Uphillowa mała franca :)

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · Komentarze(8)
Dziś słuchałem sobie jak zawsze słonecznej Holenderki - Anneke van Giersbergen. Drugi singiel z jej ostatniej solowej płyty jest całkiem ok i bardzo dobrze się przy tej nucie kręci. Zwłaszcza pod górę, hehe.


Urlopik, więc pora wykręcić coś konkretniejszego. Nęciły mnie Krowiarki, ale kiedy jest już po wszystkim, cieszę się, że tam nie pojechałem, bo w ten skwar bym wyzionął gdzieś po drodze ducha:) Udałem się pozaliczać żywieckie górki. Zacząłem klasycznie od Kocierza, by po chwili znaleźć się pod Rychwałdkiem. Lubię ten podjazd, może trochę za dużo domostw po drodze, ale ten stopień nachylenia mi odpowiada. Na zjeździe vmax, czyli 68km/h potem powolne wtaczanie się na Przełęcz Ślemieńską.
Standardowo przez Kocierz (w dole moja mieścina:) © k4r3l

Orzeźwienie w Rychwałdzie :) © k4r3l

Dużo przystanków, a to na fotografowanie widoczków, a to na opłukiwanie się z soli w przydrożnych potokach. Generalnie jazda na lajcie i bez napinki. Zwłaszcza, że na danie główne zostawiłem sobie Łysinę:) Czyli tzw. małą francę, jeden z trudniejszych podjazdów w Beskidzie Małym, spokojnie możemy mu dać 3 miejsce, zaraz po Hrobaczej i Magurce...
Na przełęczy Ślemieńskiej :) © k4r3l

Powyżej przełęczy też fajnie:) © k4r3l

Na górze widoki cud malina i apogeum zmęczenia. Posiadówka dłuższa niż zwykle, głównie z powodu jednej z najlepszych panoram w okolicy - Babia Góra, Pilsko, słowackie Tatry, dolinki żywieckie, wszystko to na wyciągnięcie ręki - bajka! Powrót bez udziwnień, po przerwie na lodzika i colę na sam koniec zostawiłem sobie raz jeszcze Przełęcz Kocierską. O dziwo bardzo dobrze się podjeżdżało. Czego nie mogę powiedzieć o Łysinie (zrzuciłbym na młynek, ale sprzęt odmówił posłuszeństwa, więc się trochę szarpałem;). Do domu dojechałem skonany, szybki grillek i zasłużony zimny browar na dobitkę:) No i trochę mnie zjarało :)
Łysina, czyli franca mniejsza :) © k4r3l

Najlepsza panorama w okolicy! :) © k4r3l


HZ: 26% - 1:03:25
FZ: 22% - 0:53:45
PZ: 39% - 1:33:46


Komentarze (8)

Pogoda do widoczków dopisała. No i fotka anioła jest, bez niej relacja z Łysiny nie byłaby pełna.

czecho 11:50 poniedziałek, 7 maja 2012

@ Kundello21: hehe, wiadomo :)

@ Este: fajnie, mam nadzieję, że do wyjazdu w te okolice dojdzie szybko i będzie podobna satysfakcja :)

@ Piofci: no tak, każdy pewnie powie, eee górka jak każda inna, wjechać wjadę, a tu taki zonk :) wpadaj częściej w góry hartować podjazdowego ducha:)

@ Jezio: tak też było:)

@ Mrozin: musisz wpaść na dłużej, myślę, że minimum to dwa dni :)

@ Jeremiks: na Łysinę trafiłem przypadkiem kilka lat temu i od tego momentu jest to góra kultu uphillowego :) a co do sezonu, to nie chwalmy dnia przed zachodem słońca :) na razie jest OK;)

Pozdrawiam!

k4r3l 07:17 czwartek, 3 maja 2012

Jak zwykle godny wypad :)) Cudną trasę skonsumowałeś... jak wiesz, wszystkie te podjazdy uwielbiam, a Łysina to zawsze mega uczta :)) Coś czuję, że ten sezon będzie dla Ciebie rewelka :)) Pozdrówka :)

jeremiks 14:12 środa, 2 maja 2012

jak tak patrzę na Twoje wpisy to wzmaga się we mnie chęć odwiedzenia rodziny z Bielska Białej ;)

mrozin 08:26 środa, 2 maja 2012

No co tu dużo pisać GODNIE

Jezio 07:35 środa, 2 maja 2012

kurde po przygodzie z Hrobaczą teraz całkiem inaczej patrze na Twoje wpisy;p Czuję je..czuję!:D

piofci 19:55 wtorek, 1 maja 2012

Widoczki znane ale mega wypasione :)
Znowu muszę czekać do września, żeby takie zaliczyć. Chyba że uda się wcześniej:).
Pozdro z nizin

este 18:08 wtorek, 1 maja 2012

Nic nie napiszę, bo góry są zbyt fajne :P

kundello21 13:37 wtorek, 1 maja 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa cichs

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]