Beskid Mały po bożemu, czyli klasycznie :D
Długa przerwa spowodowana awarią bębenka zrobiła swoje. Przepadł jeden bardzo słoneczny i ciepły weekend. Na szczęście w ten ostatni również pogoda była łaskawa. Z bębenkiem historia potoczyła się tak, że samego bębenka nie dostałem. Postanowiłem zamówić nową, identyczną piastę SLX z zamiarem przekręcenia samego bębenka. No ale weź tu odkręć go, jak masz piastę luzem - nie ma szans, a w imadło pakować nie miałem zamiaru. Duży plus dla sklepu mbike z Krakowa, który po małym zamieszaniu dostarczył mi piastę kurierem w sobotę! Niestety, pojeździć się nie udało.
No i zaczynają się widoczki ;)© k4r3l
Wziąłem się jednak za rozmontowanie koła a następnie podjąłem próbę zaplatania na tych samych szprychach i nyplach na popularne 3 krzyże. Udało się za 4 razem i po kilku browarach - można poćwiczyć cierpliwość :) Dzięki temu zaoszczędziłem trochę kasy (i tak niepotrzebnie wydanej na piastę - jakby wiedział, wziąłbym zwykłą deorkę) i czasu serwisanta, któremu zostało tylko dociągnięcie szprych i centrowanie (kosztu usługi: 10PLN). Sama obręcz w tym roku trochę przeszła i jest już w jednym miejscu wgnieciona, ale nie przeszkadza to w eksploatacji.
Leskowiec (Tatry niestety pod słońce nie wyszły:)© k4r3l
I tak po dwóch tygodniach absencji rowerowej wybrałem się na prawdziwie jesienną górską wyrypę, czyli klasyk Beskidu Małego uwzględniający najważniejsze szczyty: Leskowiec, Łamaną Skałę, Potrójną, Kocierz, Żar (prawie), Magurkę Wilkowicką oraz najwyższy szczyt tych gór, czyli Czupel.
Z widokiem na Czarny Groń© k4r3l
Tempa nie forsowałem, widziałem, że czeka mnie kilka godzin konkretniej jazdy. Szlaki jeszcze nie do końca suche, bo w tygodniu kilka razy dość mocno padało. Na szczęście słońce rekompensowało czasami nieoczekiwane błotne kąpiele - kałuże ukryte pod liśćmi to prawdziwe utrapienie o tej porze roku.
Żółty szlak przed schroniskiem ;)© k4r3l
Od niemalże samego początku towarzyszyły mi niebanalne widoki. Błyszczące wierzchołki Tatr widziane z czterech miejsc robiły wrażenie, ale tak naprawdę dopiero panorama z najwyższego szczytu BM, czyli Czupla powaliła mnie na kolana. To był absolutnie najładniejszy obrazek jaki dany mi było oglądać w tych górach!
Na Potrójnej! ;)© k4r3l
Ludzi na szlakach całkiem sporo, po godzinie już nie miałem siły odpowiadać każdemu dzień dobry, cześć i serwus ;) Po zjeździe do Kozubnika odezwał się Kuba, który dopiero co wyjechał i był w okolicy.
Przed Żarem vis-a-vis Czupla ;)© k4r3l
Pojechaliśmy razem na Magurkę i Czupel. Na Magurkę większość trasy prowadziłem - zwyczajnie mnie odcięło. W 3/4 drogi można było jechać, ale trochę się już męczyłem i przyjemność z jazdy była znikoma. Na szczęście wspomnany widoczek z Czupla podładował baterie i zjazd oraz sam powrót był już całkiem szybki.
Ciekawa perspektywa wyszła - pod zbiornikiem Żaru ;)© k4r3l
Zjechaliśmy jakąś nieoznakowaną, kompletnie przykrytą liśćmi dróżką, która zaprowadziła nas na granicę Międzybrodzia Żywieckiego i Czernichowa. Spłoszyliśmy stado sarn pod przywództwem ogromnego jelenia - takiego w tutejszych górkach jeszcze nie widziałem.
Widoczek z drugiej strony (żółty szlak na Magurkę;)© k4r3l
Powrót już po zmroku asfaltami, a następnie przez Bukowiec i Czaniec. Dawno się tak nie zmęczyłem, ale tego mi właśnie było trzeba, bo zaczynałem gnuśnieć siedząc w chałupie. Przez chwilę nawet nie mając dwóch kółek zacząłem myśleć o bieganiu, ale na szczęście szybko mi przeszło, hehe.
Kuba napiera w kierunku Czupla ;)© k4r3l
Jednocześnie baterie zostały podładowane na kolejny 'roboczy' tydzień, który tym razem ma wyjątkowo 4 dni ;) A w tą sobotę Jesienne Beskidzkie Korno, czyli kosmiczny rajd na orientację na moich terenach.
Bezapelacyjnie foto roku ;)© k4r3l