Wpisy archiwalne w kategorii

Drogi

Dystans całkowity:19506.39 km (w terenie 272.70 km; 1.40%)
Czas w ruchu:894:16
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:284759 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:101555 kcal
Liczba aktywności:325
Średnio na aktywność:60.02 km i 2h 46m
Więcej statystyk

Rozjazd ;)

Środa, 22 października 2014 · Komentarze(2)


Wtorkowa próba rozjazdu. Pieczenie w udach po każdorazowym stanięciu na pedały świadczy tylko o tym jak mocne tempo było w niedzielę. A więc na spokojnie, na lajcie i bez pośpiechu ;) A Targanicka, jak nigdy, z młynka ;)

Przy zaporze w Porąbce ;)
Przy zaporze w Porąbce ;) © k4r3l

Babia Góra na okrągło ;)

Niedziela, 19 października 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Nowy kawałek Foo Fighters, czyli jak w ciekawy sposób złożyć hołd R.J.Dio ;)



Nie miałem ochoty bawić się ponownie w zmianę opon (szykowało się asfaltowanie) i na dodatek ta Koszarawa - przecież tam nic kompletnie nie ma! :) No ale jeden taki se wymyślił ten właśnie kierunek, więc z braku laku dołączyłem :D Gustav i Jakubiszon czekali już na rondzie Żywcu, natomiast "Ten, którego imienia nie wymieniamy" jechał w naszym kierunku od d... drugiej strony ;) Kiedy dojechaliśmy na miejsce pierwszy raz zobaczyłem kogoś tak podjaranego zieloną tabliczką z białym napisem - jak widać na przykładzie rybnickiego "Łowcy gmin" cykloza to wcale nie najgorsza z chorób :D Wątpliwej jakości nitkami asfaltu pojechaliśmy na spotkanie z F. Ten pojawił się nagle, niczym duch (biała kurteczka zrobiła swoje) i dalej już wszyscy pomknęliśmy w góry. Najpierw Przysłop a potem przeprawa pod wiatr przez Zawoję w kierunku Krowiarek. Na górze szybka rozkmina i już wiedziałem, że po dniu dzisiejszym będą mega zakwasy :D Decyzja zapadła przy wędzonym serku: kierunek - Słowacja! Szczerze, gdyby nie te bajeczne widoki na Tatry psioczyłbym tylko na wiater, który po drugiej stronie przełęczy wiał jeszcze mocniej! Tempo zabójcze - dwie szosy vs. dwa górale na slikach - momentami, mimo ciągłego pedałowania, nie szło utrzymać koła. Po skręcie na Glinne i wjeździe między zabudowania wiatr jakby ustał - za to tempo było ciągle wysokie! Na granicy postój pod fajną wiatą stworzoną specjalnie dla rowerzystów (obok klasyczne spawane wyrwikółka). Długo nie posiedzieliśmy bo starsza kobita zaczęła się tam rozkładać ze swoim miodowym kramem. Bezczelna :D Zjazd z przełęczy szybki, a temp. już zdążyła spaść. Żeby nie ostygnąć średnia grubo powyżej 30km/h praktycznie do samego Żywca. Oni są nie normalni! W Żywcu podział na dwie ekipy - my z F. ciśniemy na Tresną, a Seba i Kuba lecą na Bielsko. Przełęcz Targanicką odpuściłem i wybrałem powrót przez Czaniec. Powróciłem skonany ale zadowolony. Po trzech kolacjach i piwku doszedłem do siebie. Szalona rajza, w ekstra ekipie przy świetnych widoczkach. Tylko ten wiatr...
Pod żywieckim kaflokiem ;)
Pod żywieckim kaflokiem ;) © k4r3l
Koszarawa zdobyta niekulturalnie ;)
Koszarawa zdobyta niekulturalnie ;) © k4r3l
Krowiarki attack ;)
Krowiarki attack ;) © k4r3l
Ten, którego imienia nie wymawiamy :D
Ten, którego imienia nie wymawiamy :D © k4r3l
Niby Tatry ;)
Niby Tatry ;) © k4r3l
Demotywująca słowacka prosta ;)
Demotywująca słowacka prosta ;) © k4r3l
Na granicy ;)
Na granicy ;) © k4r3l

Jesienna Pętla Beskidzka ;)

Niedziela, 28 września 2014 · Komentarze(8)


Rok się powoli kończy (fak, czas naprawdę zap... ala!) a tu Pętla Beskidzka jeszcze nie przejechana. Trzeba było nadrobić zaległości, zwłaszcza, że mimo obiecującego początku (łagodna zima = sporo jazdy) kilometry jakoś nie chciały później wpadać... Nie ma się co rozpisywać. Wyjazd o 9 w przyjemnym słoneczku, a od Kocierza aż po Żywiec jazda we mgle. Zimno. Na szczęście w Przybędzy już full lampa i tak do samego końca. Przypomniałem sobie Kamesznicę (heh, ten podjazd to jest prawdziwa siekera!), odwiedziłem Ochodzitą z wyśmienitym dziś widokiem na Tatry (gratis pokaz przeprowadzania owiec i baranów z jednej łąki na drugą;). Kubalonka i Salmopol bez szału (chociaż ludzi od groma), nawet zdjęć nie robiłem. Podobnie na Przegibku i Targanickiej. Wraca człowiek do domu i się okazuje, że mamy Mistrza Świata w kolarstwie szosowym. Brawo Michał Kwiatkowski! Coraz częściej myślę o... (nie, nie o samochodzie:) o szosie. Skromnym treningowym połykaczu kilometrów. Hmmm ;)

Pierzyna jakaś czy ki pieron?
Pierzyna jakaś czy ki pieron? © k4r3l
Ochodzita dziś wygrała z widoczkami!
Ochodzita dziś wygrała z widoczkami! © k4r3l
Ale wypas! :)
Ale wypas! :) © k4r3l
< Idą i beeeeczą :D
Idą i beeeeczą :D © k4r3l
Ochodzita już zostawiona w tyle ;)
Ochodzita już zostawiona w tyle ;) © k4r3l
Klasyczny widok na jezioro w Wiśle ;)
Klasyczny widok na jezioro w Wiśle ;) © k4r3l
Jesień powoli zagląda w Beskid Mały ;)
Jesień powoli zagląda w Beskid Mały ;) © k4r3l

Odebrać nagrodę ;)

Środa, 17 września 2014 · Komentarze(2)


Nie ma to jak urlopik w środku tygodnia - po ogarnięciu roweru po błotnistej niedzieli udałem się na szosing w kierunku na Bielsko. Główny cel był jeden - odebrać nagrodę z fejsbukowego konkursu, a że przy okazji siadł Przegibek dwukrotnie to nic tylko się cieszyć. Nagroda prezentuje się tak (te bazgroły to autografy polskiej kadry, m.in Maja Włoszczowska, Marek Konwa czy Kasia Solus-Miskowicz):


Postój na szamanko ;)
Postój na szamanko ;) © k4r3l

Zawitałem do Cygańskiego Lasu, gdzie urzęduje Bike Doctor Maciek, który miał być okazję na ostatnich mistrzostwach świata MTB w Norwegii skąd przywiózł oprócz tej koszulki także trochę opowieści. Pogadaliśmy, nagrodę wsadziłem do kieszonki w koszulce. Wracając dostałem w Straconce nagłego odcięcia i musiałem się wspomóc colą, czekoladą oraz pączkiem :D
ps.
Bez zapisu trasy, dystans na oko, bo logger padł po ostatnich deszczach. Na szczęście to tylko bateria, która jest identyczna jak w starych Nokiach, a więc nie ma problemu z wymianą.

Beskid Żywiecki pełen niespodzianek ;)

Niedziela, 14 września 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Jednak radio to wciąż misja - kapela "wyłapana" podczas trójkowej audycji Tomka Żądy "Przed godziną zero".


Zainspirowany jedną z ostatnich wycieczek Mariusza oraz faktem, że i za nami chodził niebieski szlak z Hali Lipowskiej do Złatnej (wcześniej polecany również przez Tomka "Ktone") pojechaliśmy w tamtym kierunku asfaltami. Po 50km wjechaliśmy w pierwszy teren i podjazdem-killerem zaatakowaliśmy Rysiankę, na szczycie której znajdowała się meta uphillu biegowego. Tam pogadaliśmy chwilę z Kamilą z Eko-Idea, która z racji niedawnej kontuzji przybiegła przed zawodnikami treningowo, pocykać fotki. Pierwszy zawodnik osiągnął linię mety (dystans wynosił 5km 300m) po 34 minutach z okładem - szacun!

Początek podjazdu z Sopotni Wielkiej ;)
Początek podjazdu z Sopotni Wielkiej ;) © k4r3l
Taki widoczki na szuterku ;)
Taki widoczki na szuterku ;) © k4r3l

Ostatnim razem gdy odwiedzaliśmy schronisko na Lipowskiej spotkaliśmy się z ostrzeżeniami iż ów szlak (tzw. nowy szlak do Złatnej Huty) jest nieprzejezdny z powodu licznych wiatrołomów. Nie chcąc ryzykować przenoszenia rowerów nad powalonymi drzewami zrezygnowaliśmy. Jak się okazuje niepotrzebnie, bo rejon zniszczeń to tylko fragment szerokiej stokówki - szlak właściwy, czyli kilkukilometrowy singiel, jest nietknięty.

Majestat Rysianki i tajemnicza chmura ;)
Majestat Rysianki i tajemnicza chmura ;) © k4r3l
Dopingujemy finisherów biegowego uphillu ;)
Dopingujemy finisherów biegowego uphillu ;) © k4r3l

Mało tego, to jeden z bardziej dzikich szlaków w okolicy. Na całym odcinku spodkaliśmy raptem trzech turystów i dwa psy ;) Na szlaku można wyróżnić kilka sekcji. Początkowo korzenno-kamienista od razu rzuca nas na głęboką wodę o czym przekonuję się na własnej skórze o mało co nie zaliczając otb. Cóż, wcześniejsze piwko na Rysiance raczej nie pomagało. Dalej jest wspomniana stroma ścianka z wycinką. Następnie zaczyna się leśny wyścielony ściółką singiel poprzetykany zatopionymi w podłożu korzeniami i kamieniami. Jest świeżo po opadach, więc poziom trudności jest odpowiedni wysoki. Zanim ów odcinek przejdzie w singiel pomiędzy wysokimi trawami i kapitalną panoramą do przejechania jest kilka 180 stopniowych zakrętów a na nich nie pierwszej już jakości mostki - jedne przejeżdżamy bez problemu na innych nie ryzykujemy.

Niebieski - na lewo korzonki, na prawo kamienie ;)
Niebieski - na lewo korzonki, na prawo kamienie ;) © k4r3l
Widokowe single! :)
Widokowe single! :) © k4r3l
Wśród wysokich traw ;)
Wśród wysokich traw ;) © k4r3l
Wijąca się nitka trawesującego singla ;)
Wijąca się nitka trawersującego singla ;) © k4r3l

Końcówkę szlaku gubimy wyjeżdżając koło jakichś zabudowań na asfaltową ścieżkę. Ze Złatnej kierujemy się w kierunku Hali Boraczej - tu czeka nas podjazd najpierw cholernie stromą nitką asfaltu a następnie dość wymagający szlak żółty, na którym w odróżnieniu od Kuby muszę prowadzić. Jeszcze krótki zjazd czarnym, potem końcówka zielonego i upragniona drożdżówka i kawa w schronisku :) Czas goni, więc wybieramy najszybszą opcję - czarny do Żabnicy i dalej asfalty. Ale w Węgierskiej Górce dopada nas ulewa - no cóż, krążyło i krążyło, aż w końcu lunęło. Kiedy deszcze słabnie odrobinę postanawiamy jechać. Niestety do Żywca dojeżdżamy z kilkoma wymuszonymi przystankami na... przystankach ;)

Hala Redykalna we mgle ;)
Hala Redykalna we mgle ;) © k4r3l
Srogi klimat na zielonym przed Halą Boraczą ;)
Srogi klimat na zielonym przed Halą Boraczą ;) © k4r3l

Dalsza droga o dziwo już na sucho, chociaż w butach wesoło chlupocze woda. Na koniec zostawiliśmy sobie Przełęcz Kocierską, co by trochę tej wody odparowało na podjeździe. Dzień udany, jakbym miał sugerować się prognozami pewnie bym przesiedział niedzielę w domu, a tak to myk i stodwajścia przejechane ;) Szkoda tylko, że raptem 27km to teren...

Ulewa w Węgierskiej Górce ;)
Ulewa w Węgierskiej Górce ;) © k4r3l
Dolinka kocierska po deszczu ;)
Dolinka kocierska po deszczu ;) © k4r3l

Poranna pętla ;)

Sobota, 13 września 2014 · Komentarze(2)


Rześko, ale już po chwili leje się ze mnie na podjeździe pod Kocierz. Nóżka jakaś taka niemrawa, może dlatego, że na śniadanie tylko kawa... Na zjeździe kilka pauz na fotki widoków - okoliczności były ekstra - lekka mgła w dolinach dodała tej okolicy uroku. Chwilę później czekał mnie przejazd przez Silent Hill, czyli okolice Oczkowa i Tresnej - totalne mleko. Od Czernichowa już elegancko - jeszcze tylko Wielka Puszcza i druga przełęcz. Obudziłem się :)

ps.o, właśnie zauważyłem, że cztery tysie pękły ;) Ciekawe czy do pięciu dobiję, chyba tylko wtedy, kiedy zrobię COŚ TAKIEGO jak Sebastian :D

To jest to! ;)
To jest to! ;) © k4r3l
Pusto i magicznie!
Pusto i magicznie! © k4r3l
Silent Hill ;)
Silent Hill ;) © k4r3l
Targanicka jak zawsze spoko ;)
Targanicka zawsze spoko ;) © k4r3l

3dniówka ;)

Niedziela, 17 sierpnia 2014 · Komentarze(4)

Pogodna pocztówka z Beskidów ;)
Pogodna pocztówka z Beskidów ;) © k4r3l
Męczyłem Kocierz asfaltami trzy dni z rzędu. Jako że weekend z rodzaju tych długich, to na szczycie tłumy jak na odpuście ;) Siąść się spokojnie nie dało, wszędzie ta hałasująca szarańcza ;) Ostatniego dnia w niedzielę niewielkie  urozmaicenie - Porąbka-Zapora, Wielka Puszcza i... Kocierz ;) Pogoda w kratkę, w sobotę mnie skropiło na podjeździe, jak wróciłem wyszło słońce, i tak w kółko.

Bez szału ;)

Wtorek, 5 sierpnia 2014 · Komentarze(2)


Dwa wyjazdy w jednym wpisie. Dwa razy Kocierz: raz po ćmoku (01/08), raz za widoka (05/08) ;) Za drugim razem znowu urwana szprycha - mechanik rowerowy ze mnie po byku ;) Z kolanem jakby lepiej - terapia kolagenowo-lodowo-piwna przynosi rezultaty ;) Pora chyba ruszyć się w końcu w teren ;)

Kocierz razy dwa ;)
Kocierz razy dwa ;) © k4r3l

Lipcowa stówka :)

Niedziela, 27 lipca 2014 · Komentarze(5)


Wymęczona jazda, bo po 10km jazdy w dół i po płaskim ponownie do akcji wkracza kolano. Wrzuciłem więc na luz i bezstresowo pokręciłem się po okolicy. Po drodze do Żywca mijam tabuny rowerzystów - od niedzielnych wycieczkowiczów po trenujących prosów.

Musiałem obejść się smakiem ;)
Musiałem obejść się smakiem ;) © k4r3l

Przed Przełęczą Ślemieńską urywam znowu szprychę - tym razem od strony kołnierza piasty - nie mam w tym roku szczęścia do kół. To już drugie :/ Na tym telepiącym się kółku robię jeszcze powrotne kilkadziesiąt km. W Wielkiej Puszczy dopada mnie ulewa i burza - najgorsze przeczekuję pod wiatą przystanku w towarzystwie rowerowej parki i gościa na skuterze ;)

Przełęcz Ślemieńska ;)
Przełęcz Ślemieńska ;) © k4r3l
Trochę powyżej przełęczy - widok na Skrzyczne i J.Żywieckie ;)
Trochę powyżej przełęczy - widok na Skrzyczne i J.Żywieckie ;) © k4r3l

Nie żeby mi szczególnie zależało, ale gdyby nie ten wypad to miałbym w lipcu mniej kilometrów niż w styczniu :D