Deszczowy browar ;)
Niedziela, 28 czerwca 2015
· Komentarze(5)
Kategoria 30-60, bike: Ciorny, BS, KMC#2, woj.małopolskie, Z kimś
Czekam na kasetę z tym albumem. Zespół nazywa się Blaze of Perdition i gra klasyczną polską smołę potocznie black metalem zwaną. Kilka lat wstecz uczestniczyli w wypadku samochodowym, w którym zginął gitarzysta Wojtek, a wokalista Paweł doznał trwałego uszczerbku na zdrowiu i został przykuty do wózka... Abstrachując od ówczesnych ziejących nienawiścią i odznaczających się skrajną głupotą komentarzy typu: "spotkała ich kara boska za te bluźnierstwa" (tak, były takie, zapewne od gorliwych katolików) zespołowi udało się podnieść niczym Fenix z popiołów czego efektem jest płyta "Near Death Revelations" nawiązująca do tych tragicznych wydarzeń i ich bezpośrednich następstw. Jak widać chłopaki się raczej nie nawrócili ;)
Zamiast iść na piwo do baru jak człowiek normalny, to się mi zamarzyło takie górskie, w schronisku ;) Pojechalim z Kubą eksplorując po drodze lokalne ścieżki, czyli klasyczny przykład butowania i chaszczingu, a że wszystko mokre od deszczu to wiadomo, że długo na efekty czekać nie trzeba było. Kuba łapie się na tym, że jedzie bez... licznika ;) Wracamy do miejsca gdzie go grawitacja sprowadziła na glebę i przeczesujemy wysoką trawę - bezskutecznie.
Pod ciężarem chmur ;) © k4r3l
Wpadam na pomysł fotoweryfikacji :D, wszak focić lubimy, prawie tak samo jak jeździć ;) I faktycznie, ze zdjęć wynikało, że to nie mogło być to miejsce, bo po tym odcinku licznik jeszcze na kierownicy był ;) Jeszcze chwila wracania się po swoich śladach i w końcu udaje się znaleźć zgubę. Jest już późno, ale browara nie odpuszczamy :D
Singielki wydeptane przez zwierzynę ;) © k4r3l
Przemoczeni dojeżdżamy do schroniska, turystów brak, ale najważniejsze, że piwo jeszcze leją ;) Powrót ciężki, ale ogólnie mimo kompletnego przemoczenia i basenu w butach jechało się nienajgorzej. Konkretne upodlenie zaliczone. Hampel zapowietrzony - dziwna sprawa, bo przed sezonem robiłem serwis i od tej pory nie jeździłem tak dużo. Pewnie oring jakiś do wymiany...
Okocim lany, bo dziś lało od samego początku ;) © k4r3l
Zamiast iść na piwo do baru jak człowiek normalny, to się mi zamarzyło takie górskie, w schronisku ;) Pojechalim z Kubą eksplorując po drodze lokalne ścieżki, czyli klasyczny przykład butowania i chaszczingu, a że wszystko mokre od deszczu to wiadomo, że długo na efekty czekać nie trzeba było. Kuba łapie się na tym, że jedzie bez... licznika ;) Wracamy do miejsca gdzie go grawitacja sprowadziła na glebę i przeczesujemy wysoką trawę - bezskutecznie.
Pod ciężarem chmur ;) © k4r3l
Wpadam na pomysł fotoweryfikacji :D, wszak focić lubimy, prawie tak samo jak jeździć ;) I faktycznie, ze zdjęć wynikało, że to nie mogło być to miejsce, bo po tym odcinku licznik jeszcze na kierownicy był ;) Jeszcze chwila wracania się po swoich śladach i w końcu udaje się znaleźć zgubę. Jest już późno, ale browara nie odpuszczamy :D
Singielki wydeptane przez zwierzynę ;) © k4r3l
Przemoczeni dojeżdżamy do schroniska, turystów brak, ale najważniejsze, że piwo jeszcze leją ;) Powrót ciężki, ale ogólnie mimo kompletnego przemoczenia i basenu w butach jechało się nienajgorzej. Konkretne upodlenie zaliczone. Hampel zapowietrzony - dziwna sprawa, bo przed sezonem robiłem serwis i od tej pory nie jeździłem tak dużo. Pewnie oring jakiś do wymiany...
Okocim lany, bo dziś lało od samego początku ;) © k4r3l