Błotna integracja w Beskidzie Małym.

Sobota, 30 lipca 2011 · Komentarze(9)


W końcu udało się zrealizować plan i wspólnie pokręcić. Razem z Kubą, Olafem i Wojtkiem zgadaliśmy się na objazd Beskidu Małego. Wielkie dzięki za transport Jakubiszonowi, bez niego ta traska nie doszłaby do skutku. Bielskie chłopaki z rańca zgarnęli mnie spod BP w Andrychowie i teleportowaliśmy się do Suchej, gdzie czekał na nas Faloxx - jak się okazało - nieoceniony przewodnik, bez którego byłoby ciężko, bo ja już na początku straciłem orientację :D
Szararuga na maksa, ale niezrażeni napieramy ;) © k4r3l

Nie obyło się również bez asfaltowych fragmentów;) © k4r3l

W sumie tylko początkowy fragment trasy był dla mnie całkowitą niewiadomą. Ale zaczęło się fajnie - rowerowy szlak przez las, później dużo błota, trawy, raz jeszcze błota... Dosżły do tego wystające lekko ponad ziemię niepozorne skały i zabawa rozpoczęła się na dobre. Najbardziej imprezowe okazały się Kendy Karmy, które roztańczyły się na tym nietypowym parkiecie na całego...
Szutrowy podjazd - ten akurat to był pikuś, Pan Pikuś ;) © k4r3l

Chłopaki na tle kapitalnej panoramy z Leskowca ;P © k4r3l

Przynajmniej mieliśmy w Wojtkiem wymówkę przysłaniającą braki w formie :D Moim dodatkowym alibi była awaria przedniej zmieniarki, która zmusiła mnie do ręcznego zrzucania łańcucha na młynek - inaczej bym większości fragmentów nie podjechał...
Momentami trzeba było okazać odrobinę pokory ;) © k4r3l

Beskid Mały pokazał się z tej swojej niedocenianej, ciemnej strony. Najbardziej z tego powoduucierpiał Olaf, który niestety musiał zawrócić z powodu nieco bardziej poważnej awarii tylnej piasty). We trójkę więc ruszyliśmy zza Kocierza w kierunku Żaru. Szlaki po tylu dniach opadów są strasznie wymagające. Najbardziej dają w kość luźne kamienie, przez które momentami traciłem czucie w palcach. A chłopaki na zjazdach nieźle zostawiali mnie w tyle. Nie chcąc odstawać cisnąłem za nimi, ale tylko dlatego, że nie jechałem sam. W pojedynkę na pewno zjeżdżałbym bardziej zachowawczo.
Falox na korzonkach ;) (Wojtka przepraszam, ale foty kompletnie się nie udały) © k4r3l

Na Kiczerze zapodałem hasło: pizza! I nic już nie było takie samo :) Wywiesiliśmy jęzory niczym czerwone dywany w Cannes i ruszyliśmy mając w głowach tylko jedno: ciepłe żarcie i zimny napitek. Pizza mimo iż podstawowa nie smakowała tragicznie, nawet sos o konsystencji rozcieńczonego przecieru doprawionego bazylią uszedł ;)
Najlepszą ostrość telefon złapał przy zjeździe Jakubiszona;) © k4r3l

Zjazd czerwonym, który zgubiliśmy:) był jednym z bardziej hardcore'owych. Od tego momentu towarzyszyło nam dwóch znajomych Kuby. Poczułem ulgę zjeżdżając na asfalt w Kozubniku - w tych rejonach byłem w ubiegłym tygodniu, więc wiedziałem gdzie nas to zaprowadzi. Po drodze zapadła decyzja, że na Maurkę, a tym bardziej Czupel, niestety nie dotrzemy. Robiło się późno a i zmęczenie dawało się we znaki. Strasznie męczyłem ten podjazd na Przegibek tym razem. Czołgi 2.20 jednak nie są sprzymierzeńcami asfaltu;)
Podjazd na Potrójną nie należy do najprzyjemniejszych - dużo kamieni i trzeba walczyć... © k4r3l

Ostatni odcinek zjazdowy postanowiliśmy pokonać terenowo - padło na zielony do Straconki. Raczej prosty szlak, bez większych niespodzianek pozwolił nam szybko przedostać się do Bielska. Tam szybki szpil bulwarami i pożegananie na wysokości BP. Dzięki chłopaki za wycisk :D Dawno już nie jeździłem mtb, więc głód był większy. Nie zraziło nas nawet błoto, oszczędziła pogoda, więc wypad uznać należy za udany! Do następnego!
Jeden z ciekawszych widoczków w Beskidzie Małym ;) © k4r3l

P.S. Do Kalnej dotarłem padnięty, podbnie jak mój support, który albo się rozleciał albo przynajmniej solidnie zafajdał błockiem bo zgrzyta niesamowicie. Razem z trzeszczącym, wypłukanym z resztek smaru łańcuchem stanowili zgrany duet, którego dźwięki irytowały mnie na ostatnich kilometrach.
Ekipa w zmienionym składzie ciśnie na Przegibek;) © k4r3l

P.s. Postanowiłem się pochwalić prezentem imieninowym, który otrzymałem od mojej lepszej połówki. Tym bardziej jest to na miejscu, gdyż ma on wiele wspólnego z rowerowaniem. Tadaaaam:


Szkatułka jest świetna, a książka niezwykle wciągająca: większość pewnie już czytała, a jak nie to polecam!

Komentarze (9)

Shem: no wyszło jak wyszło i nawet pogoda nie była w stanie popsuć nam samopoczucie... szkoda tylko, że nie dotarliśmy na metę w komplecie, ale tak to w życiu bywa... a Kazimierro faktycznie był niezłym oszołomem, ale twardo stąpał po ziemii i wiedział czego chciał, dlatego mu się udało ;)

Czecho: do ostatnich chwil był pod znakiem zapytania, ale wystarczył jeden wieczór i decyzja, że jedziemy rano zapadła :) prezent oczywiscie trafiony i bardzo Ok;)

k4r3l 15:51 sobota, 13 sierpnia 2011

Świetnie, że ten wyjazd integracyjny doszedł do skutku. Takiego prezentu można tylko pozazdrościć.

czecho 20:14 wtorek, 9 sierpnia 2011

Super górski wypad. Sam kiedyś miałem ochotę zrobić podobną trasę przez Beskid Mały. A Kazik to niezły świr był, książka jest niesamowita. Pozdro

shem 20:29 sobota, 6 sierpnia 2011

Daniel: hehe, ani to ja ani to drugi Kuba, widać musi być jakiś trzeci typ, tylko się nie ujawnia :)

Dadasik: dzięki! i spokojnie, to tylko tak na zdjęciach wygląda - w rzeczywistości jest jeszcze bardziej hardcoreowo :)))

Shrink: no wyszło z tego całkiem konkretne kręcenie. myśmy jechali spokojnie, ale nie wyobrażam sobie podobnego terenu na maratonie i ścigania... a Nowaka listy polecam, może mało rowerowe, ale Afryka w jego oczach w konfrontacji z naszymi wyobrażeniami to dwie różne Afryki :))

Mrozin: oj żebyś wiedział, że łatwo nie było :) a opony to wiadomo, przydatne są czołgi, większy komfort i psycha mniej obciążona :))

Wojtek: no przecież wiesz, że się starałem :) musiałeś za szybko zjechać :DD

k4r3l 09:00 piątek, 5 sierpnia 2011

Jak to nie ma mojego zdjęcia? Foch! :D

feels3 17:24 środa, 3 sierpnia 2011

dziarski teren, na moich oponach bym nie poszalał;)

mrozin 11:31 środa, 3 sierpnia 2011

Świetna relacja :)
Ja bym się zesrał na takich zjazdach ;]

DaDasik 09:29 wtorek, 2 sierpnia 2011

Znałem kiedyś jakiegoś Kubę z Andrychowa, pracował w sklepie rowerowym, "Książek sport" czy coś takiego. Ale nie wiem czy to ten sam.

daniel3ttt 08:22 wtorek, 2 sierpnia 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa oryna

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]