Wpisy archiwalne w kategorii

woj.małopolskie

Dystans całkowity:16634.63 km (w terenie 2585.20 km; 15.54%)
Czas w ruchu:934:07
Średnia prędkość:17.66 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:297074 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:115327 kcal
Liczba aktywności:383
Średnio na aktywność:43.43 km i 2h 27m
Więcej statystyk

N.I.C.

Poniedziałek, 21 lipca 2014 · Komentarze(3)
Było już D.N.O. to teraz pora na wielkie N.I.C. Miała być Pętla Beskidzka, jednak wcześniej zadzwonił Gustav, że jedzie do Bukowiny - myślę, ok, mogą być też i Krowiarki. Ale jak tylko wsiadłem na rower i zakręciłem kilka razy nogą wiedziałem, że dużo to ja dzisiaj nie zwojuję.

Zapomniana droga z widokiem na Gancarz ;)
Zapomniana droga z widokiem na Gancarz ;) © k4r3l

Intensywna jazda po górkach w ostatnich dwóch dniach załatwiła mi kolano (a to przecież raptem tylko 100km). Nie pozostało nic innego jak odwołać telefonicznie eskortę Sebastiana i zrobić rundkę po okolicy. Zupełnie bez przekonania i w sumie niepotrzebnie, bo co to za przyjemność jeździć z grymasem bólu na gębie? No nic, kuracja w toku, łykam jakiś colaflex i pije dużo piwa - powinno być ok ;)

Efekt Majki :)

Sobota, 19 lipca 2014 · Komentarze(8)
Miałem przeczucie, że warto oglądać ten dłużący się w nieskończoność etap Wielkiego Touru. Rafał Majka nie rzucał słów na wiatr i po znakomitej drugiej pozycji dzień wcześniej zrobił to co zapowiedział - wygrał! Emocje były niesamowite!


I tak sobie pojechałem na wieczorny trening. Wyszło jak wyszło - średnia 29km/h na góralu to chyba całkiem nieźle :)

D.N.O. ;)

Niedziela, 13 lipca 2014 · Komentarze(1)
... czyli marna 20tka w terenie na koniec weekendu. Więcej chaszczingu i "tropienia dzików" niż jazdy. Miał być Leskowiec ale zawróciłem w połowie drogi. Nic na siłę. Totalnie bez entuzjazmu, bez energii. Tylko czekałem kiedy wrócę z powrotem. Bywa. Ale od niechcenia wpadło 700m w pionie :D

Pozytywny efekt chaszczingu - panoramka ;)
Pozytywny efekt chaszczingu - panoramka ;) © k4r3l

Atrakcyjny Makowski ;)

Sobota, 21 czerwca 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Ktoś był na tyle uprzejmy, że wrzucił całą nową płytę Mastodon do Sieci i chwała mu za to, bo już wiem gdzie w przyszłym miesiącu ulokuję kilka złotówek. "Once Round More To The Sun" zwyczajnie zachwyca świeżością i zaskakuje... melodyjnością! Dali radę!


Dzień letniego przesilenia przywitał nas aurą pochmurną z tendencją do opadów. Nie zdołało to nas jednak odwieść od planu, który zakładał eksplorację terenów do tej pory nieznanych - północnego pasma Beskidu Makowskiego. Na początek rozgrzewka i podjazd pod Groń JPII. Następnie zjazd mega fajnym niebieskim/czarnym do Śleszowic (do tej pory jechałem go tylko w drugą stronę).

Atakujemy z Zembrzyc ;)
Atakujemy z Zembrzyc ;) © k4r3l
Łysa Góra jest jak widać łysa ;)
Łysa Góra jest jak widać łysa ;) © k4r3l

Tam szybka przebitka szosą do Zembrzyc i rozpoczynamy asfaltowy uphill na Łysą Górę (515m). Jak widać wysokości nie są jakieś znaczne, ale nie ma to znaczenia, bo widoki właśnie z takich pasm są rewelacyjne. Na dzień dobry mamy problem ze zorientowaniem się w terenie, ale pomagają nam w tym przykryte chmurami szczyty Babiej Góry i Pilska.

Widokoa część czerwonego ;)
Widokowa część czerwonego ;) © k4r3l
Zjazd do Palczy ;)
Zjazd do Palczy ;) © k4r3l

Czerwony szlak w kierunku Myślenic to nieustanna droga interwałowa, która potrafi zmęczyć, ale potrafi dać również mnóstwo pozytywnych wrażeń (głównie widokowych) oraz frajdę ze świetnych, szybkich zjazdów. Nawet mimo tak niewielkich wysokości nie unikamy krótkiego wypychu tuż za miejscowością Palcza. Wychodzi słońce i dalej jedzie się wręcz wybornie, choć powoli zaczynamy się obawiać czy starczy czasu.

Przed nami Myślenice ;)
Przed nami Myślenice ;) © k4r3l
Myślenicki ratusz ;)
Myślenicki ratusz ;) © k4r3l

Pokusa dotarcia do Myślenic jest jednak silniejsza - zjazd do tego urokliwego miasteczka z całkiem zgrabnym ryneczkiem, to jeden z najlepszych fragmentów jeżeli chodzi o tamtejsze MTB! Lokalizujemy pizzerię i po 'diabelskiej' oraz kilku skrzydełkach kurczaka zbieramy się w drogę powrotną. Asfaltami na Budzów (stara droga wzdłuż ekspresówki S7) i tam odnajdujemy szlak podjazdowy - zielony. Początek ok, ale w lesie zaczyna się sieczka totalna - kolejny fragment, który musimy wypychać. Odnalezione źródełko podnosi morale a chwilę później wchodzimy na szeroką (4m?) drogę (szutrowo-żwirową), która prowadzi nas do kolejnego skrzyżowania szlaków.

Rzeka raba - po drugiej stronie, na tzw. Zarabiu, wiedzie trasa Bike Maratonu ;)
Rzeka raba - po drugiej stronie, na tzw. Zarabiu, wiedzie trasa Bike Maratonu ;) © k4r3l
Wypas lokalizacja!
Wypas lokalizacja! © k4r3l

Znak opisujący żółty szlak mówi jedno: 6h15 minut do Makowa Podhalańskiego! Czyli optymistycznie jakieś 3h rowerem - na 19:30 powinniśmy tam dotrzeć;) A po drodze kilka wymuszonych przerw na zdjęcia kapitalnych widoków. Masa zjazdów ale i jedno dłuższe podejście pod górę, której nazwa wzięła się najpewniej od tego fragmentu: Parszywka (852). Wioska u stóp tego szczytu to fenomentalna lokalizacja - nie mamy dziś dobrej widoczności. ale po chwili przyglądania się dostrzegamy ośnieżone stoki Tatr!

Nawet przy sadzeniu ziemniaków trzeba mieć fantazję ;)
Nawet przy sadzeniu ziemniaków trzeba mieć fantazję ;) © k4r3l

Kolejny taki szczyt już za moment - Koskowa Góra to trochę butowania, ale panorama ze szczytu (o rozpiętości ok. 270 stopni) jest wystarczającą rekompensatą. Tylko 867m a widoki takie, że na kończynach pojawia sięgęsia skórka (a widoczność była "tylko" dobra!). Czas zaczyna nas gonić, zjeżdżamy na czarny a potem na niebieski szlak, który jednak opuszczamy kiedy zaczyna piąć się w górę. Po skoszonym sianie, po stromym asfalcie zjeżdżamy do Makowa tuż przed Suchą Beskidzką. Jest 19 a do domu jeszcze szmat drogi.

Kuba zdobywa Koskową Górę!
Kuba zdobywa Koskową Górę! © k4r3l

Wybieramy chyba jedyną logiczną opcję - asfalty do Żywca. Kto tam jechał to wie, że po dłuższej trasie jest to droga przez mękę, ale nie poddajemy się i robiąc co chwile zmiany meldujemy się grubo po 20 u stóp Kocierza, który zdobywamy już po zmroku. Zjazd w kompletnych ciemnościach rozświetla tylko dioda telefonu przyczepionego na taśmie do plecaka - dobre i to.

A ta w nagrodę odwdzięcza się wyborną panoramą ;)
A ta w nagrodę odwdzięcza się wyborną panoramą ;) © k4r3l

W domu łapie mnie maksymalne odcięcie - sok piję bez wody, duszkiem, a miód wyjadam łyżeczką ze słoika - po jakimś czasie dochodzę do siebie. Mimo iż nawadnialiśmy się regularnie i jedliśmy sporo (batony, owoce, ciepły posiłek) to jednak trudy trasy dały się we znaki. Wypad z cyklu epickich. Miało być "turystycznie", w końcu pasma niskie, a wyszło jak zwykle, czyli ekstremalnie ;)

Chorzowski Beskid Mały ;)

Sobota, 7 czerwca 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Nowa Anathema w trakcie rozkminiania. Jest OK o chociaż niektórych już nudzą od dawna to jednak poziom wciąż trzymają wysoki.



Z chłopakami z Chorzowa (Mariusz i Tomek) umówiłem się przed weekendem na objazd moich okolicznych górek. Było mi to niezwykle na rękę, bo na nd zaplanowany był wypad w Beskid Żywiecki. Krążyłem sobie więc pół godziny przed ich przyjazdem po okolicy kiedy zadzownił Marusia z informacją, że są już na miejscu.

Mariusz na piera pod górkę ;)
Mariusz napiera pod górkę ;) © k4r3l

Nie kombinowaliśmy. Zapytałem tylko czy mają jakieś ograniczenia czasowe (nie mieli;) i można było udać się na eksplorację Beskidu Małego. Zaczęliśmy dość ostro i moi goście nie spodziewali się od razu tak stromego odcinka, ale później już było coraz lepiej i podjazd na Leskowiec poszedł bardzo sprawnie.

Goście na gościnnym Leskowcu ;)
Goście na gościnnym Leskowcu ;) © k4r3l

Podobnie jak reszta szlaku. Po drodze zbaczamy z drogi do źródełka, którego moc była w tych warunkach nieoceniona (i to na pewno nie zasługa sporej ilości krzyżyków i świętych symboli w tamtym miejscu;). Wracamy na szlak i flow jaki się nam udziela sprawia, iż kompletnie zapominam, że mieliśmy odbić na zieloną nitkę w kierunku Gibasów. No nic, zjeżdżamy do dolinki kocierskiej i rozpoczynamy mozolną wspinaczkę na Gibasy po drodze zatrzymując się przy kolejnym górskim źródełku.

Tomek i jego fullik ;)
Tomek i jego fullik ;) © k4r3l

Wyjątkowo źle mi się jedzie tym pasmem. Na Łysinie wstępujemy do "Zamczyska" gdzie natykamy się na grupę speleologów z Jastrzębia Zdroju penetrujących jedną z kilku tamtejszych jaskiń. Podjeżdżamy jeszcze na moment do punktu widokowego "pod drewnianym aniołem" i po chwili odpoczynku wracamy na szlak.

Sekcja kamienno-korzonkowa odhaczona ;)
Sekcja kamienno-korzonkowa odhaczona ;) © k4r3l

Chłopaki chcą zaliczyć jeszcze ul. Widokową, a że gościom się nie odmawia, to też jedziemy w tamtym kierunku. To już trzeci raz w tym roku odhaczam ten wariant, ale jak się hartować to właśnie na takich ściankach ;) Na Kocierzu czeka na nas Damian z nadzieją na dalszy trening.

I jeszcze raz ;)
I jeszcze raz ;) © k4r3l

Niestety, z planów nici, bo chwilę wcześniej zaliczam awarię bębenka - kolejny raz pęknięta zapadka blokuje cały mechanizm tworząc losowo ostre koło zmuszające do pedałowania nawet na zjazdach... Mam pecha do tego elementu, to już druga taka awaria na przestrzeni ostatnich 12 mcy. Akurat jak wymieniłem szprychy w tylnym kole. Szit hapens ;)

Widokami z Lysiny można nacieszyć oko!
Widokami z Lysiny można nacieszyć oko! © k4r3l

Damian jedzie dalej a my z racji awarii tudzież dającego powoli o sobie znać zmęczenia wracamy asfaltami do Andrychowa. Lekki niedosyt pozostał, myślę, że gdyby nie moje zagapienie się na szlaku udałoby się chłopakom coś jeszcze pokręcić, niestety zbyt wiele sił zostawiliśmy na jednym z dodatkowych podjazdów i trzeba było się obejść smakiem. Mimo to mam nadzieję, że się podobało. Do następnego!

A to jeszcze ja na swoich śmieciach - fotka od Mariusza ;)
A to jeszcze ja na swoich śmieciach - fotka od Mariusza ;) © k4r3l

Klasyk Beskidu Małego

Niedziela, 1 czerwca 2014 · Komentarze(7)
Dziś w słuchawkach nowy Guano Apes. Nie, nie kupiłem płyty, bo chwilowo mnie nie stać, poza tym wspieram polski przemysł muzyczny, a Niemiaszki nie zbiednieją jak sobie ściągnę ich album (spiracony przez Ruskich;). Zresztą płyta do wybitnych się nie zalicza, choć niektórych kawałków słucha się fajnie no i przede wszystkim sprawdza się jako soundtrack do treningu ;)


Leniwa niedziela zebrała żniowo - wstałem po 10, a wyjechałem dopiero przed 14 po wyścigu elity kobiet w Albstadt. Nie kombinowałem zbytnio, chciałem się zwyczajnie sponiewierać w terenie. Pierwszy singielek ;)
Pierwszy singielek ;) © k4r3l

Do tego idealnie nadaje się trasa Kocierz-Potrójna-Łamana Skała-Leskowiec czyli tytułowy klasyk BM. W tym kierunku jest z pewnością bardziej wymagający, dodatkowo opady (ostatni deszcz spadł na dokładkę poprzedniej nocy) mocno urozmaiciły teren i wyciągnęły na wierzch kilka nowych korzonków i kamyków ;)
Poważniejsze korzonki ;)
Poważniejsze korzonki ;) © k4r3l

Na zjeździe za Łamaną Skałą czekam aż podejdą piechurzy no i przy okazji dorobiłem się publiczności. "Ja chcę zobaczyć jak ty to zjeżdżasz". ;) No dobra, ale "trzymajcie kciuki, żebyście mnie nie musieli zeskrobywać z kamieni". Nie musieli ;)
W rezerwacie jak zwykle coś się dzieje ;)
W rezerwacie jak zwykle coś się dzieje ;) © k4r3l

Mniam ;)
Mniam ;) © k4r3l

Na Leskowcu dwie parki jakieś a na zjeździe mijam dwójkę rowerzystów. Zjazd wczorajszym podejściem - całkiem spoko. Wracam się jeszcze trochę serduszkowym, żeby zaliczyć końcowy odcinek czarnego szlaku.

A na deser taka wizualizacja z serwisu veloviewer.com (bo zwykłe wykresy są już passe;).

Taka ciekawostka 3D ;) © k4r3l

Poranny Leskowiec ;)

Sobota, 31 maja 2014 · Komentarze(4)
Nie popieram picia na umór, ale ten utwór z nowej płyty Vader to zwyczajnie hymn "fszystkich metalofcóf" ;) Polski tekst dodaje mu smaczku, pod warunkiem, że ma się do niego odrobinę dystansu. No i uśmiałem się na podjeździe kiedy rozbrzmiały te dźwięki w słuchawkach ;)


Poranny sobotni trening w obawie przed prognozowanymi popołudniowymi deszczami. Nie sprawdziły się ;) Ale co pokręciłem to moje. Błota wcale nie było dużo, ot tyle co zwykle po jednej intensywnej nocy opadów. A tu przecież padało cały tydzień... W porannej rosie ;)
W porannej rosie ;) © k4r3l

Na szlakach cisza, spokój, pustki. Spotkałem na grzbiecie parę biegaczy (szacun!) a później dopiero kilku piechurów na zjeździe czarnym szlakiem. Fajnie, że ludzie ciągną w góry skoro świt.
Najwyższy ounk programu - Leskowiec ;)
Najwyższy punkt programu - Leskowiec ;) © k4r3l

Przy okazji przetestowałem stare kółko złożone na nowych szprychach DT - nie rozleciało się, więc chyba wszystko gra. W maju dużo nie pokręciłem (pieprzona pogoda), dystans całkowity tylko trochę lepszy od... styczniowego. Za to podgoniłem w metrach w pionie, wreszcie konkretna liczba: prawie 15000! ;)
Nadciągają chmury
Nadciągają chmury © k4r3l

Wyjątkowo krótki trening ;)

Środa, 21 maja 2014 · Komentarze(11)
Po 200m padła bateria w loggerze, po 1,5km miałem już po wieczornym treningu ;)
Ale urwał ;)
Ale urwał ;) © k4r3l

Zaniosłem obręcz i piastę do Goodsportu, Bartek obiecał, że złoży na środę (strasznie duży tam ruch mają), także póki co jestem uziemniony. Wybrałem czarne DT champion i tu mała ciekawostka - ponoć srebrne (ogólnie) są bardziej wytrzymałe ;) Może następnym razem ;)
Akcesoria cheerleaderów :))))
Akcesoria cheerleaderów :)))) © k4r3l

W niedzielę wyjazd z chłopakami z bbRiderZ do Novego Mesta pokibicować naszym (Majka, Marek) w Pucharze Świata.

Popracowy uphill ;)

Wtorek, 20 maja 2014 · Komentarze(2)
Podobno jakieś wybory się zbliżają, wie ktoś coś? ;) Ja głosuję. Co tydzień. Na "Listę Przebojów Trójki", hehe. Już drugi raz zapomniałem uwzględnić w swojej 10tce Jacka White'a, a to przecież taka pozytywna i energetyczna nuta (zupełnie jakby połączyć RHCP z RATM). Biję się w pierś i obiecuję poprawę ;)


Wtorkowy afterwork, czyli coś szybkiego i coś fajnego. Leskowiec. Sporo asfaltów na dojazdówkach, ale górka jest warta zdzierania bieżnika na takiej nawierzchni. Na górze cisza i pustki. Klimat psują tylko śmieci i butelki po piwach. Po chwili od strony Ponikwi dojeżdża endurak na wypasionym "szkocie". Gadamy chwilę podziwiając błyszczące w zachodzącym słońcu Tatry, które wyłoniły się zza Babiej Góry - często tam bywam, ale trafić na taką widoczność nie jest łatwo. Tym razem było idealnie.
Mógłbym tam siedzieć godzinami ;)
Mógłbym tam siedzieć godzinami ;) © k4r3l

W oddali słychać odgłosy burzy - przechodzę na drugą stronę góry a tam pojedyncza chmurka niesie ze sobą widoczną falę deszczu i front burzowy. Zjeżdżam czarnym, na którym dowiaduję się o zdolnościach wokalnych nowych okładzin - wysoki falset a2zetów postawił z pewnością w stan pogotowia całą okoliczną faunę ;) Do domu przyjeżdżam na sekundy przed mocniejszymi, typowo letnimi opadami ;) Niedobra chmurka ;)
Niedobra chmurka ;) © k4r3l