Zaporowa seta z bbRiderZ ;)

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(9)
Uczestnicy
Wzięło mnie wczoraj na starocie i zaliczyłem powrót do lat 70. Budgie coverowała bodajże dwukrotnie Metallica, zawsze były to bardziej żywiołowe kawałki typu "Bredfan" czy "Crash Course In Brain Surgery". Ale wg mnie sedno tamtego złotego okresu dla muzyki ujęte zostało w "Hammer And Tongs" tak bezczelnie nawiązującym do "Daze and Confused" Led Zeppelin. Nic to jednak, bo utwór jest zacny i znakomicie oddaje klimat tamtych wyjątkowych lat.


No to się nam niedziela udała a i, co ostatnio jest rzadkością (sobotni deszcz średnio co 2h), pogoda wytrzymała!. Plan był na pierwszą poważniejszą szosę tej wiosny. W grupie. Czekając w Czańcu na Kubę wygrzewałem się na przystanku, chwilę później ruszyliśmy głównymi drogami do Bielska na lotnisko, gdzie już czekali zniecierpliwieni BB Riderz w liczbie, no cóż, dużej. Na początku było może 12-13 sztuk, potem stopniowo ekipa się wykruszała z przyczyn różnorakich.
Podjazd pod zaporę ;) © k4r3l

Chwilę za Wapienicą już nie wiedziałem gdzie się znajdujemy, więc żeby nie zgubić peletonu zamykałem tyły ucinając sobie pogawędkę z Dominikiem, który testował swoją nowiuteńką szosę. Przewodnicy byli obeznani w terenie i jakimś tylko sobie znanym sposobem doprowadzili nas drogami przeróżnej kategorii do celu - zalewu w Goczałkowicach. Tam szybka przerwę na fotkę i lans po zaporze. Już wtedy zostało nas tylko 10 osób.
Lans na zaporze ;) © k4r3l

W drodze powrotnej zgubiliśmy jeszcze jednego gościa - ale po telefonicznej konsultacji miał sobie dać radę sam. I tym sposobem wróciliśmy do Bielska gdzie po serii pożegnań ruszyliśmy z Jakubiszonem w drogę powrotną. A że nam było mało padło na Przegibek. Poszło zadziwiająco dobrze, na górze cola i frytki - czyli taka już jakby tradycja. Na deser zostawiliśmy sobie jeszcze przełęcz Targanicką, którą z racji przebytej drogi pokonaliśmy na młynku. Wypad jak najbardziej udany, ekipa, mimo, ze nie znałem tam praktycznie nikogo, okazała się konkretnymi wyjadaczami. No i nie muszę mówić jaki był respekt wymieszany ze zdziwieniem u mijanych przez nas ludzi. Jednak co peleton to peleton ;)

Komentarze (9)

Mnie na tym podjeździepo zaporę w tamtym roku wciągnęło spodnie w łańcuch i zaliczyłem glebe:)
To wszystko przez to ,że nie jeżdżę w obcisłych :)

este 20:33 poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Ładny dystans i te góry....dziwnie tak bez sniegu wyglądają,

Jarekdrogbas 20:22 poniedziałek, 15 kwietnia 2013

a byłem na zaporze kiedyś z Piotrem :p na zdjęciu podjazd wygląda jak spora kiepa a w rzeczywistości to tylko mała stroma hopka . Dosyć zdrowa traske sobie zrobiłeś , ja bym 3 razy umarł :p

sebol 19:50 poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Kurde ...... nawalone kilometrówwww w takim terenie miód , kiedy ja tyle walne a Tour de Babia tuż tuż :P

Roadrunner1984 17:16 poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Jezioro Goczałkowickie do urokliwych nie należy. Co też poniosło nad jego brzeg takiego zatwardziałego górala jak Ty?

niradhara 06:35 poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Dzięki za fajny trip :)

jakubiszon 20:43 niedziela, 14 kwietnia 2013

No to w końcu zaliczyłeś J. Goczałkowickie. Te przełęcze na koniec mnie nie dziwią, po takiej płaskiej trasie :)

czecho 19:52 niedziela, 14 kwietnia 2013

Gratulacje. Niezły wypad.

completny 18:55 niedziela, 14 kwietnia 2013

Kawał dystansu, moje uznanie.

silvian 17:46 niedziela, 14 kwietnia 2013
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa apoto

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]