Wpisy archiwalne w kategorii

bike: Ciorny

Dystans całkowity:6044.20 km (w terenie 1908.00 km; 31.57%)
Czas w ruchu:425:39
Średnia prędkość:13.62 km/h
Suma podjazdów:153985 m
Suma kalorii:2666 kcal
Liczba aktywności:116
Średnio na aktywność:52.11 km i 3h 52m
Więcej statystyk

K.O.N.I.E.C.

Środa, 31 grudnia 2014 · Komentarze(4)
Lecim raz jeszcze z tematem z Breaking Bad ;) Jest na tym OST kilka takich perełek ;)


Poszedłem, a raczej pojechałem za ciosem ;) Zimowa Potrójna w takich warunkach to czysta przyjemność. Pod Czarnym Groniem kolejka - narciarze czekają na busa. Na drodze w kierunku Potrójnej mija mnie skoda trąbiąc z daleka, za chwilę zjeżdża na wstecznym i znowu próbuje. Przejeżdżam obok niej a gość dalej trąbi - to chyba próba nawiązania dialogu, ale sorry, do pewnego poziomu nie będę się zniżał.
Można jechać ;)
Można jechać ;) © k4r3l
Dobry wju na Tatry ;)
Dobry wju na Tatry ;) © k4r3l

Na szczycie wieje mocny wiatr - zapowiedź odwilży :/ Szkoda, krótko nacieszyliśmy się zimą. Może chociaż w górach będą temperatury minusowe. Na pocieszenie zacny widok na Tatry ;) Szlak w kierunku Przełęczy Kocierskiej dziwnie przejezdny - chyba jakiś ciągnik zagarnął większość puchu i można kręcić bez przeszkód.
Czerwony zaskakująco przejezdny!
Czerwony zaskakująco przejezdny! © k4r3l
A na zielonym jak zwykle bajkowo :)
A na zielonym jak zwykle bajkowo :) © k4r3l

Na Kocierskiej pogadanka z dwoma rowerzystami z A-chowa (jeden objechał w tym roku Polskę w pojedynkę!), którzy co roku świętują w ten sposób koniec roku. Zjeżdżam zielonym, gdzie mijam kolejnego rowerzystę - co to się porobiło to ja nawet nie! ;) I w ten sposób ten taki sobie rok dobiegł końca. Ciekawe czym nas zaskoczy jego następca? ;)

Do siego i rowerowego!

Jak przygotować rower na zimę - poradnik w trzech punktach :)

Wtorek, 30 grudnia 2014 · Komentarze(3)
Nie oglądam maniakalnie seriali, ale ten (a zwłaszcza jego końcówka, wszystkie te twisty) zryła mi beret! Nie było tu też jakiejś spektakularnej ścieżki dźwiękowej, ale kilka numerów zapadło mi w pamięć. Przy takich dźwiękach zakończył się ostatni odcinek.

Kończ waść, wstydu oszczędź. Doszedłem do wniosku, że najlepiej wychodzi mi ostatnio NIC i jazda na rowerze. Żeby zakończyć ten rok jakoś sensownie wybrałem tą drugą opcję ;) Odmrożony palec doszedł do siebie po dwóch dniach a jako, że miałem wolne to tym razem nie było zmiłuj - spd wymieniłem na toporne platformy, buty letnie na porządne trekkingi. Czyli taki jakby powrót do korzeni:) Poniżej oprócz kilku zimowych fotek kilka wskazówek z cyklu "jak przygotować rower na zimę" - Ameryki nie odkrywam, ale może kilka tip'ów się komuś przyda.
So much cocaine! :D
So much cocaine! :D © k4r3l

1. Pedały. Jeżeli ktoś użytkuje zimowe buty SPD to może ten punkt pominąć. Kto się przesiadł na tradycyjne obuwie może czytać dalej :) Zwykłe platformy sprawdzają się bardzo dobrze. Polecam aluminiowe, bo wiadomo jak jest z wytrzymałością plastiku. Dodatkowo niskie temperatury nie pomagają.
Buty & pedały ;)
Buty & pedały ;) © k4r3l

2. Osłonka na korbę. Przeprosiłem się z tym odpustowym kawałkiem plastiku. Niby zupełnie obciachowa rzecz, ale przydatna. Zwłaszcza kiedy jeździmy w szerokich spodniach narciarskich. W tym wariancie dodatkowo polecam popularne w trekkingu stuptuty. Cudowny wynalazek, który poza tym, że zapobiegnie przedostawaniu się do buta śniegu to ograniczy szerokość nogawek oraz zabezpieczy nas dodatkowo przed zimnem.
Osłonka rzecz święta ;)
Osłonka rzecz święta ;) © k4r3l

3. Hamulce. Najważniejsze to to, żeby były sprawne! A więc odpowietrzamy/wymieniamy olej, żeby nie spotkała nas przykra niespodzianka. Ja się załamałem tym co zastałem w zbiorniczku tylnego hamulca - płynem tego nazwać nie można było. Między tłoczki dostaje się śnieg, więc patent z zaklejaniem zacisków taśmą bywa bardzo pomocny. W lecie można w ten sposób chronić się przed błotem :) W zimie dodatkowym plusem jest to, że nic nam się nie przegrzeje :)
Hamulce - sprawne!
Hamulce - sprawne! © k4r3l

To tak w skrócie. Kwestia ubioru jest bardzo indywidualna, więc nie ma co się nad nią rozwodzić. A na koniec kilka zimowych pejzaży! Pięknie przyprószyło Beskidy!

Główny szlak przetarty ;)
Główny szlak przetarty ;) © k4r3l
Na szczycie takie cuda ;)
Na szczycie takie cuda ;) © k4r3l

Bikezasping, czyli ekstremalna Barania Góra ;)

Sobota, 27 grudnia 2014 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Jeden z "moich" głosów Trójkowego TOPu Wszechczasów, na który można głosować do godz.12 30 grudnia. Emisja jak zawsze 1go stycznia. W ten dzień nie warto odchodzić od radioodbiorników. No chyba, że za potrzebą ;)

Plan zdobycia Baraniej Góry zrodził się w głowie Kuby. Przystałem na propozycję, choć przyznaję - miałem 5 minut zwątpienia ;) Ostatecznie wyszedł z tego szalony trip. Najpierw 45km dojazdówki przy -9,-10 stopniach do Węgierskiej Górki, gdzie czekał już na nas Marek - jak się później okazało - postać kluczowa w całej historii :) 
Zima zaskoczyła drogowców ;)
Zima zaskoczyła drogowców ;) © k4r3l

Czerwony szlak na Glinne był przejezdny połowicznie. Na pewnej wysokości byliśmy dodatkowo dopingowani przez słońce, którego ciężko było uświadczyć w zamglonych, szarych dolinach. Od mniej więcej 1000m n.p.m. zaczęła się mozolna walka ze śniegiem, którego w tej okolicy dosypało więcej, niż się spodziewaliśmy :) 
Gdzieś na początku czerwonego ;)
Gdzieś na początku czerwonego ;) © k4r3l
Póki co kręcimy ile się da ;)
Póki co kręcimy ile się da ;) © k4r3l

Jazda zamieniła się w spacer u boku roweru, ale póki było ciepło i nic nie zdołało jeszcze nam przemoknąć (wszyscy mieliśmy spd, my z Kubą wersję z ochraniaczami, Marek system woreczków wewnątrz buta - chyba jednak skuteczniejszy;) jechało się i prowadziło na zmianę w wybornych nastrojach.
Są też widoki!
Są też widoki! © k4r3l
Jazda w toku ;)
Jazda w toku ;) © k4r3l

Najwięcej frajdy dostarczały oczywiście zjazdy. Świeży puch gwarantował nie tylko dobry humor, ale także miejscami mocne emocje ;) Na Magurce Wiślańskiej morale zaczęły sukcesywnie spadać. Przebycie kilkunastu kilometrów zajęło nam znacznie więcej czasu niż ktokolwiek z nas był przewidział.
To co najlepsze tego dnia ;)
To co najlepsze tego dnia ;) © k4r3l
Gęba się cieszy ;)
Gęba się cieszy ;) © k4r3l

Do celu nie zostało jednak już daleko, aczkolwiek słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Dodatkowo kiedy weszliśmy w cień Baraniej Góry zrobiło się szaro i jakby... mniej optymistycznie. Ostatni morderczy wypych, krótki popas na szczycie i szpula w dół. No właśnie, nawet zjazdy nie były łatwe po tej stronie.
Świeży śnieżnobiały puch!
Świeży śnieżnobiały puch! © k4r3l
Kuba zjeżdzą na tle Skrzycznego ;)
Kuba zjeżdza na tle Skrzycznego ;) © k4r3l

Z czarnego zrezygnowaliśmy, bo był ledwo wydeptany i wybraliśmy wariant czerwony do schroniska na Przysłopie. Tam pogadaliśmy chwilę z opuszczającymi miejscówkę turystami i mikołajem, który poczęstował nas cukierkiem. Dalsza przeprawa nie należała już do najprzyjemniejszych. Nastał zmrok, a nam zostało kilka asflatowych podjazdów i zjazdów (m.in pod Stecówkę i Ochodzitą). Na jednym ze zjazdów wyglebiłem dość mocno, ale nie na tyle mocno, żeby sobie coś zrobić - widziałem tylko przelatujący nade mną rower ;)
Jedni prowadzą, inni próbują jechać ;)
Jedni prowadzą, inni próbują jechać ;) © k4r3l
Dużo biołego ;)
Dużo biołego ;) © k4r3l

Przysłowie mówi, że przyjaciół poznaje się w biedzie i takim właśnie osobnikiem okazał się Marek, który zamiast powrotu do Cieszyna zaoferował się, że zawiezie nas do domu. I chwała mu za to i stokrotne dzięki, bo gdyby nie on to pewnie odmrozilibyśmy sobie to i owo w drodze powrotnej czy nawet na PKP, gdzie mieliśmy i tak kawałek drogi.
U celu! :)
U celu! :) © k4r3l

Hardcore'owy trip, na kŧórym po raz kolejny okazało się, że to nie kondycja czy mięśnie jadą/idą a głowa! Co prawda my rozumy zostawiliśmy tego dnia w domu, ale siłą woli dopchaliśmy rowery do celu. Barania Góra zimą zdobyta! Straty? Złamany błotnik, obite kolano i lekko odmrożony duży palec w stopie ;) Czy było warto? Hell yeah! :) Dzięki chłopaki!

Błoto w Beskidzie ;)

Niedziela, 7 grudnia 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Pięknie Rosjanie zagrali - kolejny materiał na kasecie, więc jak ktoś jest jednak estetą może sobie posłuchać nieszumiącego materiału na bandcampie ;)


Po zeszłotygodniowym śniegu zostały tylko przybrudzone białe placki. I masa błocka. Takiej pogody zdecydowanie nie lubię mimo to fajnie było pokręcić po Beskidzie w zacnym towarzystwie: Pawła, Maćka i Kuby. Z Leskowca w stronę Potrójnej na lajcie. Przed czarnym Groniem dogania nas Jakubiszon i już w komplecie jadziemy się grzać do Chatki na Potrójnej. Ja zamoczyłem buta na 20km i musiałem szybko znaleźć źródło ciepła - tamtejszy kominek uratował mi tego dnia tyłek!
W rezerwacie Madohora ;)
W rezerwacie Madohora ;) © k4r3l
Na Przełęczy Kocierskiej zacny warun ;)
Na Przełęczy Kocierskiej zacny warun ;) © k4r3l
W oddali pasmo Łysiny - kolejny cel ;)
W oddali pasmo Łysiny - kolejny cel ;) © k4r3l

Dalej na Kocierz a następnie zielonym na Łysinę - kiedyś w końcu trzeba zrobić podjazd szlakiem, którego do tej pory unikałem jak ognia. Stromy i tylko miejscami niepodjeżdżalny (tu z pomocą przyszła droga leśników) - szybko jednak pozwolił zmienić pasmo. Na Ścieszków Groniu coraz chłodniej o pora coraz późniejsza. Rozjeżdżamy się i z Kubą atakujemy raz jeszcze Potrójną. Na podjeździe szlag mnie trafia z powodu zaciągającego łańcucha - błoto jest dosłownie wszędzie. Zjazd czarnym szlakiem i gibki asfaltowy desant we mgle. Jeszcze tylko szybkie mycie wodą ze studni i konserwacja łańcucha, co by nie był na drugi dzień złoty :) Git wypad, ale zdecydowanie wolę śnieg!
I już na górze ;)
I już na górze ;) © k4r3l
Podjazdy z bananem na gębie ;)
Podjazdy z bananem na gębie ;) © k4r3l

Poniedziałkowe zimowanie! :)

Poniedziałek, 1 grudnia 2014 · Komentarze(8)
Przybieżeli mędrcy z Zachodu - czyli nowy Bethlehem :)

Ciężko nazwać rozjazdem wyjazd z 600m przewyższeniem, ale nie mogłem oprzeć się pokusie, zwłaszcza, że zapowiadają jakieś plusowe temperatury. W grudniu! No kto by się spodziewał ;) Na szczycie konkretne wiatrzysko, widoków niestety żadnych mimo to warto było bo wrażenie jakby człowiek się teleportował na Syberię :) Sezon na śnieżne drifty i (prawie)glebki uważam za rozpoczęty ;)

Tymi chorągiewkami ładnie zamiatało ;)
Tymi chorągiewkami ładnie zamiatało ;) © k4r3l
Najlepiej smakujący pączek tudzież oponka od lat ;)
Najlepiej smakujący pączek tudzież oponka od lat ;) © k4r3l
Hehe, to chyba zima ;)
Hehe, to chyba zima ;) © k4r3l
Widać, że mrozi tutaj ostro ;)
Widać, że mrozi tutaj ostro ;) © k4r3l

Dodam może jeszcze tylko, że ten wpis mógł nie powstać, bo o mało co nie wjechał we mnie pewien rozkojarzony drajwer, który jakby mnie w ogóle nie widział (mimo oczojebnej, żołtej kurtki) wziął się za wyprzedzanie na trzeciego. Salowałem się na pobocze a za sobą usłyszałem pisk hamulców. Ogarnijta się ludzie!

Po biołym w Beskidzie ;)

Niedziela, 30 listopada 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Nowe AC/DC jakie jest każdy widzi. Wg mnie ostatnią wnoszącą coś do twórczości Australiczyków płytą była "Stiff Upper Lip" kolejne to już bardziej na zasadzie: "hej, żyjemy, mamy się świetnie, ciągle gramy tego swojego rock'n'rolla" :)

W odpowiedzi na wyzwanie rzucone przez Grzegorza stawiłem się na Magurce ok. godz. 10 gdzie już czekała cała ekipa bielsko-cieszyńska. W tej sporej grupce ruszyliśmy w stronę prawdziwej zimy, która zadomowiła się w okolicy najwyższego szczytu Beskidu Małego. Najniższa temperatura oscylowała tam w okolicy 6 kresek poniżej zera :)

Na magurskiej autostradzie :)
Na magurskiej autostradzie :) © k4r3l
Park maszyn pod schroniskiem :)
Park maszyn pod schroniskiem :) © k4r3l
Taki warun lubię! :)
Taki warun lubię! :) © k4r3l

Zjazd do Międzybrodzia był całkiem ok - czerwony szlak nie jest taki zły, na dodatek ma kilka ciekawych sekcji korzennych :) Dalej nowy wariant podjazdu na Hrobaczą Łąkę - słyszałem o nim, ale nigdy nie jechałem. Co to była za sztajfa! Klasyczny podjazd może się schować :)

Słońce, biały puch o konsystencji mąki... :)
Słońce, biały puch o konsystencji mąki... :) © k4r3l
Asfaltowa sztajfa też musiała być ;)
Asfaltowa sztajfa też musiała być ;) © k4r3l
Końcówka pod Hrobaczą Łąkę :)
Końcówka pod Hrobaczą Łąkę :) © k4r3l

Ze szczytu w stronę Przełęczy U Panienki i dalej kierunek Kozy-Kamieniołom. Tu już nie było tak przyjemnie, słońce zostało po drugiej stronie gór na dodatek wzmógł się mocny wiatr. Ekipa wróciła na Bielsko a mnie jeszcze Jakubiszon przeciorał znanymi sobie singlami nieopodal niebieskiego szlaku :) Gruba wyrypka i ekstra ekipa. Trza się powoli oswajać z białym puchem ;)

Poniżej 500m śniegu tyle co kot napłakał
Poniżej 500m śniegu tyle co kot napłakał © k4r3l
W lesie jest klimat :)
W lesie jest klimat :) © k4r3l
A na nizinach szaro
A na nizinach szaro © k4r3l
Z wizytą w kamieniołomie :)
Z wizytą w kamieniołomie :) © k4r3l

Leskowiec na mokro #2 ;)

Niedziela, 16 listopada 2014 · Komentarze(0)
Niewątpliwie...


I po ptokach - kiedyś musiała się w końcu pogoda spipcyć. Na domiar złego dolało mi na koniec, ale sam sobie jestem winien, bo wiedziałem co się, tfu, święci, a mimo to odwlekałem wyjazd - wiadomo: leniwa niedziala mode ON :D Na powrocie przemoczony do suchej nitki, w butkach powódź ;) Dawajcie ten śnieg! :DDD

Koniec pogodowej sielanki ;)
Koniec pogodowej sielanki ;) © k4r3l
Lada moment lunie ;)
Lada moment lunie ;) © k4r3l

Potrójna MTB ;)

Sobota, 15 listopada 2014 · Komentarze(3)
Zasłyszane u Stelmacha. Spoko. Fanem nie zostanę, ale dobrze się tego w radio słuchało.


Ostatnie podrygi słonecznego listopada. Chciałbym się jednak mylić :) Pogoda była lepsza niż przez większość letnich weekendów. Fenomen jakiś ;)

Na Potrójnej ;)
Na Potrójnej ;) © k4r3l
Na lokalnyj hołdzie ;)
Na lokalnyj hołdzie ;) © k4r3l

Niepodległościowe koło ;)

Wtorek, 11 listopada 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Klarnet basowy - no kurde, ależ to robi robotę!


Tak zacnej ekipy pod chałupą się nie spodziewałem. Tomek w eskorcie Janusza i Radosława przyjechał na rejon przy okazji oddając pożyczone w niedzielę lampki. Tym razem na szosach, pełen lans. W drodze na Kocierz zgarnęliśmy przypadkowo Darka i Damiana. Podjazd poszedł średnio, chociaż chłopaki narzuciły niezłe tempo. Na Kocierzu każdy w swoją stronę.

Ekipa szosowa ;)
Ekipa szosowa ;) © k4r3l

Ja ugadałem się w Porąbce ze Zbyszkiem, który nadciągał od Oświęcimia. Zjechałem więc zielonym (miodzio, bo leśnicy pousuwali na bok drzewa po ścince - można?). Spotkaliśmy się w Wlkiej Puszczy i w stronę Kocierza pojechaliśmy nieoznakowaną, na szczęście przejezdną alternatywą.

Zbyszek napiera pod górę ;)
Zbyszek napiera pod górę ;) © k4r3l
Ups - tego nie było w planie :)))
Ups - tego nie było w planie :))) © k4r3l
Wielka Puszcza w całej okazałości ;)
Wielka Puszcza w całej okazałości ;) © k4r3l

Dalsza droga to miks szlaków i moich, nie zawsze trafionych, pomysłów. Spora wtopa nastąpiła na równoległej do czerwonego szlaku ścieżce, która jeszcze rok temu była nietknięta przez ciężki sprzęt, pokryta sięgającą kolan trawą. Tym razem była zaorana i to konkretnie.

Na tle Żaru ;)
Na tle Żaru ;) © k4r3l
Klasyczne ujęcie ;)
Klasyczne ujęcie ;) © k4r3l
Wolność ;)
Wolność ;) © k4r3l

Dalsza część tripu już bez większych niespodzianek. Podjechaliśmy jeszcze na moment na Trzonkę a później już tylko Żar. W pewnym momencie zza ostatniej serpentyny wyłania się jakiś kolo, pedałuje z dość wysoką jak na podjazd kadencją osiągając jednak prędkość nieproporcjonalnie większą - jak się okazało jakiś cwaniak popylał sobie z samego dołu na rowerze... elektrycznym! Przeszedł koło nas jak burza! Co jak co, ale ja bojkotuje te wynalazki - rozumiem dziadzio, jakiś weteran, a nie młody, zdrowy chłopak! No. Zjazd czerwonym, przysypanym kilkoma warstwami liści, szlakiem do Kozubnika i krótki popas w Porąbce pod sklepem. Całkiem urozmaicony dzionek w równie urozmaiconym towarzystwie ;)

Beskidzkie eksploracje ;)

Poniedziałek, 10 listopada 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Po co mnie nowa płyta Pink Floyd, skoro mam pod nosem taki zespół jak Echoes of Eon? ;)


Wielka Puszcza jest... ogromna ;)
Wielka Puszcza jest... ogromna ;) © k4r3l

Poniedziałek wolny i człowiek jakiś taki nieprzygotowany, hehe. Tym razem objazd stoków Trzonki, Kiczery i Żaru. Trochę kluczenia, szukania nowych ścieżek. Było też sporo butowania i zawracania z obranej drogi. Nie ma lekko ;) Na koniec zjazd zapomnianym już niebieskim z Żaru do Kozubnika - gdyby tylko go uprzątnąć i "podreperować" byłby kapitalny ;)

Nowe fajne szlaki ;)
Nowe fajne szlaki ;) © k4r3l