Zaporowa seta z bbRiderZ ;)
No to się nam niedziela udała a i, co ostatnio jest rzadkością (sobotni deszcz średnio co 2h), pogoda wytrzymała!. Plan był na pierwszą poważniejszą szosę tej wiosny. W grupie. Czekając w Czańcu na Kubę wygrzewałem się na przystanku, chwilę później ruszyliśmy głównymi drogami do Bielska na lotnisko, gdzie już czekali zniecierpliwieni BB Riderz w liczbie, no cóż, dużej. Na początku było może 12-13 sztuk, potem stopniowo ekipa się wykruszała z przyczyn różnorakich.
Podjazd pod zaporę ;)© k4r3l
Chwilę za Wapienicą już nie wiedziałem gdzie się znajdujemy, więc żeby nie zgubić peletonu zamykałem tyły ucinając sobie pogawędkę z Dominikiem, który testował swoją nowiuteńką szosę. Przewodnicy byli obeznani w terenie i jakimś tylko sobie znanym sposobem doprowadzili nas drogami przeróżnej kategorii do celu - zalewu w Goczałkowicach. Tam szybka przerwę na fotkę i lans po zaporze. Już wtedy zostało nas tylko 10 osób.
Lans na zaporze ;)© k4r3l
W drodze powrotnej zgubiliśmy jeszcze jednego gościa - ale po telefonicznej konsultacji miał sobie dać radę sam. I tym sposobem wróciliśmy do Bielska gdzie po serii pożegnań ruszyliśmy z Jakubiszonem w drogę powrotną. A że nam było mało padło na Przegibek. Poszło zadziwiająco dobrze, na górze cola i frytki - czyli taka już jakby tradycja. Na deser zostawiliśmy sobie jeszcze przełęcz Targanicką, którą z racji przebytej drogi pokonaliśmy na młynku. Wypad jak najbardziej udany, ekipa, mimo, ze nie znałem tam praktycznie nikogo, okazała się konkretnymi wyjadaczami. No i nie muszę mówić jaki był respekt wymieszany ze zdziwieniem u mijanych przez nas ludzi. Jednak co peleton to peleton ;)