Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:489.90 km (w terenie 152.00 km; 31.03%)
Czas w ruchu:33:11
Średnia prędkość:14.76 km/h
Suma podjazdów:11608 m
Suma kalorii:700 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:40.83 km i 2h 45m
Więcej statystyk

Ciorny na czarnym ;)

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · Komentarze(8)
Jako, że siostra przechodzi "fazę Queen" odświeżyłem sobie jeden z najlepszych krążków Królowej, czyli "Innuendo", który nic a nic się nie zestarzał. Bajeczne aranże, świetne teksty, bezbłędny Freddie, czarodziej May - album kompletny! Wywołuje uśmiech, zmusza do zadumy, z kolei solówki prowokują u słuchacza odruch powietrznej gitarki, hehe. Osobiście muszę przyznać, że przejadł mi się "The Show Must Go On" - to chyba jedyny kawałek Queen, który respektują audycje radiowe a przez to jest ograny do bólu... Pamiętam, że kiedyś byłem w posiadaniu większości ich płyt na kasetach zakupionych za własne szczeniackie oszczędności i przesłuchiwanych do oporu na "jamniku" marki Thompsonic ;). Zupełnie nie wiem co się z nimi stało. Szkoda, bo to kawał historii.

Sobotnia jazda nie wyrządziła przewidywanych spustoszeń w organizmie i oprócz pobolewającego z lekka kolana nie doskwierało mi absolutnie nic. Wręcz przeciwnie - był głód jazdy. Po 'wycieczkowej' sobocie naszła mnie ochota na coś bardziej konkretnego. Żeby było ciekawiej wybrałem się na... Leskowiec ;) Jadąc zielonym szlakiem od samego Andrychowa mam tam ok.20km, więc odległość to żadna...
Z góry ;)
Z góry ;) © k4r3l
Z dołu ;)
Z dołu ;) © k4r3l

Droga powrotna to czarny i dość ekstremalny szlak czego dowodem niech będą powyższe i poniższe fotki. Jeden fragment do zejścia z roweru z powodu wyrastającej na wąskim singlu skały, ale reszta już w siodle, a raczej z tyłkiem na kole. Z nudnego asfaltu uciekam na świetny, kręty, gwarantajuący dynamiczną jazdę singiel wzdłuż rzeki Wieprzówki. Kiera 700mm daje niesamowitą frajdę - póki co wszędzie się mieszczę :) I to by było na tyle ;)
Zawalidroga ;)
Zawalidroga ;) © k4r3l
Wciąż spora wysokość ;)
Wciąż spora wysokość ;) © k4r3l

Leskowiec Trophy ;)

Sobota, 5 kwietnia 2014 · Komentarze(10)
Uczestnicy
Ojej, tego się nie spodziewałem. Płytka "Nexus Artificial" dotarła do mnie pod koniec tygodnia i od tego czasu nie opuszcza mojego odtwarzacza. Defying, czyli młodzi, utalentowani no i przede wszystkim z Polski (Olsztyn) - czy trzeba czegoś więcej? Ja nie mam pytań :)

Doroczna tradycja, czyli teamowa wyrypa na Leskowiec. Większość startowała z Bielska przez Przegibek do Międzybrodzia, tylko ja z Darkiem jechaliśmy od Andrychowa, ale osobno. Wybraliśmy wariant terenowy podjazdu zamiast asfaltu na Żar. To była megamordęga - 3km zielonego szlaku, po 100m w górę na każdy kilonetr. Było trochę klnięcia.
No to napieramy pod górę ;)
No to napieramy pod górę ;) © k4r3l
Tutaj próbuje ruszyć - wniosek? Lepiej się nie zatrzymywać ;)
Tutaj próbuje ruszyć - wniosek? Lepiej się nie zatrzymywać ;) © jakubiszon

Na czerwonym 10-osobowa grupka podzieliła się mniej więcej po połowie. Część po prostu chciała jechać w tempie maratonowym. Ja zostałem z ekipą rekreacyjną i pokazałem im parę "skrótów", które okazały się dłuższymi wariantami ;), ale chyba nikt nie narzekał, zwłaszcza, że widoczki były tego warte.
A tutaj widoczek z nadrobionego fragmentu trasy ;)
A tutaj widoczek z nadrobionego fragmentu trasy ;) © k4r3l
Bez napinki ;)
Bez napinki ;) © Tomek

Czerwony na Przełęcz Kocierską szybko zleciał, ale każdy z nieregularnie porozrzucanych w okolicy kamieni dawał się we znaki. Szlak od Przełęczy do Potrójnej przeleciał równie płynnie. Zwieńczony był wspinaczką na Potrójną (całosć w siodle!). Od tego momentu coś zaczęło się psuć.
Poszedł jak dzik w żołędzie, hehe
Poszedł jak dzik w żołędzie, hehe © k4r3l

Najpierw Bartek łapie snejka na zjeździe dokładnie w tym samym miejscu gdzie Kuba rok temu, a mnie do szału doprowadza ocierająca tarcza hamulcowa. W końcu chłopaki uwijają się szybko a ja zostaję na samym końcu. Trasę znam, więc się nie zgubię. Dojeżdża do mnie po chwili jakiś gość na fullu 'dżajanta' z Kęt i przez chwilę razem kręcimy.
Popas na Potrójnej ;)
Popas na Potrójnej ;) © k4r3l

Za Łamaną Skałą doganiam kręcącą dzielnie Marzenę i tak sobie wjeżdżamy na Leskowiec, gdzie cała ekipa grzeje się w szałasie. Jest nawet Damian, który urwał się z roboty, żeby trochę z nami pokręcić, hehe. Dłuższy popas w schronisku dodaje sił - żurek z jajkiem i kiełbasą plus chmielowe rządzą ;)
Przed Leskowcem ;)
Przed Leskowcem ;) © k4r3l
Teamowo po schroniskiem ;)
Teamowo po schroniskiem ;) © Bartek

Tu ustalamy dalszy wariant. Proponuję jechać na Andrychów zielonym szlakiem a później przebić się na szlak, również zielony, do Porąbki. Jako, że zaczyna się robić późno i niektórym się śpieszy trzeba przyasfaltować, a więc bez kombinacji z Zagórnika do Targanic bocznymi drogami.
Grzegorz zjeżdża z ostrego Gancarza ;)
Grzegorz zjeżdża z ostrego Gancarza ;) © k4r3l

Tam na deser mój podjeździk treningowy - podejrzewam, że większość musiała nieźle kląć pod nosem, haha, bo co jak co, ale ten uphill daje w kość. Najpierw asfalt, później płyty i kiedy wydaje Ci się, że jesteś już na górce dostajesz jeszcze sztuter o konkretnym nachyleniu;) Tutaj już na dobre żegnamy się z "szybszą" grupką i dalej jedziemy swoje. Zmęczenie daje się we znaki, koncentracja już nie ta, ale humory wciąż dopisują.

Początek 'mojego' podjazdu ;)
Początek 'mojego' podjazdu ;) © k4r3l
Druga jego część - nieco bardziej widokowa ;)
Druga jego część - nieco bardziej widokowa ;) © jakubiszon

Żegnamy się z Kubą, który ucieka na próbę (całą drogę przebył z przytroczonymi do ramy pałkami perkusyjnymi, hehe) i razem z Marzeną, Arkiem i Grzegorzem opuszczamy szlak i zjeżdżamy do Wielkiej Puszczy. Tu zostawiamy Arka u lubej, a chwilę później ja odłączam się od ostatniej dwójki (którą czeka jeszcze powrót przez Przełęcz Przegibek) i wracam przez Bukowiec i Czaniec do domu. Ostatnie metry w terenie ;)
Ostatnie metry w terenie ;) © k4r3l

Wreszcie konkretny trip górski, brakowało mi tego. Dobra ekipa, choć dla odmiany słabe widoki. Rama Accenta sprawuje się ok. Wymaga jeszcze pewnych regulacji na linii sztyca-siodło i powinno być git. Dziś była moc i szacun dla wszystkich, którzy przetrwali w Beskidzie Małym ;)

ps. moje fotki są w większości słabe, więc trochę pożyczyłem od Tomka i Kuby ;)