Wpisy archiwalne w kategorii

Z kimś

Dystans całkowity:13524.27 km (w terenie 2433.50 km; 17.99%)
Czas w ruchu:797:06
Średnia prędkość:16.13 km/h
Maksymalna prędkość:82.10 km/h
Suma podjazdów:257723 m
Maks. tętno maksymalne:205 (105 %)
Maks. tętno średnie:151 (77 %)
Suma kalorii:31760 kcal
Liczba aktywności:170
Średnio na aktywność:79.55 km i 4h 53m
Więcej statystyk

Do źródeł Wisły

Sobota, 26 czerwca 2010 · Komentarze(8)
Dwa miechy bez dwóch kółek to przesada, ale maj na południu polski jaki był to każdy wie. Potem bywało różnie, ale w końcu się udało. Sobotni poranek i wciąż niepewna pogoda. Ale zawierzamy meteogramowi, który pokazuje brak deszczu i ruszamy. Górskie szlaki początkowo odpuszczamy, po ostatnich deszczach może być tam nieciekawie. Kierunek: Szczyrk i Przełęcz Salmopolska. Podjazd na przełęcz, o dziwo, poszedł gładko. Po drodze mija nas team na szosach (już wiadomo, że taki to cię "weźmie bez słowa":). Na końcu za peletonem śmiga kolo na skuterku z dwoma kołami i napisem "coach" na dresie. Jeden jedyny szosowiec, zdecydowanie nie z tej grupy gburów, pozdrawia nas i wjeżdża na przełęcz. Zjazd do Wisły to bajka - w ub. roku zjeżdżaliśmy w deszczu, teraz było po prostu idealnie. Zatrzymujemy się już tradycyjnie przy dzikach i od starego górala dowiadujemy się, że część z nich uciekła do lasu oraz że jakiś Małysz dzisiaj skacze w Malince o 14 na igelicie :) Do Malinki owszem dojeżdżamy, ale zaraz za nią odbijamy w lewo w kierunku Jeziora Czerniańskiego, które objeżdżamy dookoła i włączamy się na niebieski szlak prowadzący nas doliną Białej Wisełki. Świetna okolica a rozmieszczone na całej długości tej przyjemnej drogi wysokie na kilkanaście metrów skały grzybowe robią kapitalne wrażenie, więc polecam każdemu. Droga się kończy a my obieramy azymut na Zielony Kopiec (tak, ten, przez który wiedzie szlak ze Skrzycznego na Baranią Górę). Jedziemy oczywiście w ciemno drogami utwardzonymi, ale takimi, które można zaliczyć do terenu. Po drodze krótka wymiana zdań na temat szczegółów geograficznych z bikerem, który sunął w dół właśnie tamtędy do Wisły. Jak zwykle, tam gdzie inni zjeżdżają, my jedziemy pod górę:) Ale trasa jest przyjemna, cała do podjechania. Jedyny moment, gdzie podprowadzaliśmy znajdował się pomiędzy Malinowską Skałą a Zielonym Kopcem. A my wyjechaliśmy właśnie w punkcie między tymi dwoma szczytami, gdzie łączą się szlaki niebieski, zielony i żółty. Jeszcze wcześniej na krótkim singielku zrobiliśmy miejsce dla innego bikera - kolejny szczęściarz, który śmigał w dół:) Odpuściliśmy już zdobywanie jakichkolwiek gór i puściliśmy się w dół żółtym. Chociaż trochę to za dużo powiedziane, bo szlak, tak jak i coraz więcej traktów w Beskidach, jest mocno wyniszczony. Ten na dodatek był błotnisty, kamienisty i momentami bardzo stromy. Generalnie radzimy unikać i nawet nie myśleć o podjeżdżaniu! Ulgę poczuliśmy dopiero mając pod kołami asfalt, bo nie o takim terenie myśleliśmy... Powrót przez znane już rejony: Ostre, Lipową i Słotwinę... Wyszedł z tego totalnie spontaniczny wypad z odrobiną terenu i fajnymi widoczkami - część z nich poniżej:)

Poszedł, ale pozdrowił:) © k4r3l

Widokówka z Salmopolu © k4r3l

Kaskada w Wiśle © k4r3l

Jezioro Czerniańskie © k4r3l

Skały grzybowe - pomnik przyrody © k4r3l

Skały grzybowe - pomnik przyrody (2) © k4r3l

Pod Zielonym Kopcem © k4r3l

Zielony Kopiec w całej okazałości © k4r3l

Skrzyczne, ale taki jakieś inne... © k4r3l

Żółty %!$@# szlak © k4r3l


A kto na AC/DC nie był, ten stracił takie obrazki. Czysty rock'n'roll!

Beskid Śląski (Błatnia, Klimczok)

Piątek, 30 kwietnia 2010 · Komentarze(19)
Plan był prosty, wbijam do PKP, dojeżdzam do Bielska i uderzamy do Wapienicy pod zaporę, by stamtąd zaatakować Błatnią i Klimczok. Poranek był nieco zabiegany, czasu mało, ale jakoś się zebrałem. W pociągu miła niespodzianka - rower jedzie gratis :D Jednak kilka lat dojeżdzania do pracy tym środkiem transportu popłaciło :D Ok, w BB przebijam się z centrum na Cieszyńską, gdzie byłem umówiony z Khronos'em. Za Hulanką kierujemy się na ścieżkę rowerową przebiegającą obok lotniska. Na trasie mnóstwo rowerzystów i jakiś taki komfort psychiczny wynikający chyba z bezpieczeństwa jakie gwarantuje wyznaczony pas dla bikerów. Nieco dalej okazuje się, że jedziemy fragmentem Wiślańskiej Trasy Rowerowej, fajnie. Odbijamy w kierunku zapory i spod jeziora Wielka Łąka wpychamy rowery niebieskim szlakiem przez dobre dwadzieściakilka minut, który prowadzi nas na Palenicę (668 m n.p.m.) Od tego momentuy zaczyna się przyjemna jazda terenowa. Aczkowliek wymagających podjazdów nie brakuje - z każdym kilometrem robi się ciekawej i goręcej! Słońce nie opuszcza nas na krok - z trudem znajdujemy odrobinę cienia, a drzew przecież na trasie całkiem sporo... Cały czas trzymamy się szlaku niebieskiego, a więc zaliczamy po kolei szczyty takie jak: Kopany (690m n.p.m.), Wysokie (756 m n.p.m.) i Przykra (818 m n.p.m.). Błatnia wita nas zwiększoną dawką promieni słonecznych i zacnymi widokami na Pasmo Równicy i dalsze wzniesienia, nie wykluczone, że również te należące już do naszych południowych sąsiadów. W drodze na Stołów (1041 m n.p.m.) atakajue nas mocny wiatr od strony doliny Brennej, ale i tak zatrzymujemy się na chwilę, by przyjrzeć się sięgającym horyzontu pasmom górskim. Dalej trasa przypomina sinusoidę - raz zjeżdzamy, a raz pchamy. Zaliczamy Trzy Kopce (1080 m n.p.m.) skąd mamy już kawałek na Klimczok (1117 m n.p.m.). Na szczycie widokami delektuje się kilka grupek turystów, ale do tłumów jest jeszcze daleko (i całe szczęście!). Zmykamy w dół do schroniska w poszukiwaniu cienia i czegoś wygodnieszego do siedzenia. Cel osiągnięty, droga powrotna, to niebieski szlak do Bystrej. Momentami zjazdy są rewelacyjne, jednakże dyskomfort spowodowany przez dużą ilość kamieni jest nieunikniony. Gdzieś w połowie przełączamy się na czarno-czerwony i tym sposobem docieramy do asflatów Bystrej. Z tamtąd każdy w swoją stronę - ja na Godziszkę bocznymi drogami przez Meszną i Buczkowice. Pomimo tylko kilku nieszczęsnych podjazdów, na których nic oprócz prowdzenia nie wchodziło w grę, wypad należy zaliczyć do udanych. Przynajmniej już wiemy jak nie jechać:) Kolejne beskidzkie szczyty zaliczone.

Jezioro Wielka Łąka © k4r3l

Schronisko na Błatniej © k4r3l

Panorama z Błatniej © k4r3l

W drodze na Stołów... © k4r3l

Widoczek z hali nad Błatnią. © k4r3l

Gdzieś przed Trzema Kopcami... © k4r3l

Medżik na wypasie - Klimczok zdobyty :) © k4r3l

Zjazd niebieskim do Bystrej. © k4r3l

Klasycznie: Skrzyczne widziane z Bystrej... © k4r3l


Z cyklu metamorfozy - wokalista boysbandu Just 5 w progresywnie rockowo metalowych klimatach, czyli Terminal:)

Beskid Mały (Magurka i Czupel)

Niedziela, 25 kwietnia 2010 · Komentarze(8)
Ciąg dalszy realizacji noworocznych planów, a więc objazd najciekawszych szczytów górskich w okolicy. Tym razem padło na jeden z ciekawszych podjazdów, czyli Magurka Wilkowicka (909 m n.p.m.) od strony Łodygowic. Poranek słoneczny acz rześki, ruszamy. Do Wilkowic dojeżdzamy w tempie typowo rekreacyjnym, tam czekamy na Khronos'a w okolicy kościoła. Po 5 minutach jesteśmy w komplecie, pora ruszać. Oczywiście mamy problem, ze znalezieniem odpowiedniej drogi, ale w końcu, po konsulatacji z lokalsami, nam się udaje. Od samego początku wiadomo, że łatwo nie będzie. Po drodze miajmy entuzjastów turystyki pieszej z dziećmi, czworonogami a nawet wózkami (to chyba za karę:). Podjazd, mimo iż asfaltowy, daje się we znaki i trzeba robić co jakiś czas postój. Zza każdego łuku wyłania się jeszcze większa stromizna. Po kilkudziesięciu minutach oczom ukazuje się charakterystyczny zielony dach schroniska i już wiadomo, że cel osiągnięty. Na górze tłumy! Wszyscy skąpani w prawdziwie dziś łaskawym, wiosennym słońcu. Chwila odpoczynku na polance zleciała na luźnych gadkach i podziwianiu przelatujących całkiem nisko szybowców. W międzyczasie zastanawiamy się gdzie jechać. Tak żeby każdemu pasowało obstawiamy Czupel (933 m n.p.m. czyli najwyższy szczyt Beskidu Małego). Z Magurki prowadzi tam niebieski, miejscami mocno kaministy szlak. To raptem niecałe 3 km, więc droga w terenie mija szybko. Na szczycie Czupla przekonujemy się jaki wspaniały widok roztacza się na pobliskie okolice (Żar, Hrobacza Łąka, Jezioro Międzybrodzkie). Sesja zdjęciowa trwa w najlepsze, ale chłodny w tym rejonie wiatr daje się we znaki, więc wracamy z powrotem na Magurkę. Zjazd bez większych kombinacji tą samą drogą asfaltową. Oczywiście gdzie tylko się da to palce z klamek, ale w sumie na wiele nie można sobie pozwolić, za dużo ostrych zakrętów. Kilkudziesiącio minutowy podjazd rekompensuje ten zaledwie kilkuminutowy zjazd - no cóż, życie :) Na dole krótki przystanek i rozjeżdzamy się w swoje strony. Jak zwykle było super. Pogoda jak i towarzystwo dopisało. Po drodze mijaliśmy chmary bikerów i bikerek, wszystko to sprawiło, że najbliższy weekend majowy zapowiada się również pod znakiem dwóch kółek.

Garść fotek (polecam otworzyć panoramy w nowym oknie!)

Startujemy na Magurkę. © k4r3l

Jest stromoooo... © k4r3l

Malownicza działeczka. © k4r3l

Droga do schroniska © k4r3l

Panorama Beskidu Śląskiego © k4r3l

Jedziemy na Czupel © k4r3l

Międzybrodzie Bialskie © k4r3l

Kamienisty podjazd na Czupel © k4r3l

Magurka została w tyle... © k4r3l

A na górze było tak... © k4r3l

...i tak:) © k4r3l


Beskidzki klasyk (nieco inaczej:)

Sobota, 24 kwietnia 2010 · Komentarze(11)
Dzisiaj modyfikacja ubiegłorocznej wyprawy na Skrzyczne (1257 m n.p.m.). Szczyt oczywiście podjeżdzamy od strony Ostrego, tak jak to wcześniej opisywał Autochton. Trasę znamy na pamięc, więc wiemy czego się spodziewać. Pod szczytem oczywiście trochę błota i resztki śniegu, ale co to dla nas - prowadzimy :D Kilkanaście minut popasu pod schroniskiem, ludzi mało, bo kolejkę konserwują i nie jeździ:) Ceny jak zawsze zabójcze, 5 zeta za Bystrzankę to zdzierstwo, ale jak się nie chciało wziąc butelki to teraz płać i płacz :) Lodów nie ma, bo ponoć jeszcze nie sezon. No ale jak w słońcu jest +20*C, to by się loda zjadło :) Trudno, tym razem trzeba sie było obejść smakiem. Podeszliśmy jeszcze na szczyt, kilka fotek i dalej powrót, żeby się nie powtarzać, zielonym szlakiem przez Małe Skrzyczne (1211 mn.p.m). Niestety rowerowanie zaczęliśmy późno, bo przed 14 i Malinowska Skała musi jeszcze na nas trochę poczekać. Plan był taki, żeby zjechać skrótem między M.Skrzyczym a Kopą Skrzyczeńską (1189m n.p.m.) na drogę poniżej zielonego szlaku doń równoległą. Niestety mapa mapą a skrót skrótem :) To co na mapie wyglądało na łagodną ścieżynkę okazało się hardcorowym zjazdem zakończonym sprowadzaniem rowerów ze skarpy. Powrót odbywał się już bez niespodzianek, drogą u podnóży Kościelca (1022m n.p.m - to ten trawers na fotce w tle bloga) dzięki czemu mogliśmy przyjżeć się trasię naszego podjazdu. Na jednej z prostych, gdzie zaczęło się coś, co mogło przypominać asfalt, wypuściłem się do przodu. Efekt - 68km/h i ani grama więcej, bo się bałem, że śrubki pogubię, poza tym powoli zaczynałem tracić kontrolę nad kierownicą:) Miałem więcej szczęścia niz rozumu... Powrót tą samą drogą czyli przez Lipową i Słotwinę. Idealna pogoda, choć widoczność mogła by być ciut lepsza. Ale to przecież nie pierwszy ani też i ostatni raz kiedy zdobywamy ten szczyt...

Obiecane fotki, polecam otworzyć w pełnym oknie!:)

W drodze na Skrzyczne © k4r3l

Zaczyna się teren... © k4r3l

Pierwsze widoczki. © k4r3l

Fragment podjazdu © k4r3l

Maszyny na wypasie :D © k4r3l

Widok na Malinowską Skałę © k4r3l

Spojrzenie przez ramię... © k4r3l

Ziemia jest okrągła, to widać:) Droga na Małe Skrzyczne. © k4r3l

Tamtędy będziemy zaraz jechać :D © k4r3l

Trawers Kościelca z naszej perspektywy. © k4r3l

Końcówka zjadu - v.max 68 km/h :D © k4r3l

Żegnamy Skrzyczne, ale nie na długo... © k4r3l


Do posłuchania Filter, świetny soundtrack do tych wszystkich widoków, które dzisiaj nam towarzyszyły:
</big>

Szczytowanie no.2

Niedziela, 27 września 2009 · Komentarze(1)
Niemozliwe, że jest jesień, bo aura wcale nie daje tego odczuć. Dzisiaj bardzo ciepło i momentami rześko. Jadziemy! Ja, Anik i Khronos, startujemy z Buczkowic o 9.30 i standard na Szczyrk. Odbijamy na Biłą i pniemy się do góry na przełęcz Karkoszczanki. Stamtąd początkowo ciężki zjazd, później fajny asfalcik wprost do Brennej. Szukamy zielonego i tamtędy wprowadzamy także nieprzyjazną dla rowerzystów kamienistą ścieżką. Przed Równicą zostajemy "napomniani" przez pewną kobietę o potrzebie posiadania kasków, niestety, nasze poglądy na ten temat różnią się znacząco, więc konsensusu nie ma :) Wjeżdżamy na Równicę i zaskoczeni jesteśmy ilością ludzi i... samochodów. Przyjechali z Ustronia skąd prowadzi asfaltowa droga, pomysł średnio trafiony, parking powinien być zdecydowanie niżej... Poza tym ceny jak zwykle szokujące, no i widoki jakieś takie marne... Rozjazd: Khronos śmiga do Bielska żółtym, my trochę wracamy i lecimy niebieskim przez górki, jak w opisie... Dodam tylko, ze i przygoda super, no i widoczki o wiele ciekawsze. A mieliśmy wracać asfaltem z Ustronia przez Wisłę i Salmopol... Piesze szlaki jednak dają się we znaki i kilka razy trzeba podprowadzać, ale po drodze także dużo płaskich ścieżek, na których odzyskujemy morale:) Najgorsze podejście pod drogę wiodąca na przełęcz Salmopolską. Wychodzi się z żółtego wprost na ruchliwą drogę poprzez wycięcie w barierkach kilka zakrętów przed szczytem:/ Dalej już tylko przyjemny zjazd do Szczyrku i powrót do domu po 18...

Kalna-Godziszka-Buczkowice-Szczyrk Biła-Przełęcz Karkoszczanki-Brenna-zielonym: Równica (885mnpm)-niebieski: Orłowa (813mnpm)-Trzy Kopce (803mnpm)-zółtym: Smrekowiec (835mnpm)-Jaworzyna (799mnpm)-Przełęcz Salmopolska (916mnpm)-Szczyrk-Buczkowice-Godziszka-Kalna

Palenica - baaardzo rekreacyjnie...

Sobota, 26 września 2009 · Komentarze(0)
Z hamulcami zeszlo troche dluzej niz sie spodziewalismy, wiec nie bylo szans na dluzszego tripa. Padlo na Słotwinę i okoliczne laski. Znalezlismy sie na tamtejszej Palenicy (761mnpm). Duzo prowadzenia, po drodze mijamy quada a na górce trzech motocrossowcow (ci to nie mają problemu z wyjazdem). Troche lipny szczyt, bo nie ma jak zjechac z niego, tylko trzeba sie wracac... No i widocznosc ograniczona. Powrót przez wąski leśny dukt i wyjazd w Lipowej Bugaju.

Okoliczne wioski (asflat)

Sobota, 19 września 2009 · Komentarze(0)
Z Khronosem po pobliskich wioskach. Wypad raczej dla pogadania a nie dla rowerowania, ale 20km i tak jakoś stuknęło. W międzyczasie trafił się jeden wariat drogowy, który się brał za wyprzedzanie 'od dupy strony' kolumny aut jadących z naprzeciwka. Popatrzyłem gówniarzowi w oczy i pokazałem, ze go chyba "pojeba*o". Na koniec jeszcze szybkie piwko na moście kolejowym pod domem i powrót.

Sssskrzyczne:D

Niedziela, 30 sierpnia 2009 · Komentarze(2)
Wreszcie Skrzyczne zdobyte na rowerze. Idealna pogoda na taki wypad. Podjazd (od strony Ostrego), za hotelem Zimnik - genialna sprawa. Zamiast przepłacać za kolejkę ze Szczyrku, lepiej wsiąść na rower i wjechać południowym stokiem. Świetne widoki no i niczym niezastąpiona satysfakcja. Zjazd już nieco gorszy - kamienista nartostrada w kieruku Cyrnej (dzielnica Szczyrku). Pozdro dla dwoch bikerow na kolarkach, którzy w polowie zrezygnowali ze wzgledu na nawierzchnie oraz dla "Pana od pompki" - niestety nie mieliśmy odpowiedniego zaworka... Foty lejter...

Ps.podczas tego tripu przekroczona zostala bariera 1000km w roku biezacym, takze gratuluje sobie :P

Klimczok i Szyndzielnia

Piątek, 7 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Godziszka-Buczkowice-Szczyrk-Klimczok (1117mnpm)-Szyndzielnia-przełęcz Kołowrót-Bystra-Meszna-Buczkowice-Godziszka
Dla odmiany słonce prazylo mocno. Zmeczenie po wczorajszej wycieczce dawalo sie we znaki, ale jedziemy. Podjezdzamy asfaltem pod sanktuarium, calkiem ok. Pozniej sie oddzielamy, Khronos podchodzi niebieskim, ja z Ania z tylu zbaczamy ze szlaku podziwiajac świetne widoki (Jezioro żywieckie, Skrzyczne). Trafiamy jakos na zielony i tak juz dojezdzamy do schroniska na Kliczoku (uzupelniamy wode, pifko w puszcze za 6 zl, ale warto, bo chlodne) i podchodzimy ostatnie 500m na szczyt Klimczoka. Tam czekamy na Khronosa, ktoremu rekompensujemy czas rozlaki zimnym piwkiem :) Focimy, wylegujemy sie i podziwiamy panorame. Pozniej zjezdzamy czerwonym w kierunku Szyndzielni. Okazuje sie to bardzo kamienisty szlak, kiepsko sie jedzie. Przy schronisku się rozdzielamy, Khronos zjezdza do Bielska, my cisniemy (a raczej schodzimy w dol) naprawde nieprzyjemnym zoltym szlakiem. Jak sie okazuje od przełeczy Kołowrót prowadzi równie nieuprzejma trasa - zielony, moze i nie kamienisty, ale dla odmiany błotnisty szlak w kierunku Bystrej. Od Bystrej juz tylko asfalt i pedzace samochody (gdzie oni sie tak k..rwa spiesza?:) Kolejny świetny wypad!

Wspinamy się na Klimczok:

Skrzyczne widziane spod Klimczoka:

Do Wisły

Czwartek, 6 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Pogodowy niefart nie przeszkodził w wycieczce. Godziszka-Buczkowice-Szczyrk-Przełęcz Salmopolska-Wisła (centrum) i z powrotem tą samą trasa. Na Biały Krzyż docieramy w gestej mgle. Przy zjezdzie wali deszczem w pysk, ale smigamy:) Do centrum Wisły dojezdzamy przemoczeni, ale zadowoleni. Pifko, frytki, gofry i wracamy. W drodze powrotnej na pierwszym podjezdzie Ania łapie gume, mamy zapas wiec szybko zmieniamy i cisniemy dalej. Pomaga słoneczko, jednak nie na długo, bo po drodze dopada nas znowu mzawka. Przeczekujemy ją przy zagrodzie z dzikami i simgamy dalej. Na Białym Krzyżu lepiej niz wczesniej, pstrykamy foty i zjezdzamy do Szczyrku (az miło, bo nie pada:) W Szczyrku szybkie pifko i rozjezdzamy się w swoje strony. Uczestnicy: ja, Ania i Khronos.

Panorama z Białego Krzyża:

Rumaki odpoczywają:)

Wisla Malinka:

Dziczki: