Zapakowawszy świąteczną babkę w plecak udałem się standardem w kierunku południowo-zachodnim ;). Gdyby nie ona pewnie wybrałbym wariant terenowy (Kocierz, a następnie szlak czerwony i niebieski w kierunku Tresnej - a więc pasmo Jaworzyny), ale bałem się, że nie dojedzie w jednym kawałku ;) Z pozytywów to ostatni przejazd przez zielony szlak uświadomił mi, że w terenie, w górach można już bez problemu śmigać. No cóż, może następnym razem...
Pod Przełęcz Beskidek wspinam się w największym upale - słońce wysoko i mocno praży - nie ma lekko, ale podjazd stosunkowo szybko mija. Na szczycie krótki postój i prawie 7 km zjazd do Porąbki przez Wlk. Puszczę. Odcinek ów wyłożony kompletnie nowym asfaltem, więc i przyjemność z jazdy spora.
Przed zaporą w Porąbce odmachuję kcpr1 - nie było okazji do pogadania, bo tam pobocza brak a i objazd z powodu remontu mostu w Kobiernicach spowodował, że ruch na tym odcinku jest znacznie bardziej obfity. Generalnie bikerów na trasie mnóstwo - naliczyłem ok 20 sztuk, co daje 1 bikera na 2 km trasy :)
Na pozostałym odcinku bez rewelacji - spodziewałem się więcej patroli policyjnych, ale nie spotkałem żadnego, pewnie pojawią się dopiero w poniedziałek. Na moment zawitałem nad Jezioro Żywieckie - chwila wytchnienia na jednej wolnej ławeczce i pora ruszać w drogę. Ogólnie jechało się git, ale powiewający wiatr skutecznie obniżał średnią.
Misja baba na rowerze zakończona powodzeniem. Na koniec pokropiło, ale był to na szczęście tylko straszak. Wieczorem pobłyskiwało się w oddali i na tym się na szczęście skończyło... Spokojnego wypoczynku dla wszystkich BS'owiczy!
Jacek: dzięki, no rower na samochodzie to jak najbardziej zacna opcja i warto ją wykorzystać. zresztą z Krakowa to się otwiera tyle możliwości, że ho ho :) Czecho: hehe, nie śmiałbym baby napocząć w drodze :) baba to świętość :) Kajman: zgadzam się, nawet w Puszczy życie rowerowe tętni :) Kcpr1: baba dojechała w całości, bo ją dobrze zabezpieczyłem:) nie przetrwała tylko jednego: wilczego apetytu domowników :)) ze mnie się lało jak wtaczałem się na Beskidek, masakra :) będę tęsknił za 10-15 stopniami :) i też się trochęzjarałem - są ślady po rękawiczkach :) Jeremiks: nie siedzę na swoim kompie a i weny nie miałem na muzę, następny wpis już będzie "z" :) dzięki/wzajem! Niradhara: hehe, oparłem się tej babie, chociaż jak się później okazało była pyszna :)) mam nadzieje, że pojeździliście dzisiaj, tutaj pod Żywcem pogoda spłatała nam psikusa i w końcu skapitulowaliśmy... Sebol: koniecznie zahacz następnym razem o Żywieckie! dobre miejsce na odpoczynek :)
Gratuluję dowiezienia baby w całości. To trudna sztuka, bo przecież po wjechaniu na Beskidek należałoby uzupełnić kalorie ;) Skoro dziś matka natura ufundowała nam niespodziewanie lany poniedziałek, to życzę by jutrzejszy dzień był suchy i rowerowy :)
Ehh żeby tak mieć takie piękne trasy pod nosem, zazdroszczę, powodzenia. Ostatnio najchętniej brałbym rower na auto żeby odbić trochę od Krk i dopiero na odległość zaczynać zabawę na rowerze.