Wpisy archiwalne w kategorii

Z kimś

Dystans całkowity:13524.27 km (w terenie 2433.50 km; 17.99%)
Czas w ruchu:797:06
Średnia prędkość:16.13 km/h
Maksymalna prędkość:82.10 km/h
Suma podjazdów:257723 m
Maks. tętno maksymalne:205 (105 %)
Maks. tętno średnie:151 (77 %)
Suma kalorii:31760 kcal
Liczba aktywności:170
Średnio na aktywność:79.55 km i 4h 53m
Więcej statystyk

Szosa #11/2016

Sobota, 19 marca 2016 · Komentarze(3)


Nie będę się rozpisywał, bo wyjazd ten to dla mnie chlyb powszedni (amen), jeno towarzystwo było jakby niecodzienne. Znany vloger, Ślunzok i ultras w jednym (nie wiem tylko w jakiej kolejności;) przyjechał se na Żar. Oczywiście nie obyło się bez dwóch pit-stopów przy biedronkach (chyba ma tam jakieś zniżki czy coś) i jednego wypasionego postoju w cukierni na granicy Wilkowic i Bielska-Białej, którą niniejszym polecam ;) Udało się objechać wszystko przed zapadnięciem zmroku, na który to się nie przygotowałem, więc presja czasu była jakby obecna ;)







height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/521192399/embed/3b478951f6c3ec4e596d60c19dffadc5c5a034eb">

Misja 8k, część druga. Ostatnia ;)

Czwartek, 31 grudnia 2015 · Komentarze(2)

Tradycji stało się zadość - sylwestrowa jazda doszła do skutku. Tym razem w towarzystwie Pawła, który również w ten mroźny choć słoneczny dzień chciał pokręcić korbą ostatni raz w roku. 8000km, choć nie było to żadnym celem ani też postanowieniem noworocznym spowodowanym zakupem szosy, stało się faktem. Satysfkacja gwarantowana, polecam! Oczywiście nie byłoby to możliwe gdyby nie ludki, z którymi mogłem w tym roku pokręcić. Właśnie Wam oraz wszystkim tu zaglądającym życzę aby nadchodzące 12 miesięcy były dla Was równie satysfakcjonujące i przekręcone w zdrowiu! Do siego :)




height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/460018145/embed/24cb95e8c6ecb6ebfe9d337d8069a833f1f438de">

Beskidia Flow ;)

Sobota, 3 października 2015 · Komentarze(6)
Ja już wiem jaki prezent sobie sprawię na urodziny - nowa płyta Szwedów z The Moth Gatherer ukazuje się kilka dni przed ;)


Organizatorzy  Enduro Trails oraz gospodarze bielskich singli nie mogli sobie wybrać lepszej pogody na rozegranie zawodów oraz otwarcie nowej inwestycji w Bielsku-Białej jaką są odpowiednio oznaczone i przygotowane rowerowe ścieżki. Sporo informacji na ten temat przewinęło się przez media, mnie pozostaje zdać relację z objazdu najbardziej pracochłonnej, bo całkowicie sztucznej, trasy zwanej Twisterem. Dlaczego tak? Wystarczy popatrzeć na mapkę i to jak wije się niebieska linia oznaczająca przebieg ścieżki. Trasa została podzielona na dwa odcinki: ABC Line oraz Beskidia Flow. Pierwsza z nich wydaje się bardziej stroma, ale zdarzają się też na niej dwa miejsca gdzie trzeba depnąć mocniej na pedały, żeby... podjechać. Bandy są świetnie wyprofilowane i jedyne do czego można się przyczepić to wpusty wodne, które pojawiają się na ich końcu, co zmusza do wcześniejszego zjechania z bandy a tym samym wytracenia prędkości (no chyba, że masz konkret fulla i se to przelecisz;). Generalnie z prędkością nie można przesadzać, o czym sam się przekonałem wylatując z trasy (momentami są niezłe przeciążenia!) i obijając mocno kolano - cóż, był to trzeci raz i ułańska fantazja zrobiła swoje.

Twister ;)
Twister ;) © k4r3l

Część opisana jako Beskidia Flow jest w moim odczuciu bardziej płaska ale chyba jeszcze mocniej pokręcona i pofałdowana. Mimo, że gęba się śmieje od ucha do ucha to cały czas trzeba być czujnym, na brak adrenaliny również nie można narzekać. Miejsca gdzie single przecinają szutrówki/szlaki są zabezpieczone drewnianymi palisadkami, które zapobiegają potencjalnym zderzeniom z mogącymi się tam znajdować pieszymi turystami. Na początek trasy można bez problemu wrócić podjeżdżalnymi szlakami pieszymi. Post scriptum. Na trasie można było tego dnia zauważyć osoby jeżdżące bez kasku, co uważam za skrajną nieodpowiedzialność - twórcy tras powinni wystosować odpowiedni komunikat w kierunku takich właśnie osób (najlepiej za pośrednictwem kościelnej ambony;), bo chyba wciąż ludzie nie zdają sobie sprawy jak ważny jest to element wyposażenia rowerzysty. Z bardziej prozaicznych rzeczy to przede wszystkim dobra opona na przodzie + odpowiednie ciśnienie (raz zdarzyło mi się stracić na chwilę przyczepność) oraz koniecznie siodełko mocno w dół ;) Do pełni szczęścia brakuje tylko ochraniaczy - fajnie jakby ruszyła gdzieś w pobliżu wypożyczalnia takowych (że o rowerach nie wspomnę;). A wracając do trasy to powiem Wam, że dawno się tak nie bawiłem. Może macie już za sobą Rychleby, więc pewnie bielskie single nie zrobią na Was większego wrażenia. Mimo to cieszy fakt, że one są nasze, polskie. Brawa dla twórców i inicjatorów tego zacnego przedsięwzięcia!

Na poniższym filmie mowa jest o 2300m trasy z tego względu, że za drugie tyle była odpowiedzialna inna ekipa - stąd dwie nazwy Beskidia Trail i ABCLine.

Słoneczna wrześniowa szosa ;)

Niedziela, 13 września 2015 · Komentarze(3)
Niedzielna szosa wydaję się optymalnym rozwiązaniem. Na drogach ruch znikomy, panuje względny spokój. Tak jest w zasadzie do późnych godzin popołudniowych kiedy to ludzie zaczynają wracać do domów i tworzą się potężne korki. I tak co tydzień. Ale nie zawsze bywa tak sielankowo, o czym przekonał się nasz kolega Paweł, który tydzień temu w drodze na wczesnoporanną zgrupkę miał niestety dość poważny w skutkach wypadek. Klasycznie już wymuszenie samochodziarza... Pawłowi życzę szybkiego powrotu do zdrowia a Was uczulam, że nawet na względnie spokojnej drodze trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte! Dziś kolejny raz wyprzedzał mnie na centymetry rozpędzony, nie bójmy się tego słowa: IDIOTA z bielskiego PKSu. Zatrzymał się na przystanku, ale tym razem nie chciałem sobie psuć niedzieli, choć należał się mu solidny opierdol przez duże O.

Migawki z trasy ;)
Migawki z trasy ;) © k4r3l

Na tropie Bokserów, czyli ęduro w Beskidzie Małym ;)

Sobota, 12 września 2015 · Komentarze(3)
Czy może być coś lepszego niż towarzysko-rowerowa sobota? Jasne, że tak. Moglibyśmy skończyć jazdę np. na wspólnym browarze, jednak z różnych względów było to niemożliwe ;) Z rana dzięki wehikułowi Damiana teleportujemy się do Wilkowic pod Magurkę, gdzie ugadani jesteśmy z nie byle kim na objazd tamtejszych ścieżek 'enduro' o kryptonimie Boksery. Za przewodnika robi nie kto inny jak serwisant kadry MTB / Kross Racing Team - Maciej (Bike Doctor Service), którego zadaniem jest oprowadzenie nas po tych arcyciekawych agrafkach na stoku Magurki Wilkowiciej. Z kolei na audyt zjechała zacna ekipa ze Śląska - znana wszystkim bikestatowiczom Dorota (mambaonbike), która zjawiła się w towarzystwie Artura, Kuby i Grzegorza (SCS OSOZ). A więc siodło w dół i jazda!

Ekipa zwarta i gotowa - ogień!
Ekipa zwarta i gotowa - ogień! © k4r3l

Jaki przyświecał nam cel? Zapoznanie się z trasą oraz przede wszystkim fun będący wypadkową adrenaliny, zmęczenia i ogólnie pojętej radochy wynikającej z pokonywania technicznych zjazdów najeżonych ciasnymi i stromymi agrafkami wypełnionymi korzeniami, kamieniami oraz sztucznymi dropami. Te ostatnie, zwłaszcza w rozmiarze XXL, odpuszczałem (szkoda by było zmarnować pogodny weekend na wizytę w szpitalu;) jednak ekipa świetnie temat ogarniała, a Maciej cierpliwie tłumaczył jak najlepiej zabrać się do pokonania danej przeszkody. W tym miejscu szacun dla Doroty za zjechanie kilku kosmicznie wyglądających (zarówno z góry jak i z dołu) sekcji ;)

Jak to zjechać panie doktorze? ;)
Jak to zjechać panie doktorze? ;) © k4r3l

Wspólnie pokonaliśmy Boksery 1 i 2, przy czym ten drugi zdecydowanie był przyjemniejszy z wyraźnie odczuwalnym "flow". Na trzeciego już nie pojechałem z ekipą, bo nie chciało mi się podjeżdżać czwarty raz pod Magurkę ;) Zamiast tego odświeżyłem sobie zjazd z Czupla (czerwony/żółty/zielony), następnie podjazd zielonym na Przełęcz Isepnicką (niespodziewany KOM na mega-sztywnym segmencie - miał nosa ten co go tam założył;) i dalej w kierunku Kocierza. Typowa turystyka z masą podjazdów i zjazdów. Dzięki ekipie za wyjątkowo udane sobotnie przedpołudnie!

Nudy na szlaku ;)
Nudy na szlaku ;) © k4r3l

MTB (pochmurny klasyk)

Niedziela, 6 września 2015 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Muzycznie pozostajemy w słowiańskich klimatach, bo właśnie zbliża się premiera mini albumu Thy Worshiper. Ależ to jest piękne, organiczne i niezwykle bogato zaaranżowane granie!

Krótko, tak żeby się nie zasiedzieć do reszty na tym urlopie. Deszcz? Wiatr? Chłód? To naprawdę żadna przeszkoda i warto ruszyć się w góry jeśli nie dla samej frajdy wynikającej z obcowania z przyrodą to chociaż na piwo ;) My połączyliśmy dziś przyjemne z pożytecznym napawając się po drodze klawymi widokami skończyliśmy w schronisku na Jaworzynie przy zimnym okocimiu ;) Pod Leskowcem tylko 8 stopni - trzeba odkopać cieplejsze ciuchy, bo niechybnie zbliża się jesień, a z tego co wieszczą serwisy pogodowe w wyższych górach już nawet sypnęło ;)
Rowery, kunie, góry ;)
Rowery, kunie, góry ;) © k4r3l
Na Potrójnej jak zwykle widokowo ;)
Na Potrójnej jak zwykle widokowo ;) © k4r3l
Leskowiec również oferuje przyjemne dla oka landszafty ;)
Leskowiec również oferuje przyjemne dla oka landszafty ;) © k4r3l
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/386456370/embed/22c0b47f24c74383e75696d6bf565c946f789c14">

Hardcore'owa Krynica Zdrój ;)

Sobota, 22 sierpnia 2015 · Komentarze(14)
Uczestnicy
Hard core...


W końcówce takiej rajzy jak ta, siedząc sobie na randomowym przystanku w momencie kiedy temperatura zaczyna po raz kolejny spadać poniżej dziesiątej kreski nad zerem, próbując przełknąć kanapkę z masłem i serem i jednocześnie opanować ogarniającą senność (i opadającą głowę;), człowiek sobie myśli: ostatni raz jadę takie coś. I wiecie co? Nie wykluczone, że ostatni. W tym miesiącu ;) Tak wyglądało moje ostatnie 20km. Na szczęście kilka pajacyków dla poprawy krążenia i percepcji pomogło ;) Nie mam pojęcia jak sobie poradził Sebastian, ale on już to Wam pewnie opisze po swojemu ;)

Po kilkunastu km trezba się było łoblyc, bo temp. spadła do 5 stopni ;)
Po kilkunastu km trzeba się było łoblyc, bo temp. spadła do 5 stopni ;) © k4r3l
Po drodze łapiemy się na wschód słońca ;)
Po drodze łapiemy się na wschód słońca ;) © k4r3l

Plan był piękny - Krynica Zdrój miejsce pielgrzymek turystów, miejscowość uzdrowiskowa ciągle dość popularna. Dla mnie ważne było co innego: góry. Te nowe, nieznane i jak się okazało piękne. Nie pamiętam żebym wcześniej zaliczył tyle podjeździków, ścianek, sztajf, hopek. W większości były krótkie, ale niektóre z nich charakteryzowało kosmiczne nachylenie, co przy kilkuset kilometrach w nogach ma ogromne znaczenie. Z początku ciężko szła nam jazda, a to coś trzeba zjeść, a to coś ubrać - strasznie dużo przerw a mało jazdy, na szczęście za Limanową jakoś się to ruszyło.

Asfalty można również polubić - zwłaszcza takie piękne nitki ;)
Asfalty można również polubić - zwłaszcza takie piękne nitki ;) © k4r3l
Sporo podjazdów na trasie i mnóstwo świetnych zjazdów ;)
Sporo podjazdów na trasie i mnóstwo świetnych zjazdów ;) © k4r3l

A od Starego Sącza (w którym lekko się pogubiłem kręcąc po ścieżce rowerowej) zaczęły się najładniejsze tereny. Dalej Rytro, Piwniczna - Muszyna (chyba najlepszy, najspokojniejszy odcinek) i końcu miejsce nawrotu, czyli Krynica. Tu mały obiad w stołówce, do której zaprowadził nas Tlenek. Powroty z reguły bywają trudne i tym razem nie było inaczej. Nieznane dotąd drogi wymagały ciągłych konsultacji z gps'em zwłaszcza, że mieliśmy jeszcze odwiedzić kilka "ekstra" gmin do kolekcji Gustava.

Stary Sącz w którym podążam przyjemną ścieżką rowerową ;)
Stary Sącz w którym podążam przyjemną ścieżką rowerową ;) © k4r3l
Okolice Rytra i Piwnicznej - przepiękne!
Okolice Rytra i Piwnicznej - przepiękne! © k4r3l

Dzięki temu kolejne metry w pionie przybywały, a morale spadały ;) Przed zapadnięciem zmroku wylądowaliśmy pod sklepem w Żegocinie, gdzie pierwszy raz robiłem na asfalcie kanapki - taki żywot ultrasów, hehe. Kiedy masz już dość czekolady, batonów, wafli, drożdżówek i bananów prosty chleb nawet z pseudomasłem w postaci delmy, serem i keczupem jest nieoceniony. Zrobiło się ciemno a my byliśmy w czarnej d. Jednak jazda po zmroku ma swoje plusy - przykładowo droga wydaje się szybciej mijać, nie widzisz ciągnących się prostych a podjazdy wydają się krótsze.

Droga wzdłuż Popradu, linii kolejowej a częściowo także i granicy ;)
Droga wzdłuż Popradu, linii kolejowej a częściowo także i granicy ;) © k4r3l
Hyhy, BSowa wlepa na exicie ;)
Hyhy, BSowa wlepa na exicie ;) © k4r3l

Co by było chronologicznie wrzucam zjazd zarejestrowany przez gołpro Gustava ;)


Nowy Sącz w remoncie ;)
Nowy Sącz w remoncie ;) © k4r3l

Temperatura początkowo była łaskawa - nawet 16 stopni między 22 a 24, później zaczęła być nieco bardziej kapryśna i w końcu stanęło na ledwie 10 kreskach. W Myślenicach wpadłem na BP po kawę - nie pomogła ;) Z Tlenkiem (który tego dnia pobił znacząco swoją życiówkę) pożegnaliśmy się w Sułkowicach a my ruszyliśmy do głównej drogi, skąd już jechaliśmy prosto na Kalwarię i Wadowice. Podjazdów tam co niemiara - każdy wysysał z nas resztki energii czego efektem był opisany na początku 30 minutowy postój.

Malownicze Jezioro Rożnowskie ;)
Malownicze Jezioro Rożnowskie ;) © k4r3l
Mocne serpentyny przed Żegociną!
Mocne serpentyny przed Żegociną! © k4r3l

Z Wadowic poszło już całkiem sprawnie chociaż za każdym razem kiedy zbliżało się do mnie auto obawiałem się czy czasem za kierownicą nie siedzi jakiś nadupczony typ. A ludzie nocą samochodami zap...ają strasznie. Gdzie im się tak śpieszy? Nie wiem, ale zarówno człowiek jak i tym bardziej maszyna bywają zawodne i warto to mieć na uwadze zanim wciśnie się gaz do dechy. Na szczęście udało się dojechać. W domu zameldowałem się po równych 24h - wyjechany jak koń po westernie. Tydzień odpoczynku od roweru murowany ;) Dzięki chłopaki za towarzystwo!


height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/375504817/embed/8f8b5484d4abf54d43522098e531618d7fb41980">
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/375255576/embed/34e43a5b60325521f37bd05afd6183101dc85235">

Tour de Beskid Mały ;)

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Jakby się komuś nie chciało czytać to zapraszam na skrót filmowy - relacja tekstowa standardowo poniżej ;) Kolory są wyblakłe ponieważ z racji zmieniającej się na trasie pogody musiałem ujednolicić jakoś obraz ;)

Szosowo z Konradem na test jego nowej maszyny - piękne lekkie i zgrabne cudeńko marki, do której mam sentyment, kellys. Dołączył oczywiście Kuba i pomimo niepewnej pogody pojechaliśmy. Najpierw na wschód.

Jazda drogą równoległą do krajowej 28ki to czysta przyjemność ;)
Jazda drogą równoległą do krajowej 28ki to czysta przyjemność ;) © k4r3l

W Suchej Beskidzkiej czekał nas przymusowy pit-stop w barze gdzie mieli milion wariacji na temat kebabów i frytek. Można sobie zamówić np. kebaba wegetariańskiego (:D) albo bułkę z frtykami ;) Po godzinie przestało padać, ale nie wyszliśmy nawet poza parasolki a rozpadało się ponownie, więc zjechaliśmy pod daszek salonu kosmetycznego u Dorci i Krysi (niestety nieczynny;)

Najbardziej stromy framgent podjechany ;)
Najbardziej stromy framgent podjechany ;) © k4r3l

Jako że pierwsza część trasy była względnie płaska to tez dalszy etap obfitował już tylko w podjazdy. Najpierw mały pagórek tuż za Suchą Beskidzką, następnie Przełęcz Ślemieńska i Rychwałdzka. Żeby zamknąć pętlę musieliśmy jeszcze zajechać do Bielska i stamtąd już głównymi drogami do domu. Git wypad ;)

Przystanek w centrum Ślemienia ;)
Przystanek w centrum Ślemienia ;) © k4r3l


height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/370846510/embed/7d5c7a20065fafcdb4f8a6c43f2e4b9c5e67f747">

(MTB) Gancarz

Środa, 12 sierpnia 2015 · Komentarze(1)
Krótkie MTB z Damianem - na Gancarz (802m n.p.m.) i z powrotem. W akompaniamencie strzelającego na cały las suportu (śmieje się, że rower mi się zastał i strzelił focha;) przejechałem całą trasę. A poza tym jedyna niespodzianka to snejk Damiana - ratuje go dętką, bo chłop chciał na prawie cm dziury naklejać łatki ;)

Sagan MTB :DDDD
Sagan MTB :DDDD © k4r3l

No i dobił :D
No i dobił :D © k4r3l

Czeretnik uphill

Niedziela, 9 sierpnia 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Cerber to młoda załoga z Poznania, która gra bardzo sympatyczny stoner/groove metal. Wybrałem kawałek, od którego coś zaczęło się na płycie dziać. Bardzo przyjemny debiut a sama płyta wydana przepięknie. Polecam!



Jest lato, więc upał jest wskazany, jednak to co się dzieje obecnie normalne nie jest. Dodatkowym minusem jest fakt, że nie da się zrobić nic bardziej epickiego w takich warunkach, bo organizm też swoje granice cieplnej przyswajalności ma. Z pomocą przychodzą więc wieczorne tripy i kolega, który jakąś trase wymyśli ;) Zamiast rundy "wokół komina" pojechaliśmy z Jakubiszonem na Czeretnik - to taki niepozorny podjazd na wysokość ok.700m n.p.m. w Beskidzie Małym.

Nagroda za wdrapania się na szczyt ;)
Nagroda za wdrapanie się na szczyt ;) © k4r3l

Stadnina na wysok 700m n.p.m. ;)
Stadnina na wysokości 700m n.p.m. ;) © k4r3l

Można go zrobić szosowo z dwóch stron: od Ślemienia i od Huciska. Przy czym ta druga wersja z tego co pamiętam i tego co odnotowałem na zjeździe wydaje się być trudniejsza a zarazem ciekawsza. Aczkolwiek wczorajszy wariant od Ślemienia do prostych nie należał - jeżeli deptasz po korbach a mimo to podnosi Ci przednie koło to wiedz, że coś się dzieje ;) To właśnie jedna z tych niepozornych beskidzkich ścianek. Przejechałem Tatry a ostatnio także Żar bez żadnego hałasu w korbie, wystarczył jednak Czeretnik, żeby coś się już tam zaczęło tłuc ;) Założyłem tam segment ("Czeretnik uphill (od Ślemienia)") także zapraszam wszystkich śmiałków :)