Beskid Śląski po rozgrzanej patelni ;)

Niedziela, 28 lipca 2013 · Komentarze(16)
Uczestnicy
5:30. Lekki, orzeźwiający poranek wicherek, mimo to na termometrze już 22 kreski. Będzie ciężko. Umawiamy się z Marcinem i Kubą w Bielsku-Białej na lotnisku na godzinę 9:00. Pora normalna, więc wreszcie mogę dojechać spokojnie bez zwlekania się o ni ludzkiej porze z łóżka. Na miejsce zbiórki docieram wariantem przegibkowym nie eksploatując się zanadto - lampa jest konkretna. Żeby liznąć trochę terenu przed poważniejszymi górkami zjeżdżam z przełęczy szlakiem zielonym - jest on taki sobie, ale przynajmniej w cieniu ;)
Jadymy pod górkię ;) © k4r3l

Pod Strusiem melduje się pierwszy, chwilę później dojeżdża Kondzios230 (Konrad), którego kojarzyłem z bikestats oraz Marcin znany mi wyłącznie z fejsbuka. Telefon do Kuby, który tradycyjnie zalicza lekką obsuwę czasową, ale dziś wyjątkowo nigdzie nam się nie śpieszy, więc czekamy cierpliwie. W międzyczasie dojeżdża Justyna, która raptem dzień wcześniej przeczytała info o wyjeździe i postanowiła dołączyć. Kiedy dociera Kuba już pięcioosobowym składzie ruszmy na podbój Beskidu Śląskiego.
Oni jadą pod górkę, my odpoczywamy ;) © k4r3l

Na pierwszy ogień idzie Dębowiec - tam pierwszy krótki popas, wspólne foto i dalsza wspinaczka czerwonym szlakiem w stronę Szyndzielni. Ten szczyt sobie jednak darujemy - zważywszy, że zapewne tamtejsze schronisko będzie oblegane. Justyna, Konrad i Kuba ostro cisną pod górkę zostawiając mnie i Marcina za sobą.
Dłuższa siesta w schronisku ;) © k4r3l

Dłuższy popas z długo wyczekiwanym złocistym izotonikiem notujemy w schronisku pod Klimczokiem. Jest czas na pogaduszki, fotki - co ciekawe jak na razie upał nie doskwiera nam tak bardzo. Przynajmniej nikt nie wygląda na specjalnie 'umierającego'. Zachęceni przez sympatyczną turystkę w sile wieku, która dodatkowo była tak uprzejma i zrobiła nam milion fotek, pakujemy się na Klimczok. Ten podjazd pokonał 4/5 naszej ekipy... Na raty, ale jednak udało się tylko Kondziowi.
Chwilę przed kompromitującym atakiem na Klimczok ;) © k4r3l

Zjazd z Klimczoka przypłacam konkretnym snejkiem - w pewnym momencie myślałem, że szprycha poszła, bo usłyszałem taki metaliczno-sprężynujący dźwięk, na szczęście ucierpiała tylko dętka. Jedną panę zmieniam dwa razy - bo z racji podobieństwa dętek założyłem ponownie rozwaloną;) Dalej już się bardziej pilnowałem na zjazdach.
W drodze na Błatnią ;) © k4r3l

Na Błatniej (kurczę, chyba z 4 lata tam nie byłem!) klasyczne foto przy betonowych studzienkach i za sprawą naszego przewodnika Marcina kierujemy się na okoliczny szlak zjazdowy, szerzej znany jako kultowy harcerz. Trochę się naczytałem, głównie w relacjach enduraków, o jego technicznych walorach, więc podszedłem do niego z lekkim niepokojem. Jak się okaząło nie taki wilk straszny - szlak bowiem okazał się całkiem klawy, oprócz jednego miejsca, gdzie nie zmieściłem się pod opadającym nad wąskim singlem drzewkiem. Ale nie oszukujmy się - to był tylko pretekst, bo ta sekcja była tylko dla orłów ;)
A to już Błatnia w pełnym słońcu ;) © k4r3l

Wracając do Bielska zafundowaliśmy sobie kilka asfaltowych sprintów pod małe wzniesienia, ale można sobie było pozwolić na takie szarpnięcie, bo chwilę później wylądowaliśmy w Barze Strudzonego Rowerzysty na małym złocistym ;) Rozjazd przebiegł bez większych sentymentów - upał powoli każdemu dawał się we znaki. Ale ja miałem jeszcze w planach mały eksperyment a Konrad postanowił mi w jego części potowarzyszyć. I tak wzdłuż rzeki Białki trafiliśmy pod Magurkę Wilkowicką - Konrad wskazał mi miejsce, gdzie zaczyna się czarny szlak, podziękowaliśmy sobie i ruszyłem na szczyt. Przystanąłem nieco dalej nad potokiem, nabrałem zimnej wody w butelkę (polewanie się co 10 minut to standard tego dnia;) i ostrzeżony przez mieszkankę tamtejszych rejonów przed żmijami ruszyłem w górę ;)
Harce na 'harcerzu' ;) © k4r3l

Dużo dobrego słyszałem o tym szlaku, choć głównie jako o wariancie zjazdowym. Faktycznie, w drugą stronę musiał być świetny, choć kilka nieciekawych momentów czeka nas zarówno w jedną jak i drugą stronę. Nie wiem czy byłem nawet w połowie drogi ale poczułem nagłe osłabienie i postanowiłem rzucić się w dół pierwszą lepszą drogą. Niestety wybór nie był najszczęśliwszy, bo przyszło mi przedzierać się przez krzaczory, podmokłe rejony, zjeżdżałem też drogą, którą płynął regularny strumień - przynajmniej miałem namiastkę prawdziwego i błotnistego MTB. Wyjechałem w Łodygowicach Górnych i od razu rozpocząłem poszukiwanie sklepu.
Samotne przemierzanie czarnego szlaku ;) © k4r3l

Nad stawami w Łodygowicach ;) © k4r3l

Dalej już nie miałem sił na większe kombinacje, a plan zakładał jeszcze podejście/podjazd żółtym/niebieskim na Jaworzynę a później Kocierz - niestety musiałem odpuścić i do domu wróciłem przez Międzybrodzie i Wielką Puszczę. Na odcinku Tresna - Czernichów trafiłem na niezły korek, który postanowiłem ominąć metodą chodnikowo-poboczową. W Wielkiej Puszczy zaliczyłem jeszcze dziesięciominutowy postój przy bijącym żywo źródełku z lodowatą wodą, która podreperowała moje przemęczone kończyny. Co za ulga!
Odpoczynek / orzeźwienie ;) © k4r3l

Wyszło całkiem nieźle setka po konkretnych górkach przy ponad trzydziestostopniowym upale to nie byle co. Na szczęście obyło się bez udaru i przegrzania, a co poszło w łydy to moje, hehe. Dzięki też wszystkim współtowarzyszom za wzajemną motywację. Fajnie było też poznać nowe zakręcone rowerowo osoby ;)

Komentarze (16)

...a z tą temperaturą to przesadziłeś,nie było tego dnia znowu tak ciepło...było najwyżej 34 w skali Celcjusza;)

funio 23:06 środa, 7 sierpnia 2013

Spraw sobie obcisłe gatki,bo mało PRO wyglądasz hehe,Żart ofkors,przewiew zapewne lepsiejszy masz:))

funio 23:02 środa, 7 sierpnia 2013

tak narzekałeś a tu widzę konkretna ekipa się uzbierała;) Graty, szczególnie za chęci w tym skwarze;)

piofci 19:47 wtorek, 6 sierpnia 2013

Ale z Ciebie rzeźnik. Konkretny dystans po górach i w upale, no rzeźnik ;)

shem 11:22 poniedziałek, 5 sierpnia 2013

zdrowy wyjazd..a taka regeneracja w strumyku to rewelka

sebol 19:46 środa, 31 lipca 2013

A już myślałem, że mnie nie będzie ciągnęło w Beskidy... Harcerz już mi się podoba...

amiga 11:35 środa, 31 lipca 2013

Widzę, że teraz z poślizgiem dodajesz wpisy na BS ale warto czekać.
Trasa konkretna jak na taki upał i w końcówce chyba te złociste izotoniki zaczęły działać w drugą stronę i dlatego nie miałeś już sił hehe.
Wstyd się przyznać ale nigdy na Klimczoku ani Błatniej nie byłem i ten podjazd faktycznie wygląda na bardzo ciężki...

nachaj 11:25 środa, 31 lipca 2013

Fajnie że poznajesz nowe twarze :D:D mi tego trochę brakuje , fajne fotki jak zwykle .
Ja w takie upały staram się unikać długich dystansów bo w niedziele rano kiedy przeważnie jeżdżę wszystko pozamykane a pić się chce , a do plecaka nie wejdzie zgrzewka wód :P

Roadrunner1984 19:55 wtorek, 30 lipca 2013

W takim upale to aż ciarki przechodzą na myśl o jeździe w trudnym terenie. Szkoda, że nie wiedziałem, bo chętnie bym dołączył mimo wczesnej pory wyjazdu.

Marek87 18:51 wtorek, 30 lipca 2013

dzięki za tripa :). Mnie powrót asfaltem dał nieźle w 4 litery - myślałem, że zejdę jadąc ( niestety ) głównymi drogami :/.

jakubiszon 12:09 wtorek, 30 lipca 2013

Konkretny trip :) Góry i taki skwar to niedobra mieszanka, 2 dni temu się o tym przekonałem :D Chciałem powrotu w góry, gór mam już chwilowo dość :D a relacji przy wifi dzielonym na 50 osób nie zrobię, no nie zrobię... :> Pozdro!

gustav 11:48 wtorek, 30 lipca 2013

Tytuł powinien być "Upalna masakra":) Podziwiam:)
A propos, dętka dla Ciebie lezy u nas już chyba dwa lata:(

Kajman 11:38 wtorek, 30 lipca 2013

Ło matko! Skoro przejechałeś to i żyjesz to znaczy, że będziesz żył wiecznie :-)

niradhara 10:53 wtorek, 30 lipca 2013

Sławek: fakt, podejście/podjazd robią z dołu pierońskie wrażenie ;) dzięki ;)

Dorota: to faktycznie niezły sprawdzian, zarówno kondycji jak i techniki. U nas te elementy wyglądały tak (uwaga, kompromitująca zawartość;): http://goo.gl/Yf33ws

Pozdro!

k4r3l 10:40 wtorek, 30 lipca 2013

Podjazd do schroniska to mój coroczny test kondycji :)

MAMBA 10:33 wtorek, 30 lipca 2013

Na Klimczok od strony schroniska to niektórym ciężko wejść a co dopiero wjechać :)
Ja kiedyś próbowałem ,ale poległem :)
Gratuluję dystansu w tych warunkach !

este 09:14 wtorek, 30 lipca 2013
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa edyni

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]