Na Skrzyczne z bbRiderZ ;)
Prognozy takie, że nie wiadomo było czy cokolwiek tego dnia wypali, ale asekuracyjnie kimnąłem się wcześniej, co by później nie żałować, że się przeleżało kiedy można było jechać. W nocy nic nie padało a o 6 rano można było cieszyć się nawet słońcem. Dojazd do Bielska standardowo - przez Czaniec i Kozy, a następnie Lipnik i Żywiecką pod C.H. Gemini...
Cel widziany z Lipnika ;)© k4r3l
Pierwsza przyjechała Marzen, potem namierzyliśmy Grzesia, który nas oświecił, po której stronie Gemini bbRiderz ma swoje zbiórki - oczywiście, jako leszcze, byliśmy po złej stronie, haha. Chwilę później pojawił się Dawid, a na samym końcu Marco w oczojebnej koszulce (bez)konkurencyjnego teamu "gejrajders", hehe.
Na asfaltach Lipowej ;)© k4r3l
Dawid przeciągnął nas przez chaszcze po obu stronach Białki w kierunku do Buczkowic, a potem już czekał nas asfalt aż do Doliny Zimnika, gdzie zaczynał się podjazd na Skrzyczne. Podjazd, który siadł mi jak marzenie, nie lubię się spinać, ale dziś kręciło mi się wybornie. Na szczycie byłem po niecałych 30 minutach i korzystając z okazji, że reszta, jak się okazało chciała zaczekać na Marzen, by ta nie pomyliła dróg, zamówiłem sobie piwko i oddałem się chillowi przy akompaniamencie góralskiej muzyki na jedne skrzypce i bit wystukiwany przez góralskie onuce;) Gość cuda wyczyniał z tym smyczkiem a oklaski były wartkie, hehe.
Autostradowe szutróweczki na sam szczyt ;)© k4r3l
Końcówka podjazdu z charakterystycznym masztem ;)© k4r3l
Na szczycie chłodno, pojawiło się coraz więcej chmur, które gnał od południa lajtowy wietrzyk. Marco się odłącza i jedziemy już tylko we czwórkę. Zjazd w kierunku Malinowskiej skały to poezja, zupełnie niewymagający odcinek grzbietowy, ale dający naprawdę dużo frajdy. Tydzień temu jechaliśmy tamtędy w drugą stronę, ale to zdecydowanie nie jest dobry kierunek ;) Rozległe kałuże stanowiły dziś dodatkową atrakcję ;)
Takie tu mamy wysokości a i piwo smaczne ;)© k4r3l
Malinowska Skała to krótki wypych przy zajebistych widoczkach, które po ostrej wycince stały się wręcz bajeczne. Tradycyjna sesja na skale i można zacząć zjazd w kierunku Salmopolu. Na niepozornym korzonku Marzen daje popis pięknego lotu przez kierownicę (legenda głosi, że poleciała na stary, zbójecki skarb, a to w rzeczywistości było 20 groszy;) - na szczęście szybko się zbiera i możemy jechać dalej. Omijamy Malinów i wbijamy na szutróweczkę, którą fruniemy do samej Przełęczy Salmopolskiej.
Grupówka na Malinowskiej - w tle serpentyki, którymi wjeżdżaliśmy ;)© k4r3l
Gdzieś przed Kotarzem... ;)© k4r3l
Tam krótka narada i już wszystko jasne - odłączam się od reszty jeszcze przed Kotarzem. Grześ wymyślił fajny szlak do Brennej (niebieski), ale akurat nie było mi to po drodze, więc wybrałem czerwony w kierunku Karkoszczonki. Po zjeździe z Hyrcy gubię czerwony i wbijam na jakiś żółty, który okazuje się fajną autostradą, dzięki której zjeżdżam aż pod samą Chatę Wuja Toma. Powrót już wybitnie asfaltowy - nie ma się co forsować, więc na lajcie. Jak zwykle dziękować ekipie za towarzystwo, Wasze zdrowie i do zaś! Heeeeej ;)
Widoczki z Hyrcy - zjazd już mniej bajkowy ;)© k4r3l
A to już Karkoszczonka i widok na Skrzyczne (takie małe kółeczko;)© k4r3l