Stary klip, bo nic z nowej świetnej płyty nie mogłem znaleźć w sieci... Coś dla fanów Sudetów - Morior Axis z Kłodzka ;)
Myślałem, że 10 rajza w tym roku będzie już w terenie, ale niestety - Ciorny ciągle rozczłonkowany, składać się nie chce, nowy gdzieś tam dopiero majaczy na horyzoncie a i warun na szlakach nieciekawy. Ale od czego jest szosa? Dziś ciut dłużej, bo udało się urwać z pracy 2h wcześniej :) Takie piątki lubię najbardziej :)
Weekend bez historii, więc zostało kręcenie w tygodniu. Dziś pierwsza mobilizacja zaraz po pracy - lepiej późno niż wcale ;) Stęskniony za przełęczą Kocierską zrobiłem ją tradycyjnie z dwóch stron - na obu zjazdach pizgało niemożebnie ;)
Dzisiejszy wyjazd upłynął pod znakiem ucieczki od deszczu i poszukiwania "okienka" pogodowego ;) )( Kocierska co widać na poniższym obrazku była niedostępna. Pojechałem znowu na Kentucky i Bielsko. Nowe drogi, nowe możliwości. Na koniec, żeby jednak coś wpadło metrów w pionie Przegibek i Targanicka na małym odcięciu. Banan i dwie galaretki w czekuladzie to trochę mało jak na taką trasę ;)
Na pierwszym skrzyżowaniu (największe w mieście) po dokładnie 1km :) zrywam spinkę :D To już druga w tym roku - pora uzupełnić zapasy :D Podejrzewam nawet przyczynę - zakładając wcześniej łańcuch przyszczypałem spinką fragment gumy powlekającej rękawiczkę i prawdopodobnie przez to nie zapięła się prawidłowo :DDDD Dzięki zapasowemu pinowi i skuwaczowi można cisnąć dalej ;) Przed siebie, wstęgą szos, przy ładnie prażącym słoneczku i ze złą muzyką w uszach ;)
Po sobotnim kiepskim samopoczuciu ślad zaginął i można było rozprostować gnaty na kilku hopkach. Mokro, z okresowymi przejaśnieniami, rower po powrocie uwalony jak świnia. Bez ochraniaczy na buty byłoby kiepsko...
Spontan. Na początku sprinterski (kierunek Zator), a na końcu zakończony umieralnią pod Kocierzem. W Wadowicach skapnąłem się, że dzwonił Funio - zaś nam nie było dane pokręcić i się rozminęliśmy. Taki lajf ;) Temperatura dziś wahała się znacznie - od 12 stopni i full lampy do ok. 5 w Suchej Beskidzkiej i 0 w Okrajniku / Kocierzu Moszczanickim.
Miało być z ekipą, ale "tajming" był z czapy :) Dogoniłem Funia dopiero na )( Kocierskiej w momencie kiedy brali się już za zjazd - no nic, przynajmniej go zobaczyłem w tej śmisznej czopce :D Jakoś te tornada się nie sprawdziły, było nie gorzej niż tydzień temu w sobotę :)