Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2012

Dystans całkowity:681.60 km (w terenie 3.00 km; 0.44%)
Czas w ruchu:31:24
Średnia prędkość:21.71 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:14117 m
Maks. tętno maksymalne:190 (97 %)
Maks. tętno średnie:146 (75 %)
Suma kalorii:11107 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:48.69 km i 2h 14m
Więcej statystyk

Pętla bez Kicka :)

Poniedziałek, 6 sierpnia 2012 · Komentarze(17)
Czyli doroczne naginanie po beskidzkich asfaltach z uwzględnieniem fajnych podjazdów:) Trasa jaka jest każdy widzi na mapce. Od siebie dodam tylko kilka kluczowych wydarzeń. Na postoju w Ciścu minęło mnie grupetto błękitno-białych kolarzy, ale że tempo mieli turystyczne, to ich chwilę później wyprzedziłem. Się okazało, że kilkaset metrów dalej czeka na nich... fotograf :) Jak wszedłem w kadr to sorry :)))
Taki tam slogan :) © k4r3l

Podjazd pod Przełęcz Koniakowską tragedia, aż musiałem kilka razy przystanąć, niby na zdjęcia, hehe. Ta cholera dała mi się wybitnie we znaki. Nic dziwnego, że trasa oficjalnej Pętli Beskidzkiej ją omija, hehe. Na Ochodzitą ścigałem się po płytach z biegnącymi dzieciakami, a na szczycie wiało jak cholera. Nie wiedziałem jak tamtędy zjechać na drugą stronę więc wróciłem po płytach (niezbyt przyjemne uczucie:).
Mordęga pod Koniakowską :) © k4r3l

Z tego rozpędu od Ochodzitej dotarłem aż do Jaworzynki - jakoś umknęły mi po drodze wcześniejsze zjazdy. Na drodze wicher miotał mną jak szatan. Podjazd do Istebnej - yeah, sztywniutki chociaż tłoczny. Nie inaczej pod Kubalonkę. Tam mnie wyprzedził jeden szosowiec, z którym później kilkakrotnie jeszcze się mijałem.
Na Ochodzitej :) © k4r3l

Na zjeździe obok zameczku wyprzedził mnie samochód, musiałem więc później ostro naciskać na klamki. Po chwili słyszę ciche i następnie coraz głośniejsze: cyk, cyk, CYK... i JEB! Niczym odpustowy kapiszon. To jest moment, kiedy w życie wchodzi tzw. czarny scenariusz. Gdyby to była dętka, to pikuś, ale kolejny raz rozwaliło mi oponę przy drucie. Starawa opona, wysoka temperatura obręczy, dętka na wierzchu - efekt wiadomy.
Efekt jebnięcia :) © k4r3l

W międzyczasie zatrzymuje się bajker z Warszawy na wypasionym Cannondale'u i pyta czy dam sobie radę. Gadamy chwilę, a on chwilę później myka na Salmopol. Korzystając z jego rady urywam kawałek starej dętki owijam nową a jako główne zabezpieczanie wykorzystuję... banknot 10 zł :D Wyczytałem kiedyś o tym patencie w książce Zinna, więc pora była odpowiednia by obalić ewentualny mit.
Naprwę sponsoruje Narodowy Bank Polski :) © k4r3l

A niech mnie, udało się - niskie ciśnienie, oprócz kilku szwów nic nie wyłazi - można jechać. Można, ale na pewno nie przez kolejne 70km. Pofarciło mi się cholernie, bo trafiam na >>_sklepik rowerowy tuż przed skrzyżowaniem z główną drogą na Salmopol. Szybki rekonesans portfela - łącznie z dychą w oponie są trzy dychy, karty brak. Najtańsza opona 50 PLN :/ Pytam więc czy nie znalazłoby się coś używanego, i w tym momencie sympatyczny sprzedawca sięga do rogu gdzie leżą zużyte oponki i wyciąga dla mnie starą Kendę w rozmiarze... 1.75 - perfekt. Nie chciał za nią kasy więc podskoczyłem do pobliskiego sklepu i sprezentowałem mu czteropaka Żywca (mam nadzieję, że tu w Wiśle takie piją:). Skorzystałem jeszcze z pompki stacjonarnej i mogłem bez-kompleksowo zacząć powrót.
Serwis właściwy :) © k4r3l

Te podjazdy, które mnie czekały, czyli Salmopol, Przegibek i Przełęcz Taganicka poszły, co tu kryć - fatalnie. Ale powyżej 100km przejechanych w mega upale szybko trzeba wziąć poprawkę na tak ambitne zamiary:) Na Przegibku pierwszy ciepły posiłek dzisiejszego dnia - frytki z colą:) I to by było na tyle - atrakcji i przygód ponad miarę, czyli dzień można zaliczyć do udanych:)
Posiłek dnia :) © k4r3l


HZ: 22% - 1:39:41
FZ: 26% - 1:58:33
PZ: 43% - 3:11:30


Słowo na niedzielę :) (z Kocierza;)

Niedziela, 5 sierpnia 2012 · Komentarze(6)
Nie wiem czy komuś zdarza się odpalać te szatańskie melodyjki, które tutaj zamieszczam, ale jak tak, to klawo:) Tym razem wracam do norweskiego rock'n'rolla:


Jeżeli szukasz miejsca spokojnego i odludnego, nie powinieneś nigdy przyjeżdżać na Kocierz w niedzielę. W sobotę zresztą też, hehe. Masa "turystów", którzy swoje 4 litery wywożą na górę dieslami czy innymi SUVami potrafi skutecznie zniechęcić. Lubię góry, może nie lubię po nich chodzić, zdecydowanie wolę jeździć (można więcej zobaczyć, no i ta adrenalina:), ale najzwyczajniej w świecie lubię w nich przebywać.
Może są i korty, ale chyba mi nikt nie powie, że robią większe wrażenie niż góry w tle;) © k4r3l

Niezmiernie cieszy mnie to, że choćby nie wiem ile ludzi tam było, moja ławeczka jest zawsze wolna, choć dziś miałem związane z tym stanem pewne obawy. Jak się okazało niepotrzebnie:) Może dlatego, że jest nieatrakcyjna? Bynajmniej; w zacienonym miejscu, z fenomenalnym widoczkiem na wioski i miasto w dolinie, do uszu nie dolatują rozmowy z zatłoczonych stolików. Ma nawet swój prywatny pojemnik na śmieci, także pełna kulturka;) Wiadomo, jak się chcesz człowieku polansować, to nie usiądziesz w takim miejscu. Prędzej w dusznej drewnianej chacie, gdzie kelnerki za najniższą krajową (albo na pół etatu) zapierdzielają w pocie czoła piątek, świątek czy niedziela; lub na nasłonecznionym tarasie, gdzie piwo za naście złotych na pewno nie chłodzi lepiej niż, to które wypiję wieczorem po przejechaniu standardowej trasy treningowej:)
Większy tłok wkurzał mnie jednak najbardziej na Równicy:) © k4r3l

A takie właśnie przemyślenia mnie dopadły, bo dziś robiłem za przygodnego fotografa. I nie byłoby w tym nic dziwnego (w końcu jesteśmy w Beskidach), gdyby na moją propozycję: "może na tle tego widoczku?" gość nie wypalił, że jednak woli "tu, na tle knajpy". Cytując sędzinę Annę-Marię Wesołowską: nie mam więcej pytań.

HZ: 16% - 0:16:29
FZ: 17% - 0:16:48
PZ: 54% - 0:54:36


Ps. pozdrawiam pana burmistrza, podróżującego rowerem w towarzystwie swojego atasze, któremu machnąłem gdzieś na wysokości Sułkowic. Jak widać przyciemniane okulary nie pomogły w kamuflażu, polecam kask! :)))

Ps2.
spotkanie z TIRem na kocierskich serpentynach - tym razem klęli inni mijający się z nim kierowcy, ja byłem tylko w szoku:)

Uphill z bólem zęba ;)

Sobota, 4 sierpnia 2012 · Komentarze(5)
Po drodze słuchałem sobie Sabbs, jednak wrzucam tą kapitalną wersję z "Californication", a więc "Paranoid" w wersji "sad" :)


Sobotnie popołudnie minęło szybko, zdecydowanie za szybko. W dodatku kiedy zacząłem się zbierać na rower poczułem nieprzyjemny, tępy ból zęba. Postanowiłem oszukać mózg męcząc bardziej łydy, hehe. I muszę powiedzieć, że się udało:) Czasówka na Kocierz wyszła rewelacyjnie: od znaku 8% do znaku na przełęczy (ostatni zakręt w prawo przed prostą w kierunku ośrodka) 15:05! Od drugiej strony czasu podjazdu nie liczyłem, było jednak na pewno szybciej, gdyż całkowity czas podjazdów udało mi się zamknąć w 1h, czyli jednak da się:)

Kask na kierze - to musi być uphill :) © k4r3l


HZ: 18% - 0:14:39
FZ: 14% - 0:10:47
PZ: 49% - 0:38:52


Na początek sierpnia: Kocierz:)

Środa, 1 sierpnia 2012 · Komentarze(4)
Środa, po przerwie. Wychodząc z domu czułem się jak śnięta ryba, ale już po kilku obrotach korby stwierdziłem, że jednak nie jest wcale najgorzej. Pojechałem więc czym prędzej sprawdzić to w bardziej wiarygodnych warunkach, czyli podczas uphillu na Kocierz. To, że nie wyprzedziłem nikogo na podjeździe odbiłem sobie na zjeździe wyprzedzając sympatycznego bikera w czapeczce z daszkiem. Chyba się zdziwił widząc mnie podjeżdżającego tą pierońską górę z drugiej strony:) Ps. to że noga podawała ma odbicie w średniej, już raz miałem taki czas, ale wydawało mi się, że była jakaś przerwa w naliczaniu, więc tego nie wpisywałem. Tym razem sytuacja się powtórzyła, a więc mamy 1h 20 minut tam i z powrotem, przy czym podjechanie przełęczy od strony Żywca zamyka się w 1h i kilku, przeważnie 3-4minutach. Może kiedyś uda się zejść poniżej godziny...

Archiwalne: zapora w Tresnej :) © k4r3l



HZ: 21% - 0:16:50
FZ: 29% - 0:23:04
PZ: 38% - 30:03:36