W Kozach kolarzy kują :D
Szosa rozleniwia, nie chce się człowiekowi wsiadać na górala i taplać w błocie ;) Dlatego dziś kolejna porcja szosingu - tym razem płasko, jak po dywanie. Gdyby nie radio w uszach to bym chyba usnął ;) Druga sprawa, że miał być lajtowy rozjazd, ale kolarzówka determinuje do deptania po pedałach. I to jest fajne, o ile asfalt pozwala, a z tym na trasie bywało różnie. Krajowa 44ka to chyba najlepszy odcinek - można było spokojnie cisnąć 35-36km/h. Na dojeżdzie do Oświęcimia nie skorzystałem ze ścieżki rowerowej - nieszczęsna kostka, ale nikt nie miał z tym problemu.
Okienko pogodowe w centrum Oświęcimia :) © k4r3l
Gdzieś przed Wilamowicami - w tle Beskidy ;) © k4r3l
Szybki przejazd przez centrum i próby odnaleziania alternatywy dla drogi oznaczonej zakazem dla rowerów. Dalej już kierunek na Kęty, potem odbitka na Brzeszcze i kolejny nawrót na dom. Przed Wilamowicami zabrałem się z mastersem z Kóz, który wracał z treningu oglądnąć finał biegu drużynowego kobiet. Pokazał mi domy Przemka Niemca (Lampre-Merida) i Adriana Honkisza (CCC), pogadaliśmy też o innym kozianinie - Bartku Wawaku, którego możecie kojarzyć jako teamowego kolegę Mai Włoszczowskiej w drużynie Kross Racing Team. Gość miał niezłą nogę - na stalowej kolarce cisnął, że momentami nie nadążałem :D Ogólenie nawet nieźle jak na jałową jazdę po płaskim;)