
Wysiadka i od razu na szlaku ;) © k4r3l

Start ze Zwardonia PKP i od razu wbitka na czerwony graniczny - szlak niełatwy, ale świetny. Takich singli jak tu to nie ma w najbliższej okolicy. Po drodze kilka podejść - w sumie do Wielkiej Raczy aż trzy, w tym jedno dość konkretne pod Kikulę. Od tej górki jechaliśmy w przeciwnym kierunku do zeszłorocznego Trophy - na szczęście było sucho, więc i frajda była większa.

Szlak do łatwych nienależy - gdzieś przed Kikulą ;)
Szlak do łatwych nienależy - gdzieś przed Kikulą ;) © k4r3l
Singielek wynagradza trudy wspinaczki ;)
Singielek wynagradza trudy wspinaczki ;) © k4r3l

Na Raczy doganiamy większą ekipę i dalej już jedziemy razem. Słynne korzonki dają nam ostro popalić, ale nie ma takiej mordowni jak kilka miesięcy temu. Niby jest ślisko (pozostałości po niedawnych opadach) ale umiarkowana temperatura pozwala zachować więcej sił. Krótki popas na Przegibku i kolejna mozolna wspinaczka (podjazd killer) do bacówki na Rycerzowej, podczas której łapie mnie kolka i muszę prowadzić... po płaskim odcinku ;)

Na Raczy pochmurno, ale humory dopisują ;)
Na Raczy pochmurno, ale humory dopisują ;) © k4r3l
Zjazd z W.Raczy ;)
Zjazd z W.Raczy ;) © Marek
Widokowy popas ;)
Widokowy popas ;) © k4r3l
Kolejna przerwa już w cywilizowanych warunkach (Przegibek) ;)
Kolejna przerwa już w cywilizowanych warunkach (Przegibek) ;) © k4r3l

Powrót bez kombinacji - czerwony do Rajczy to mieszanka trawiastych hal, troszkę nudnawych szutrów oraz najeżonych korzonkami singli (w lesie trzeba zjechać albo na lewo albo na prawo od klasycznej drogi zwózkowej - tam czeka przygoda ;) W Rajczy standardowy kebab i szybki browar przed pociągiem. Ekipa dopisała, pogoda również, szlaki jak zwykle miodne! Warto tam wracać - następnym razem może w przeciwnym kierunku? Hu nołs :)

Zjeżdżamy do bacówki tylko po to by za chwilę wdrapywać się z powrotem w górę ;)
Zjeżdżamy do bacówki tylko po to by za chwilę wdrapywać się z powrotem w górę ;) © k4r3l
Ekipa niemała ;)
Ekipa niemała ;) © Jakubiszon
Jeden z ostatnich podjazdów, a potem już tylko w dół ;)
Jeden z ostatnich podjazdów, a potem już tylko w dół ;) © k4r3l
Końcówka czerwonego wygląda tak - mało atrakcyjny szutrowy zjazd do Rajczy ;)
Końcówka czerwonego wygląda tak - mało atrakcyjny szutrowy zjazd do Rajczy ;) © k4r3l

Hrobacza z Rowerową Norką ;)

Piątek, 29 sierpnia 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Ta płyta w tym roku zniszczyła system! Re-we-la-cja!


Do Kozubnika na spotkanie z Moniką, Anią i Tomkiem. Wszyscy mamy wspólny cel - Hrobacza Łąka. Odprowadzamy dziewczyny na zaporę w Porąbce. One wybierają czerwony przez Bujakowski Groń a my z Tomkiem jedziemy do Międzybrodzia i stamtąd atakujemy kultowy podjazd asfaltowy na Nowy Świat. Dalej zielonym w kierunku Gaików - w tą stronę to bardzo przyjemny szlak z jednym dosłownie podejściem. Widać nawet Tatry choć nieco niewyraźne.

Atakujemy Nowy Świat ;)
Atakujemy Nowy Świat ;) © k4r3l
Widok na Babią, Żar i Tatry ;)
Widok na Babią, Żar i Tatry ;) © k4r3l

Z Gaików czerwonym w stronę Hrobaczej a z przełęczy "u Panienki" nieoznakowaną ścieżką pod samo schronisko - świetny wariant pozwalający uniknąć upierdliwego podejścia po kamieniach, po których i tak nie dałoby się jechać... Przy schronisku czekamy na dziewczyny, a te docierają po kilkunastu minutach. Pogadaliśmy trochę, powspominaliśmy zeszłoroczne Jesienne Beskidzkie Korno. Było jak zawsze git. Dzięki i do następnego! Pewnie przy okazji kolejnej edycji beskidzkiego orientu ;)

Mapki nie ma bo wykasowałem zanim zrzuciłem ślad - skleroza do potęgi :/