Nietypowy Leskowiec i część Beskidu Małego :)
No i zachciało mi się gór, znowu;) Pogoda niezbyt zachęcająca - poranne mgły zamiast opaść wciąż niezbyt estetycznie prezentowały się za oknem. Ostatnie porcje makaronu na talerzu, banany spakowane, obcisłe przygotowane, więc nie było już odwrotu :) Do Rzyk dotarłem nawet szybko asfaltem, a pamiętam z młodszych lat, że ten odcinek to była trasa życia :)
Widoczki z podejścia :)© k4r3l
Na Leskowcu fajne widoczki, choć bywało lepiej ;)© k4r3l
W planach miałem podjazd na Leskowiec podpowiedzianą przez Shovel'a trasą w dużej mierze podjeżdżalną. Niestety, nawigatorem okazałem się w tym wypadku fatalnym, bo zamiast odbić w lewo przyjemną ścieżką wybrałem strome podejście na prawo. Podchodziłem, podchodziłem - a końca nie było widać - kapitalnie wyszedł ten odcinek na profilu wysokościowym :) Na szczycie wylazłem zza krzyża, czyli z najbardziej nieoczekiwanej strony;)
Widoczek ze szlaku w stronę wyciągu Pracica :)© k4r3l
Kapitalny trawers pod Gibasowy Groń :)© k4r3l
Na szczycie jak zawsze w takie dni sporo ludzi. Także dwóch endurowców, którzy puścili się w dół w stronę schroniska (nie obyło się bez instrukcji: "rozluźnij się [...] biegi masz ustawione" - dobrze, że siedziałem, bo bym się chyba przewrócił :))). Ale przede wszystkim mnóstwo słońca, co w dolinach niestety nie było takie oczywiste. W momencie zapomniałem o ostatnim półgodzinnym wypychu i ruszyłem dalej na szlak w stronę Łamanej Skały.
Trawiaście-zajebiaście :)© k4r3l
Zajazd na Gibasowym Groniu - można się napić czegoś ciepłego:)© k4r3l
Na Przełęczy Anula odbijam na szlak zielony - kolejną perełkę Beskidu Małego. Momentami wymagający, ale też i szybki (prędkości dochodzące do 40km/h mówią same za siebie). Obfity w atrakcje takie jak zespół jaskiń "Czarne Działy" oraz gigantyczne skały zwane "Zamczyskiem". Odsłaniający przed nami wspaniałe panoramy Beskidu Żywieckiego. Niestety dzisiaj widoczność nie była najlepsza, mogę się tylko domyślać, jak tutaj było tydzień temu...
Na trasie naprawdę dużo szybkich odcinków :)© k4r3l
Widoczki z okolic Łysiny (Ścieszków Gronia:)© k4r3l
Zjazd zielonym szlakiem w stronę Kocierza jak zwykle ekstremalny :) Dużo kamieni i piechurów. Ci najmłodsi donośnym głosem ostrzegali znajdujących się niżej towarzyszy krzycząc: roweeeeerr! :) Bardzo fajnie się tamtędy zjeżdża, ale zdecydowanie za krótko:) Teraz czeka mnie kolejny punkt programu czyli asfaltowy upill na Kocierz. A pomyśleć, że przed chwilą jeszcze byłem na podobnej wysokości, którą teraz musiałem wytracić, ech...
Ciekawostka: znak z dodatkowymi tabliczkami :)© k4r3l
Tamtędy czeka mnie podjazd :)© k4r3l
Podjazd bez napinki, końcówka sezonu więc nie ma co szaleć. Pod szczytem niespodzianka - wielgachna dziura w drodze już zasypana. Szosa czeka na nową nawierzchnię i chyba, co najbardziej zaskakujące, wyrobią się w terminie! Miało być zrobione na grudzień, więc wziąwszy pod uwagę finalne prace i odbiory techniczne raczej się zmieszczą w czasie!
Kościółek w malowniczej dolince Kocierza:)© k4r3l
Ten sam obiekt, inna perspektywa :)© k4r3l
Z Kocierza jeszcze jeden krótki odcinek w terenie - kapitalny flow, szum liści i blask zachodzącego powoli słońca. Na Beskidku niespodzianka - w dolinach niesamowicie szaro, mgliście! Jaki z tego wniosek? Nie ma się co sugerować pogodą na dole, wszak zawsze jest szansa, że na górze powyżej pewnego pułapu aura dopisze - będzie słonecznie i ciepło.
Ps. jestem ciekaw na jakim odcinku miałem to maksymalne tętno - ale to chyba błąd jakiś, było może góra 200 :) Generalnie większość trasy w Power Zone, więc jak widać Beskid Mały daje popalić :)
HZ: 20% - 0:49:01
FZ: 18% - 0:45:22
PZ: 55% - 2:13:52