Chęć-niechęć-chęć - tak w skrócie dzisiaj można opisać moje dzisiejsze nastawienie do jazdy ;) Niechęć najlepiej widać patrząc na czas podjazdu na Kocierz od strony Zywca - jak mnie się wtedy nie chciało! :DDDDD Zachciało mi się dopiero później, ale było już późno, bo słońce zaszło a ja jechałem bez lampki ;)
Szybki standard. Pod ośrodkiem na Kocierzu weselne zamieszanie - młodym stukają fotky: na tle fontanny, na tle karczmy, na tle samochodu. Ani jednej na tle gór :/ Na powrocie widzę dwóch 'miśków' w żółtych kamizelkach stojących na środku drogi (!) zatrzymujących na "dmuchanko". Noga z gazu, szybka weryfikacja w pamięci kiedy ostatni raz miałem w ustach alkohol ;) i ... nie zatrzymali mnie :D Widocznie byłem za bardzo PRO. Następnym razem pojadę wężykiem :D
Prognozy nie były za ciekawe, przez co zwlokłem swoje zwłoki z łóżka nieco wcześniej niż planowałem. Jak się potem okazało niepotrzebnie, bo pogoda okazała się łaskawa a nawet była momentami zajebista. Tyle tylko, że ja już siedziałem wtedy w domu :] Krótka wizyta w bikeparku "Pańska Góra" przerodziła się w klasyczne XC. Nieźle się tam chłopaki bawią na tych wszystkich skoczniach, dropach i bandach, ale po kilku kółkach w tej okolicy po prostu się znudziłem. Nieco dalej spotkałem Damiana, który wracał z kolegą ze standardowej beskidzkiej rundy "Kocierz-Leskowiec". Żałowałem, że nie wziąłem wincyj hajsu albo chociaż prowiantu, to też bym się tam kulnął. Ale 1200m przewyższeń na 35km też robi robotę, co nie? ;)
Siły zostawiłem dziś w domu, ale chęć wyjścia na dwa kółka była silniejsza. Chyba trochę przesadziłem z podwójną kocierską i targanicką - dały mi te podjazdy straszliwe w dupę :D No cóż, bywa ;)
Bardzo fajny cover jednego z najlepszych polskojęzycznych utworów ever! <3
Szybki wtorkowy szpil przed zapowiadaną na środę pogodową kaszanką. Próba pobicia personalnego rekordu pod )( kocierską od strony Żywca skończyła się z czasem gorszym o ponad minutę od najlepszego. Ale czemu się dziwić, skoro miałem jeszcze czas na zrobienie fotki pod znakiem :P Ja tu jeszcze wrócę, hehe.
To był ciepły dzień, parno jak w sierpniowe przeburzowe popołudnie. Po pracy śnięty jak ryba odkładam wyjazd na wieczór/noc. Po kilkunastu minutach od wyjazdu, na granicy Roczyn i Czańca łapie mnie deszcz, zawracam, ale nie chce wracać do domu. Krążę po mieście, głównie ścieżkami, chodnikami, bo drogi mokre. Idealny warun do przetestowania nowych kół, co nie? :D Pykające co chwila szprychy informują, że proces adaptacji przebiega prawidłowo ;) Przestaje padać, jest "3xC", czyli ciemno, ciepło i cicho. Serpentyny na Przełęcz Kocierską okazują się suchutkie! Jedzie się bosko, na górze w okolicach oczka wodnego słychać hordy żab, nie chce się wracać. Jest piękny, letni wieczór, 5 kwietnia :D Z knajpy dobiegają głośnie śmiechy i stukot szkła wypełnionego zapewne czymś więcej niż wodą mineralną :D
Dopadła mnie seria usterek - może nie jakichś tragicznie ciężkich, ale jednak komplikujących żywot. W ub. tygodniu spostrzegłem w jednym z butów SH-M088 naderwany bieżnik - nie wygląda to tragicznie, ale podejrzewam, że z czasem będzie gorzej, zwłaszcza jak człowiek upodobał sobie podjazdy (odchodzący bieżnik = osłabiona podeszwa = prawdopodobieństwo, że kiedyś podeszwa zostanie przy pedale;). Generalnie ten model butów to jakieś nieporozumienie, poprzednie na rzepy dawały radę ponad 2 lata, a te się sypią w rok (wcześniej dało o sobie znać kiepskie szycie, co potwierdzi też Marek87). Oczywiście podeszwa miała pełne prawo poddać się siłą działającym przy jeździe szosowej, w końcu to buty do MTB :P Z kolei w sb późnym popołudniem załatwiłem sobie linkę od tylnego hamulca w szosie i zostałem w czarnej d. Akurat kiedy chciałem sobie przetestować nowe kółka WH-R500 - taniochy-szimanochy, o których Gustav raczej (z racji strzelających szprych) nie ma dobrego zdania. Owszem, miałem linki, nawet 2 kpl. ale do przerzutek, w MTB... ;) W kilka godzin zrobiłem to, do czego nie mogłem zmusić się przez ostatnich kilka tygodni (chyba już pisałem, że szosa rozleniwia, co nie? ;) - poskładałem leżącego różnych miejscach MTB :D Pół roku bez jazdy w terenie - ciekawe jak to jest, hehe.
Dziś power do przepychania korb był, ale kondycja została daleko na dole ;) Przynajmniej miałem pretekst, żeby się co jakiś czas zatrzymywać i sprawdzać stan świeżo poskręcanych śrub ;) Na Leskowcu ludzi jak mrówków. W całym tym zgiełku (drące się dziecka, szczekające psy i inne śmiechy chichy) ona - wysoka, choć raczej tęga, śnieżnobiała - Babia Góra jak na dłoni ;) A za nią nieśmiało prezentujące swe ostre szpice Tatry.
W celu sprawdzenia ewentualnych luzów wybrałem najlepszy pod tym względem szlak zjazdowy - korzenno-kamienisty czarny. Jeszcze na serduszkowym o mały włos a miałbym małą dziewczynkę na sumieniu, bo rodzice zamiast ją odciągnąć na bok szlaku sami przesunęli się w prawo a zdezorientowane dziecko zostało na środku samo i oczywiście nie obejrzawszy się lezie prosto pod koła. Uff, centymetry... Zjazd poezja, szkoda, że zapomniałem obniżyć siodełka. Nowy olej w Epiconie chlupie aż miło - dawno mi tak dobrze amor nie pracował (podziękowania dla Gello za poradnik znaleziony w internetach;). Na dole pojawił się lekki luz w sterach - trza będzie skorygować. Pierwsze koty za płoty ;)
A wracając do szosy to jak uda się wszystko przywrócić do stanu używalności i kółka nie będą robiły problemów, to trzeba będzie przetestować wynalazek zwany - Author Sumo (w polskich sklepach jeszcze niedostępny, udało się znaleźć w czeskim;). Pewnie widzieliście ostatnią wideorecenzję Sebastiana dot. oryginalnego Repacka - to jego czesko-chiński odpowiednik wykonany na jego wzór i podobieństwo, a dwukrotnie tańszy. Przekonamy się czy tym razem powiedzenie "co tanie to drogie" sprawdzi się. Oby nie :P
Typowy wyjazd ze słuchawkami w uszach i wiatrem we włosach celem odbycia mocniejszego treningu podjazdowego (Targanicka, Kocierska x 2). Nic spektakularnego po drodze się nie raczyło wydarzyć ;)
Krótki szpil nad żywiecką Gardę :D Rewelacyjne słonko, niemalże bezwietrznie, na drogach spokojnie, chociaż wyjątkowo dużo motocyklistów, którzy jednak drażnią zakłócając sielankę zbyt nerwowym odciąganiem linki od gazu. Nawet minąłem jednego rowerzystę twardziela już na krótko :D A miejscówka z poniższego zdjęcia pozwoliła się wyciszyć i uzupełnić braki witaminy D ;)
Stary klip, bo nic z nowej świetnej płyty nie mogłem znaleźć w sieci... Coś dla fanów Sudetów - Morior Axis z Kłodzka ;)
Myślałem, że 10 rajza w tym roku będzie już w terenie, ale niestety - Ciorny ciągle rozczłonkowany, składać się nie chce, nowy gdzieś tam dopiero majaczy na horyzoncie a i warun na szlakach nieciekawy. Ale od czego jest szosa? Dziś ciut dłużej, bo udało się urwać z pracy 2h wcześniej :) Takie piątki lubię najbardziej :)