Uphillowa mała franca :)
Urlopik, więc pora wykręcić coś konkretniejszego. Nęciły mnie Krowiarki, ale kiedy jest już po wszystkim, cieszę się, że tam nie pojechałem, bo w ten skwar bym wyzionął gdzieś po drodze ducha:) Udałem się pozaliczać żywieckie górki. Zacząłem klasycznie od Kocierza, by po chwili znaleźć się pod Rychwałdkiem. Lubię ten podjazd, może trochę za dużo domostw po drodze, ale ten stopień nachylenia mi odpowiada. Na zjeździe vmax, czyli 68km/h potem powolne wtaczanie się na Przełęcz Ślemieńską.
Standardowo przez Kocierz (w dole moja mieścina:)© k4r3l
Orzeźwienie w Rychwałdzie :)© k4r3l
Dużo przystanków, a to na fotografowanie widoczków, a to na opłukiwanie się z soli w przydrożnych potokach. Generalnie jazda na lajcie i bez napinki. Zwłaszcza, że na danie główne zostawiłem sobie Łysinę:) Czyli tzw. małą francę, jeden z trudniejszych podjazdów w Beskidzie Małym, spokojnie możemy mu dać 3 miejsce, zaraz po Hrobaczej i Magurce...
Na przełęczy Ślemieńskiej :)© k4r3l
Powyżej przełęczy też fajnie:)© k4r3l
Na górze widoki cud malina i apogeum zmęczenia. Posiadówka dłuższa niż zwykle, głównie z powodu jednej z najlepszych panoram w okolicy - Babia Góra, Pilsko, słowackie Tatry, dolinki żywieckie, wszystko to na wyciągnięcie ręki - bajka! Powrót bez udziwnień, po przerwie na lodzika i colę na sam koniec zostawiłem sobie raz jeszcze Przełęcz Kocierską. O dziwo bardzo dobrze się podjeżdżało. Czego nie mogę powiedzieć o Łysinie (zrzuciłbym na młynek, ale sprzęt odmówił posłuszeństwa, więc się trochę szarpałem;). Do domu dojechałem skonany, szybki grillek i zasłużony zimny browar na dobitkę:) No i trochę mnie zjarało :)
Łysina, czyli franca mniejsza :)© k4r3l
Najlepsza panorama w okolicy! :)© k4r3l
HZ: 26% - 1:03:25
FZ: 22% - 0:53:45
PZ: 39% - 1:33:46