Błotna sobota w Beskidzie Małym;)

Sobota, 9 listopada 2013 · Komentarze(4)
Do pierwszej gwiazdki jeszcze daleko, ale przypomniałem sobie ostatnio o tej kapeli - Bethlehem. Niemiecki język może być piękny!


A cóż to za przerwa? Sam nie wiem, niemoc, pogodowa kiszka, wcześnie zapadający zmrok? Wszystkiego po trochu. Aż w końcu się zmobilizowałem i ruszyłem tyłek, co rzadko mi się zdarza, w sobotni poranek. Wcześniej jeszcze napisał Damian (bbriderz) i zgadaliśmy się na szybki objazd Beskidu Małego.
Nad jedną z 'wiecznych kałuż' ;) © k4r3l

Pojechaliśmy pierwsze szosą na Przełęcz Kocierską i stamtąd wbiliśmy się na czerwony szlak w stronę Potrójnej. Na trasie dużo błota i dużo liści, ale jazda była przednia. Kierunek jazdy wymuszał kilka technicznych podjazdów, na których trzeba było walczyć o jak najlepszą trakcję. Nie zawsze się udawało, przynajmniej mnie :)
Ołowiane chmury nad głowami ;) © k4r3l

Przed Leskowcem trochę postraszyło deszczem, ale ogólnie pogoda wytrzymała do końca. Na szlakach pomimo nieatrakcyjnej aury można było spotkać kilku piechurów. Na Leskowcu była nawet większa grupka i ognicho :) Dalej zielonym w kierunku Andrychowa - czyli jakieś 8km wyśmienitego szlaku dającego dużo frajdy.
Przy schronisku na Groniu JPII ;) © k4r3l

Na koniec jeszcze fajne singieli na Pańskiej Górze i wyjazd na wysokości stadionu na którym III ligowy Beskid podejmował lidera tabeli Granat Skarżysko-Kamienną. Wokół dużo policji i fanatyków KSB :) Damian pojechał na myjkę a ja do domu, jutro też rower upaćkam, więc nie ma sensu go myć.
Zanosi się na deszcz ;) © k4r3l

/651707

Komentarze (4)

Ja z takiego założenia pobłotnego niemycia roweru, bo zaraz znów się usyfi wychodzę już chyba drugi czy trzeci miesiąc z kolei. I rzeczywiście sprawdza się stwierdzenie, że przy odpowiednio grubej warstwie część sama odpada. I od jakiegoś już czasu utrzymuję stały poziom zasyfienia rowerowego. Ino przy napędzie czasem coś pokombinuję-przetrę łańcuch, nasmaruję, gdy zaczyna płakać...

lea 11:46 środa, 20 listopada 2013

37km to rozsadny trip w takich błotnistych warunkach, bo niekiedy bywa tak ze czlowiek na godzinke, dwie skoczy w pobliskie góry, a potem drugie tyle czasu zajmuje umycie roweru, siebie i ciuchów.

ludwikon 20:00 poniedziałek, 11 listopada 2013

Widzę klasykę klasyki :). Mimo, że tą trasą jechało się już milion tysiac razy to za każdym razem daje dużo frajdy :).

jakubiszon 17:00 poniedziałek, 11 listopada 2013

Wieczne kałuże w Beskidzie Małym potrafią zaskoczyć. Ta akurat nie jest przysypana liśćmi ;]

Klimatyczne te zdjęcia z ołowianymi chmurami.

marusia 11:59 poniedziałek, 11 listopada 2013
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ktakj

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]