Wpisy archiwalne w kategorii

BS

Dystans całkowity:9223.39 km (w terenie 1622.00 km; 17.59%)
Czas w ruchu:534:06
Średnia prędkość:16.28 km/h
Maksymalna prędkość:82.10 km/h
Suma podjazdów:187984 m
Maks. tętno maksymalne:200 (103 %)
Maks. tętno średnie:154 (79 %)
Suma kalorii:49270 kcal
Liczba aktywności:103
Średnio na aktywność:89.55 km i 5h 30m
Więcej statystyk

Nieznany Beskid Mały

Środa, 25 sierpnia 2010 · Komentarze(12)
Kwasożłopy w natarciu - jeszcze mocno wakacyjny, jajcarski singiel z nowej płyty z praktycznie samymi kołwerami! Będzie miazga!

Tą część Beskidu Małego, a w zasadzie ten specyficzny, niebieski szlak między Kocierzem a Czernichowem o długości 7km z hakiem chodził mi po głowie od jakiegoś czasu. Miałem jechać z rańca, jednak nie mogłem się zebrać - ciągle coś było do zrobienia...
Na szlaku... © k4r3l

W południe odezwał się na GG Shovel - tyski bajker, któremu teren i górskie szlaki obce nie są. Umawiamy się na parkingu pod kauflandem i coś po 14 ruszamy zdobywać Przełęcz Kocierską. Wieje, więc nie zamiast główną, otwartą drogą w kierunku Targanic prowadzę gościa bocznymi, interwałowymi asfalcikami Brzezinki schowanymi między licznymi domostwami.
Zjazd czerwonym :) © k4r3l

Tym razem przełęcz podjeżdżamy w równe 20 min, ale czas ten upływa na ciągłym gadaniu, więc w sumie luźno i bez napinki, ale jedzie mi się całkiem nieźle, powietrze rześkie po wczorajszych opadach. Pod ośrodkiem krótki postój i śmigamy początkowo czerwonym prowadzącym w stronę Żaru. Jest tak samo błotnisty jak ostatnio, ale tym razem nie ryzykujemy i objeżdżamy boczną, wydeptaną przez turystów ścieżką.
Shovel napiera:) © k4r3l

Tam gdzie trzeba podprowadzać, czyli pod Beskidem (759m n.p.m.) wybieramy alternatywną drogę, przeznaczoną do zwózki drewna, która, jak wynika z mapy gdzieś tam łączy się z czerwonym na górze. Jest ona na tyle szeroka, że próbujemy podjeżdżać. Bikewalking'u jednak nie unikniemy i w końcowym fragmencie targamy kilkadziesiąt metrów z buta. Dalszy odcinek to już 100% jazdy. Na rozdrożu przesiadamy się na szlak niebieski prowadzący pod Jaworzynę. W międzyczasie mijamy parkę również na rowerach (dziewczynie współczujemy - popatrzcie na czym jedzie:) i dwóch krosowców na motorach.
"Turystyka górska" © k4r3l

Niebieski szlak okazał się wymarzonym odcinkiem dla pod XC. Raz pod górkę, raz dłuższy zjazd, ale trzeba uważać na kamienie, błoto i gałęzie. Generalnie radość z jazdy była ogromna! Jeszcze przed Jaworzyną spotykamy grupę turystów, którzy z racji tego, że "skończyła się im mapa" pytają nas dokąd prowadzi ten szlak, a my w zamian prosimy ich o zrobienie nam wspólnej fotki. I to był błąd. Podczas oddawania aparatu nie złapałem go zbyt pewnie i nie zauważyłem, że tamta dziewczyna ma jeszcze opaskę na ręce. Szarpniecie, wyśliźnięcie i aparat z kilkoma rykoszetami ląduje z wysokości ponad metra na beskidzkich kamieniach. Początkowo wydaje się, ze wszystko ok, ale po chwili już wiem - dzisiaj już po zdjęciach - obiektyw się nie chowa, generalnie coś tam w środku lata (pewnie jakieś plastikowe części odpowiedzialne za mechanikę - oby :)
Ostatnia fotka z aparatu:( © k4r3l

No to pod Jaworzynę (864m n.p.m.) wspinam się "na chama", żeby rozładować negatywne emocje. Nie inaczej jest na zjeździe, kiedy to okazuje się, że przed nami niesamowicie widokowa część szlaku a ja zostałem bez aparatu. Rozwijam 40km/h i z impetem wpadam w jedną z <em>wiecznych kałuż</em> na szlaku. Ta była żółta i wyjątkowo śmierdząca, więc trochę zeszło zanim się domyłem :) Od razu lepiej - adrenalina wygrała z wkur***niem :)
Na Jaworzynie... © k4r3l

Widoczek na Beskid Śląski © k4r3l

Jezioro Międzybrodzkie (w tle Hrobacza) © k4r3l

Z tej strony Żaru jeszcze nie widziałem :) © k4r3l

W planach było całkowite wykorzystanie niebieskiego odcinka, ale nie zauważamy rozdroża i wlatujemy ni z tego ni z owego na żółty szlak prowadzący do Tresnej. W sumie ok, mi to obojętne, byle by było w dół. I było, oj było! Tutejszy żółty z pewnością przypadłby do gustu maniakom [i]enduro</em>. Generalnie jest to rynna, która ma w sobie wszystko. Po środku żleb i wystające kamienie, po bokach gałęzie i ziemia przypominająca celinę. Jak nie trudno się domyśleć ściąga rower wraz bajkerem do środka, tak że czujemy się jak w oku cyklonu :) Shovel zauważa, że powyżej znajduje się ścieżka alternatywna, znacznie bardziej odpowiednia dla naszych hardtail'ów.
Żółty szlak - jest ostro! © k4r3l

W Tresnej zajeżdżamy na chwilę nad Jezioro Żywieckie skąpane w promieniach zachodzącego słońca (nie wiedziałem o tej miejscówce, ale jest bardzo fajna i oferuje zacne widoczki).
Jezioro Żywieckie i Skrzyczne © k4r3l

Jako, że czas nam się kończy postanawiamy już tylko wrócić przez Łękawicę i Kocierz do Targanic. Na asfalcie nie wiele się dzieje, więc lajtowym tempem toczymy się w kierunku podjazdu. Z osławionej ulicy Widokowej tym razem rezygnujemy i wybieramy wariant dłuższy ale przyjemniejszy. Na górze już się zaczyna ściemniać a nas czeka zjazd zielonym szlakiem w kierunku Przełęczy Targanickiej. Shovel zakłada oświetlenie i wbijamy w las. Faktycznie, ledwo co widać, ale odcinek na tyle znany, że wiadomo, czego się spodziewać. Do Andrychowa mkniemy z prędkością grubo powyżej 40km/h i pod kauflandem następuje zamknięcie pętli. Dzięki dla mojego kompana za wspólny wyjazd - było mega, no i fajnie poznać kolejnego bikestatowicza!

Track z GPS pożyczony od Shovel'a.

Beskid Wielkopolski;)

Środa, 18 sierpnia 2010 · Komentarze(15)
Wspólnego kręcenia w towarzystwie najlepszego poznańskiego bikera Jacka ciąg dalszy. Skoro gość Eli i Piotra kocha góry, nie było innego wyjścia, jak tylko wyznaczyć trasę zawierającą dwa klasyczne beskidzkie podjazdy + jeden krótki odcinek terenowy:) Ze względów logistycznych padło na Hrobaczą Łąkę (828m n.p.m.) oraz Żar (761m n.p.m.).
Przymiarka do Hrobaczej ;) © k4r3l

Spod Hrobaczej startujemy pewnie mając w głowach obrazy samochodów zdychających tam na pierwszym biegu. Przez moment jedziemy wspólnie, jednak za czwartym czy piątym łukiem Jacek jest już dobre 200m z przodu;) Dobrze, że na początku pstryknąłem mu fotę z podjazdu, bo potem już nie miałem okazji:)
Jazda! © k4r3l

Obiecałem sobie, że jak będę ponownie atakował ten szczyt to tym razem przystanę i zrobię kilka fot genialnej panoramy, która odsłania się w pewnym momencie podjazdu. Tym razem, postój był mi nawet na rękę:)
Warto się zatrzymać... © k4r3l

Pasmo Magurki Wilkowickiej © k4r3l

Droga zmienia się mocno poszarpany, stary asfalt. Po drodzę goście komplementują mojego poprzednika. Wypada mi się tylko zgodzić i kontynuować mozolną wspinaczkę. Nieco wyżej scenka z Golfem w tle - biedaczek się zasapał na podjeździe, spod maski ostro się kopciło, a kierowca coś tam próbował zdziałać.
Ser szwajcarski ;) © k4r3l

Na wysokości schroniska widzę Jacka, który już ostro foci okolicę i swój sprzęt. Na szczyt wjeżdżamy razem, oklaskom, wiwatom, flash'om i fajerwerkom nie ma końca :) Jacek dokładnie przygląda się temu 35m krzyżowi a następnie swoją uwagę skupia gdzieś na horyzoncie...
Nawet się nie zmęczył;) © k4r3l

Bikestats jest wszędzie ;) © k4r3l

Mamy zjechać do Międzybrodzia Bialskiego, więc oczywistym jest, że nie będziemy się wracać tą samą drogą. Wiem, że górski teren to środowisko, w którym mój kompan czuje się najlepiej, więc proponuję wykorzystanie szlaków pieszych i zjechanie na Przełęcz Przegibek (663m n.p.m.). Czerwony ma to do siebie, że jest bardzo zróżnicowany. Po stromym zjeździe następuje konkretne podejście.
Ossstrrrroooo! © k4r3l

I z pokorą - wspinaczka na Groniczki ;) © k4r3l

Na wysokości Gaików (808m n.p.m.) wbijamy na niebieski i tam już ostro ciśniemy w dół. Po drodze dziadki się pytają czy już wynaleziono nawigację do łatwiejszego wyszukiwania grzybów i upewniają się co do drogi na Gaiki:) Lecimy ostro w dół po kamiorkach, mijamy szlaban i mamy jeszcze kilkadziesiąt metrów na Przegibek, gdzie urządzamy postój.
Trochę płaskiego nie zaszkodzi ;) © k4r3l

Asfaltowy zjazd do Międzybrodzia to poezja, ale tym razem, z powodu dość silnego wiatru, nie da się ukręcić maksa... Przed nami kolejny cel - Żar. Przyglądamy się mu z mostu w Międzybrodziu Żywieckim - czeka nas 7km wspinaczka górskimi serpentynami. I znowu Jacek poszedł jak strzała!;) Wcześniej jeszcze telefon do Piotra, okazuje się, że on właśnie podjeżdża i jest już nad nami - spotkamy się na górze.
Tak się wjeżdża na Żar ;) © k4r3l

Jacka widzę później dopiero na postoju - jeszcze nie na szczycie, ale w miejscu skąd roztacza się świetny widok na lewy bok zbiornika, Skrzyczne i przelatujące nisko szybowce. To tylko przedsmak tego, co można zobaczyć z samej góry!
Przed szczytem... © k4r3l

Gość z Wielkopolski jest uradowany nie tylko samym podjazdem, ale właśnie tymi widoczkami. Dobrze, że miał cyfrówkę, bo w przeciwnym razie z pewnością zużyłby kilka rolek filmu :)
Król jest tylko jeden ;) © k4r3l

I już w komplecie :) © k4r3l

Na szczycie wieje, widoczność nawet dobra, pora jednak wracać. Szybki zjazd, na którym udaje mi się wycisnąć 70,5km/h i dalej powrót wojewódzką "948". Rozstaję się z Jackiem i Piotrem w Porąbce. Do przejechania mam jeszcze kilkanaście kilometrów, w tym 200m w pionie, czyli Przełęcz Beskid Targanicki (705m n.p.m.).
Zmęczeni ale zadowoleni ;) © k4r3l

W Wielkiej Puszczy kryzys, robię postój. W międzyczasie przejeżdzają goście na nazwijmy to trekingach. Jednego z nich mijam na samym podjeździe, drugi już poza zasięgiem. Wyjechał z sakwami. Okazało się, że jego kompan miał mniej szczęścia i zerwał łańcuch (rozerwało ogniwo, a spinka cała). Klął potem pod nosem na Sram'owski wynalazek. Okazało się, że są to długodystansowcy i w sumie dzisiaj mają w planach ukręcić ze 150km. Kiedy widziałem, że sobie poradzą (przystąpili do zakładania drugiej spinki) zjechałem w stronę Targanic a następnie do domu. W tym miejscu wielkie gratki dla Jacka, który jak się okazało, jest urodzonym w Wielkopolsce góralem i pokazał mi przez te dwa dni, gdzie jest moje miejsce ;) Trzymaj się Jacek, szerokiej drogi i do rychłego kręcenia! Podziękowania również dla Piotra i Eli, którzy wzięli gościa pod swoje skrzydła! Pozdrówki dla Was wszystkich!

Maximum Kocierza!

Wtorek, 17 sierpnia 2010 · Komentarze(6)
Kolejny dzień spędzony rowerowo upłynął pod znakiem bikestatowej integracji. O tym, że Jacek (tak, ten słynny JPbike z Wielkopolski;) postanowił zawitać w Beskidy wiedziałem już od jakiegoś czasu i nie mogłem sobie odmówić przyjemności pokręcenia z tym jak się później okazało bardzo sympatycznym bajkerem, który jazdę (szczególnie po górkach) ma we krwi. Dnia poprzedniego nieźle popadało, na Kocierzu (mniej więcej na środku fotki) musiało się podczas tej burzy nieźle kotłować!
Burzowo... © k4r3l

Z racji oczywistej wypad przełożyliśmy na poranek dnia następnego. Miejsce zbiórki - włości Niradhary i Kajmana.
"Kajmanowo", czyli mała ojczyzna Eli i Piotra:) © k4r3l

Celem dzisiejszej wycieczki była Przełęcz Kocierska, ale podjechana w większości od nietypowej, dotąd nieznanej mi strony (tzw. Trzeci Podjazd Kocierski:). Jacek od rana zacierał ręce i cieszył się z każdego, nawet najmniejszego wzniesienia, co zresztą widać na załączonych obrazkach.
JPbike i Niradhara wjeżdżają na zaporę. © k4r3l

Zanim dotarliśmy do celu postanowiliśmy wyłapywać co ciekawsze widoki, a Jacek z poświęceniem godnym prawdziwego herosa wybierał najlepsze kadry:
Jacek stanął na wysokości zdania;) © k4r3l

Generalnie z obiektywu wieje ostro nudą - kto spodziewał się czegoś innego, niż zdjęcia gór, to niech lepiej przewinie trochę niżej:)
Żywieckie klimaty:) © k4r3l

Klimat skrzyczeński :) © k4r3l

Częściowo nasza trasa pokrywała się z jednym z etapów tegorocznego TdP, co oczywiście należało udokumentować;)
JPbike na tropie TdP;) © k4r3l

W Oczkowie przystanęliśmy by uchwycić tamtejszą genialną panoramę Jeziora Żywieckiego i szczytów Beskidu Śląskiego:
Zahipnotyzowany Jacek;) © k4r3l

Dalej czekał nas spokojny przejazd wzdłuż potoku Kocierzanka zwiastujący nieuchronnie zbliżający się sprawdzian - asfaltowy podjazd zamkniętą dla ogólnego ruchu asfaltową drogą, której fragment (ten wzmocniony płytami) ma ponoć w porywach 30 stopni (nie, nie procent:).
Kręcimy sobie na lajcie ;) © k4r3l

Ulica Widokowa, bo tak nazywa się ten odcinek, jest krótka ale na długości ok. 2km pokonuje się prawie 200m w pionie. I byłoby całkiem ok, podjechane bez postoju, gdyby nie mijające nas po drodze auta. Ale z jednym przystankiem to i tak spory sukces:)
Mówcie na nas debeściaki ;) © k4r3l

Z tego odcinka wyjeżdża się na główną drogę prowadzącą na przełęcz mniej więcej 1 km od szczytu. Przy samym ośrodku "Kocierz" podziwialiśmy z Jackiem panoramę Andrychowa i odległego, ale dzisiaj, z racji bardzo dobrej widoczności, wyjątkowo bliskiego Śląska. Pożegnałem się z Jackiem, który czekał na górze na jadących nieco dłuższym wariantem Kajmana i Niradharę. Myknąłem w dół moim ulubionym, wybitnie zjazdowym, zielonym szlakiem.
Kemping na Przełęczy Targanickiej © k4r3l

I tu żałowałem, że Jacka nie wziąłem ze sobą - na pewno by mu się spodobał ten odcinek. Dzięki za wspólną jazdę Jacku, może jeszcze będzie okazja zdobyć jakiś beskidzki szczyt:) Pozdrówki dla całej dzisiejszej ekipy!

Deszczowa integracja

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · Komentarze(6)
Pierwsza moja bikestats'owa integracja odbyła się w odrobinę niesprzyjających warunkach, pogodowych oczywiście:) Uczestniczyli w niej: Niradhara, Kajman oraz jak mawiają Brytole "last but not least" sir Hose. Kobierniccy bajkerzy wyruszyli na Ziemię Andrychowską w celu pokazania Hose'mu słynnych w niektórych kręgach "wybryków skalnych" zwanych łupkami na rzece Wieprzówce. Czemu by do nich nie dołączyć, skoro nadarza się okazja - pomyślałem.
W drodze na integracje - popadało... © k4r3l

Niedziela okazała się burzowo-deszczowa, co w tych rejonach nikogo nie dziwi. Pada cały dzień, burze co chwila powracają, ale kiedy tylko przejaśnia się na chwilę dostaję cynk, że wyruszają i wstępnie umawiamy się przy andrychowskim cmentarzu.
Pod zniszczoną mapą... © k4r3l

Jako, że wyjechałem wcześniej postanowiłem powitać ich mniej więcej na granicy Roczyn i Andrychowa. Po przywitaniu i krótkiej wymianie zdań oraz giftów (dzięki!) ruszyliśmy w stronę Zagórnika dobrze znanymi mi skrótami.
Na skrzyżowniu:) © k4r3l

Kierowcy widząc tak zacną rowerową ekipę przepuszczają nas do skrętu - rispekta musi być (a może to ta żółta kamizelka Eli ta na nich działa?:) Kilka wiraży dalej meldujemy się przy celu naszej krótkiej wycieczki. Hose dostaje bzika na punkcie tej miejscówki i zaczyna się tzw. one man show - efekty poniżej:)
Kajman foci Hose'go:) © k4r3l

Hose na celowniku Niradhary:) © k4r3l

No i ja go też ustrzeliłem :) © k4r3l

Z letargu wyrywa nas grzmot i ponowne opady deszczu - pora się zmywać. Odprowadzam ich do Roczyn, gdzie rozjeżdżamy się w swoje strony. Po drodze jeszcze mały epizod z czarnym kotem, który pogoniony przez dwa owczarki o mały włos a skończyłby w paszczy Kajman'a :D Najdłuższą drogę do przebycia ma Hose, przed którym bez mała 60 km pedałowania do domu. Jak sam przyznaje, nie lubi błotników, to też można sobie wyobrazić, że nie będzie to suchy powrót:) Ale odjechał niczym rasowy rewolwerowiec, w stronę zachodzącego słońca:)
Hrobacza i znikające słońce © k4r3l

Godzinę później mam taki oto widok z okna:) © k4r3l

Spotkanie totalnie pozytywne, wszyscy okazali się mocno zakręceni na punkcie dwóch kółek i wszystkiego co z nimi związane, także nie mogło być inaczej:) Pozdro i do następnego!